Co latem wydarzy się w Madrycie? Lewandowski lekarstwem na chandrę Realu

Jak prezes Realu Madryt zechce zażegnać kryzys w klubie? Klasycznie, sięgnie po nowych piłkarzy. Pierwszy na jego liście będzie polski napastnik Bayernu Monachium.

Dariusz WołowskiDariusz Wołowski Fot. Sport.pl Nie ma pewności, czy wyjątkowo stabilny finansowo klub z Bawarii odda Roberta Lewandowskiego. Ale kwota, którą zaproponuje Real może otrzeć się o światowe rekordy. Polak jest w Madrycie ceniony bardzo wysoko, tymczasem Florentino Perez może potrzebować latem właśnie kogoś takiego. Zwłaszcza gdyby zespół z Madrytu drugi sezon z rzędu zakończył bez trofeum.

Real to specyficzny klub, jego socios tworzą rodzaj państwa, od nich zależy wybór i los prezesa, który musi utrzymać poparcie, chcąc wytrwać na stanowisku. Jeśli traci wyborców, powinien działać. Po sobotniej klęsce z Barceloną 0:4 kibice z Santiago Bernabeu wyciągnęli białe chusteczki i pomachali nimi na znak, że żądają zmian. Domagali się zmiany nie tylko trenera, ale również prezesa. Perez musiał poczuć się zagrożony, choć publicznie dał Rafie Ben~tezowi wotum zaufania, sam uznając się za ofiarę kampanii wrogów klubu.

W środę, gdy Real będzie grał z Szachtarem w Lidze Mistrzów, prezesa czeka jeszcze przeprawa w sądzie. W 2012 r. na jego wniosek zmieniono zapis w statucie klubu. Wprowadzono poprawkę, że na stanowisko prezesa Realu może kandydować tylko ktoś, kto jest socio od 20 lat, w dodatku jego osobisty majątek poświadczony w bankach hiszpańskich (nie zagranicznych) wynosi aż 15 proc. budżetu klubu, czyli około 90 mln euro. Doprowadziło to do sytuacji, że w wyborach prezesa w 2013 roku wystartował tylko jeden kandydat - Florentino Perez. W środę sąd pierwszej instancji w Madrycie rozpatrzy skargę grupy socios Realu, którzy uważają, że zmiany z 2012 r. ograniczają wolność wyborów.

Wróćmy jednak do kłopotów królewskiej drużyny, bo one są kluczowe. W sobotnim szlagierze wszyscy trzej piłkarze ofensywnego tria BBC kompletnie zawiedli. Ten najsławniejszy - 30-letni Cristiano Ronaldo - daje sygnały, że nie jest w stanie lub nie chce być dłużej symbolem Realu. Słaba forma plus liczne wywiady sugerujące, że ma zamiar opuścić klub, sprawiają, że Real będzie szukał nowej twarzy zdolnej tchnąć entuzjazm w rozbitą drużynę. Lepszej twarzy niż Lewandowski nie ma na futbolowym rynku. Może Leo Messi, może Neymar lub Luis Suárez, ale oni grają w Barcelonie.

Na Ronaldo kłopoty się nie kończą. Gdyby nawet po trzydziestce udało się odbudować formę Portugalczyka i przekonać go do pozostania w klubie, to Karim Benzema ma poważny konflikt z prawem. Oskarżony o udział w szantażu kolegi z kadry Mathieu Valbueny ulubieniec Pereza zrobił dużo, by stracić szacunek fanów Realu. Tak czy siak, latem w ataku "Królewskich" miejsce z pewnością się zwolni. W komentarzu po klasyku naczelny madryckiego dziennika "As" Alfredo Relano wymienia nazwisko Lewandowskiego na pierwszym miejscu. Edena Hazarda z Chelsea na drugim. W grę może wchodzić jeszcze Paul Pogba, ale on ponoć jest już po słowie z Barceloną.

Pamiętam scenę z początku 2005 r., gdy za pierwszej kadencji prezes Perez spotkał się z kibicami. Sytuacja była podobna do dzisiejszej, galaktyczna drużyna z Figo, Zidane'em, Brazylijczykiem Ronaldo i Beckhamem przeżywała głęboki kryzys. - Prezesie, sprowadź nam Robinho - prosili kibice. Młody Brazylijczyk z Santosu był wtedy najgorętszym nazwiskiem na rynku. Latem wylądował w Madrycie, ale drużyny nie odmienił. Perez podał się do dymisji w lutym 2006 r. Stworzył jednak tradycję - Real do dziś jest klubem rozwiązującym swoje problemy za pomocą wielkich transferów. Dlaczego teraz miałoby być inaczej?

Czyste spekulacje? Fakt. Ale wiadomo, jak działa Perez. Gdy jest źle, obiecuje kibicom nową gwiazdę, która tchnie w nich nadzieję na przyszłość. Kiedy latem 2009 roku wracał na Santiago Bernabeu, wstrząsnął Europą transferami za 260 mln euro: Kaki, Xabiego Alonso, Benzemy, Ronaldo. Dwóch pierwszych już w klubie nie ma, czas dwóch kolejnych zdaje się dobiegać końca. Real potrzebuje zmian, klasyk udowodnił to ostatecznie, choć nikt nie wie, co się wydarzy do końca sezonu.

Bayern będzie chciał zatrzymać Polaka, ale cena sięgająca 100 mln euro jest do rozważenia. W 2000 r. nikt sobie nie wyobrażał, że Real wydrze Barcelonie Lu~sa Figo tak jak dziewięć lat później Cristiano Ronaldo z równie bogatego Manchesteru United. Zwłaszcza że Alex Ferguson miał alergię na Real i Pereza. Mawiał: "Im nie sprzedałbym nawet wirusa". Ale gdy Perez i Real uprą się na jakiegoś gracza, to go zdobywają. Tak było z Tonim Kroosem z Bayernu, który tuż po wygraniu mistrzostw świata w Brazylii dostał w Madrycie znacznie wyższą pensję.

Prezes Realu uważa, że najwięcej zarabia się na graczach najdroższych. Kilka razy bił transferowe rekordy. Tak było z Figo, Zidane'em, Ronaldo, Garethem Bale'em. Środki na Lewandowskiego się znajdą, najbogatszy klub świata może jeszcze dostać solidny zastrzyk z transferu Ronaldo, który ma kontrakt do 2018 r. i wciąż musi kosztować dużo, jeśli zechce odejść dwa lata przed jego wygaśnięciem.

Są dziś dwa kluby, do których piłkarz Bayernu może odejść bez poczucia, że decyduje się na zawodowy krok wstecz. To Barcelona i Real. Przy czym w zespole z Katalonii wszystkie miejsca w ataku są zajęte - Suarez i Neymar stają się tak samo nietykalni jak Messi. Jeśli więc Lewandowski będzie chciał opuścić Monachium, jest "skazany" na Madryt.

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Agora SA