Primera Division. "Real pociesza Barcelonę"

Atletico sprawiło Realowi jednak mniej kłopotów niż w ubiegłym sezonie. Tym razem obie strony mają poczucie, że więcej straciły, niż zyskały - pisze specjalnie dla sport.pl Dariusz Wołowski, dziennikarz "Gazety Wyborczej" i autor bloga "W polu karnym".

W sobotę płakała Barcelona, w niedzielę łkał Real. La Liga wystartowała frapująco, z Villarrealem w roli lidera tabeli i Karimem Benzeną w roli lidera strzelców.

W 76. min derbów Madrytu za Benzemę wszedł Kovacic. Komentatorzy odebrali to jak oczywisty sygnał, że Rafa Benitez chce utrzymać wynik. Po golu Francuza Real prowadził 1:0, ale gdy pytano go, czy był zmęczony, odpowiedział, by o sensowności zmian dyskutować z trenerem. Wydźwięk jest taki, że wrodzona ostrożność Rafy wzięła górę. "Marca" wywołuje debatę, czy zatrudnienie człowieka o reputacji zbudowanej w Valencii, Liverpoolu, Chelsea i Napoli nie było błędem. Atmosfera wydaje się wręcz histeryczna jak na remis w wyjazdowym meczu derbowym. Wystarczy przypomnieć, że jeszcze w ubiegłym sezonie, w bliźniaczym meczu ligowym na Vicente Calderon Real poległ 0:4.

Atletico walczyło do końca i otrzymało nagrodę. Drużyna Diego Simeone uniknęła trzeciej kolejnej porażki. W końcu na coś przydali się Carrasco i Jackson Martinez, po ich akcji Vietto wepchnął piłkę do bramki. Nie było to proste, bo Keylor Navas dokonywał w niej rzeczy niesamowitych, łącznie z obroną karnego, który spadł na "Królewskich" po dwóch kolejnych błędach Sergio Ramosa (niecelnie podał, a potem zamiast wybić źle przyjął piłkę i faulował).

Strata punktów przez Real była balsamem na skołatane serca w Katalonii. Barcelona przegrała z Sevillą na Ramon Sanchez Pizjuan, zaliczając najsłabszy start ligowy od czasów, gdy pracę kończył z nią Frank Rijkaard. Bilans bramkowy 12:9 jest słabiutki, ale 15 pkt sprawia, że mimo takiej dziury w defensywie Katalończycy wciąż należą do czołówki. Faktyczne straty są póki co znacznie mniejsze od skali lamentu nad zespołem nękanym przez kontuzje. Tabelę Primera Division spłaszczył nie tylko wynik derbów Madrytu, ale też porażka lidera Villarreal w Levante (pierwsze zwycięstwo w sezonie). Nikt w lidze nie gra perfekcyjnie.

Atletico dzielą od szczytu 3 pkt. Akurat tyle, ile straciło przed tygodniem w bezpośrednim meczu z Villarreal. Drużyna budowana jest od nowa, wciąż sprawia wrażenie słabszej, niż była. Identyczną ankietę jak w sprawie Beniteza można zadedykować Diego Simeone. Oczywiście nie chodzi o debatę nad wyborem trenera (Diego jest niekwestionowany), ale nad zmianami w sposobie gry i mentalności. Atletico walczyło w derbach do ostatniej chwili, wyrównało i mogło zdobyć gola na 2:1. Ogólnie jednak sprawiło "Królewskim" mniej kłopotów niż w ubiegłym sezonie. Tym razem obie strony mają poczucie, że więcej straciły, niż zyskały.

Więcej wpisów tego autora można śledzić na blogu "W polu karnym".

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.