Primera Division. Gareth Bale - reżyser Realu

Bezbramkowy remis z Romą rozpoczął nowy cykl ?Królewskich?, w którym trener Rafael Benitez ma przydzielić Garethowi Bale'owi znacznie bardziej eksponowaną pozycję w drużynie - pisze na blogu dziennikarz Sport.pl Dariusz Wołowski.

"Spokojnie, jesteśmy razem dopiero pięć dni" - tak nowy trener Realu skomentował porażkę z rzymianami po serii rzutów karnych. Pierwszy sparing podczas australijskiego tournée przed sezonem hiszpańskie media odebrały jako początek misji Beniteza związanej ze zbudowaniem pozycji Bale'a. Dziennik "Marca" przypomina, że gdy Rafa został oficjalnie mianowany następcą Carlo Ancelottiego, pojechał do Cardiff, by spotkać się z Walijczykiem. Pierwszy kontakt z innymi piłkarzami Realu ograniczył się do rozmowy przez telefon, z Balem trener postanowił pogadać twarzą w twarz, lecąc na mecz reprezentacji w eliminacjach Euro 2016. Piłkarz Realu został wtedy bohaterem, Walia wygrała 1:0 z Belgią, a on zdobył gola. Zagrał na pozycji numeru 10, ustawiony za napastnikiem z pełną swobodą poruszania się po boisku.

W taki sam sposób Bale grał też w ostatnim sezonie w Tottenhamie, gdy zdobył tytuł najlepszego piłkarza Premier League. W Realu doszło do zmian, Walijczyk został wysłany na prawe skrzydło, w pierwszym sezonie wywiązał się ze swoich zadań co najmniej dobrze, zdobył bramki na 2:1 w finale Pucharu Króla z Barceloną i finale Ligi Mistrzów z Atletico. Kolejny sezon przyniósł jednak wielką debatę nad Balem, miał mecze fatalne, nie rozumiał się z kolegami, Cristiano Ronaldo doprowadzał swoją grą do furii. Zwolennicy Walijczyka dowodzili, że Real marnuje mu karierę, przeciwnicy doradzali, by jak najszybciej opuścił Madryt. Słynny wywiad z agentem piłkarza tuż przed półfinałem Champions League z Juventusem wywołał burzę. Agent dowodził, iż talent jego klienta i interes królewskiej drużyny cierpią na złych decyzjach Ancelottiego.

Ancelottiego już w Realu nie ma. Jest Benitez. Od razu widać, że z własnej woli lub za namową prezesa Florentino Pereza chce poprawić sytuację Walijczyka. Nie po to Perez wydał prawie 100 mln euro, by Gareth, piłkarz powszechnie ceniony, wykonał w Madrycie krok do tyłu. Problem polega na tym, że Bale jest graczem o pewnej charakterystyce: szybkim, silnym, dynamicznym, ale dalekim od miana finezyjnego technika i boiskowego wizjonera. W Realu na pozycji numer 10 grywali zwykle piłkarze, którzy znacznie szybciej myśleli, niż przebierali nogami. Co do Walijczyka można mieć wątpliwości, czy kiedykolwiek kimś takim się stanie.

Zabawne były reakcje hiszpańskiej prasy na sparing z Romą. Wysłannik dziennika "Marca" doniósł z Melbourne, że eksperyment Beniteza wypadł obiecująco. Że Bale dobrze kierował atakiem, był groźny, aktywny, pełen werwy. Wysłannik "El Pais" napisał coś absolutnie przeciwnego. Że Benitez już wie, iż Bale na klasyczną dziesiątkę absolutnie się nie nadaje. Że grał słabo, nie rozumiał się ze skrzydłowymi, nie wspominając o Ronaldo.

Ulubione ustawienie Beniteza to 4-2-3-1. Zdaniem wysłannika "El Pais" tego systemu kompletnie i żadną miarą nie da się zastosować w Madrycie. Dziennikarz uważa, że atuty graczy Realu się przy takim ustawieniu gubią. I trzeba liczyć na rozsądek Beniteza, który jako spec klasy światowej szybko to zrozumie. Oczywiście mając tak finezyjnych piłkarzy w kadrze jak Toni Kroos, Luka Modric, Isco czy James Rodriguez, Benitez nie musi liczyć na to, że każdy atak rozwiąże mu Bale.

Ciekawe jednak, jak te eksperymenty z nową rolą Walijczyka się rozwiną? I jak zareaguje na nie Ronaldo, który swojej pozycji na lewym skrzydle broni jak lew. Portugalczyk nie chce grać jako wysunięty napastnik ani nie godzi się przejść na prawą stronę, choć jest prawonożny. 313 goli w sześciu sezonach "Królewskich" uzasadniają jego argumenty. W minionej kampanii zdobył ich 61 (22 asysty). Bale zaledwie 17 (11 asyst). Z jednej strony widać, kto jest ważniejszy, z drugiej - kto ma większe rezerwy.

Największą zasługą Beniteza byłoby, gdyby po trzecim wspólnym sezonie o Bale i Ronaldo nie mówiono jak o rywalach, ale części tej samej całości. Tak było w debiutanckim okresie gry Walijczyka, który na każdym kroku podkreślał, że przybywa na Bernabeu w roli ucznia i pomocnika dla najlepszego piłkarza świata. Gdzieś ta współpraca została zakłócona, może Benitez zdoła ją odbudować? Od tego będzie zależał także jego osobisty sukces w Realu.

Paradoks polega jednak na tym, że dewiza nowego szkoleniowca "Królewskich" brzmi: "atakować tak samo dobrze, ale lepiej bronić". Tak mówił, gdy pytano go, co chce zmienić w drużynie pozostawionej mu przez Ancelottiego. Za kadencji Włocha Real zdobył "La Decima", jesienią 2014 grał chwilami wręcz porywająco, jak przystało na zespół o takiej tradycji. Ancelotti całkowicie zaniedbał pozycję defensywnego pomocnika, wystawiając jedenastkę graczy najbardziej kreatywnych. Dla Hiszpana ważni są Modric i Kroos, ale też Illarramendi oraz Casemiro. Z Romą dwaj pierwsi, kreatywni pomocnicy, nie zagrali ze sobą ani minuty. Bo przy każdym z nich musiał czuwać spec od czarnej roboty (w pierwszej połowie Illarra, w drugiej Lucas Silva).

Jeden sparing i masa wniosków - może nawet za dużo. Benitez szuka, stąd wzięła się pozycja Jese jak wysuniętego napastnika. Wychowanek Realu ma za sobą zły sezon, tak jak Bale. Tłumaczy go ciężka kontuzja, która zatrzymała jego rozwój. Ancelotti widział w Jese skrzydłowego, Hiszpan dostrzega coś więcej? Gdyby okazał się godnym zmiennikiem dla Benzemy, zyskałby on, Real i trener. Eksperymenty Beniteza są ciekawe, nie mówi tego wprost, ale zachowuje się, jakby chciał zbudować drużynę od nowa. Skutki są trudne do przewidzenia, ale atrakcji w najbogatszym klubie świata, jak co roku, nie zabraknie.

Podyskutuj z autorem na jego blogu

Zobacz wideo

Maria Szarapowa pojechała na wakacje do Czarnogóry i zakochała się po uszy [ZDJĘCIA]

źródło: Okazje.info

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.