Puchar Króla. Zderzenie pociągów towarowych

- Musimy grać każdą minutę, jakby była ostatnia - mówi Diego Simeone przed rewanżem Atletico w Pucharze Króla z Barceloną. Oba zespoły traktują awans do półfinału wręcz symbolicznie.

Przesłania, słowa wynoszące motywację piłkarzy ponad wszelkie poziomy, są specjalnością trenera Atletico. Simeone wie, kiedy zrobić dziurkę w balonie oczekiwań wobec drużyny z Vicente Calderon, a kiedy dopompować powietrza do pełna. Mecz z Barceloną o półfinał Pucharu Króla jest dla Argentyńczyka wyznacznikiem, czy jego gracze są gotowi do wielkich podbojów. Takich jak w ubiegłym sezonie z Courtoisem w bramce i Diego Costą w roli gwiazdy. Wielu komentatorów upiera się, iż Mario Mandżukic, Antoine Griezmann i Fernando Torres uczynili kadrę Atletico jeszcze mocniejszą, ale trzeba pamiętać, że poprzeczka wisi teraz wyjątkowo wysoko.

Tytuł mistrzowski i finał Champions League - czyli dokonania klubu sprzed roku są trudne do powtórzenia. Czy jest się Atletico, czy Barceloną, czy Realem, czy Bayernem Monachium. Drużyna z Vicente Calderon zdobyła tak dużo, że jakiś dołek zdaje się czymś zupełnie naturalnym. Simeone to jednak odpowiedni człowiek w roli tego, który ma nie dopuścić do rozprężenia.

Argentyńczyk potrafi utrzymać graczy Atletico na takim poziomie motywacyjnym i fizycznym, by wciąż byli gotowi do wielkich wyzwań. Takie zdarza się dziś z odnowioną Barceloną, która przed rokiem była dla Atletico ofiarą, tymczasem ostatnio wygrała z nim dwa razy.

Wydaje się, że tak jak zespół z Calderon, jak i Camp Nou są teraz w szczycie formy. W takich wypadkach prasa hiszpańska pisze o zderzeniu pociągów towarowych. Barcelonie też motywacji dziś nie zabraknie, zbyt dobrze Messi, Neymar, Iniesta i Pique pamiętają swoje krzywdy z ubiegłego sezonu. Tamte mecze z Atletico były klinicznym przykładem problemów, z którymi borykała się Barcelona. Trzeba było je rozwiązać, by zespół ujrzał światło w tunelu.

Dziś praca Luis Enrique znów budzi nadzieje. Ligowe zwycięstwo nad Atletico zwróciło fanom Barcy wiarę w drużynę. Mecz w Pucharze Króla wygrany 1:0 przed tygodniem jeszcze ją umocnił. Przez 180 minut rywalizacji goście z Calderon pokonali bramkarzy Barcy raz, z rzutu karnego, który nie był wynikiem błędu obrony, ale arbitra. W tych dwóch spotkaniach Atletico wykonywało aż 14 stałych fragmentów gry, centrując piłkę w pole karne Barcy i żadna z takich akcji nie zakończyła się golem.

Media w Hiszpanii donoszą, że Juan Carlos Unzue wygrał swoisty pojedynek z Germanem Burgosem. Tak w Atletico, jak w Barcelonie za stałe fragmenty gry odpowiadają asystenci trenerów, w przeszłości bramkarze. Unzue nauczył graczy z Camp Nou, jak zachowywać się, gdy rywal bije piłkę z wolnego lub rożnego w ich pole karne. Ponieważ piłkarze Atletico uwielbiają zaskakiwać dośrodkowaniami na krótki słupek, staje przy nim Luis Suarez - spec od walki w powietrzu.

Simeone przyznał, że Barca udoskonaliła grę przy stałych fragmentach, tak jak w ogóle poprawiła skuteczność w defensywie. Wysoki presing znów działa jak w najlepszych czasach. We wszystkich ligach europejskich tylko Manuel Neuer z Bayernu sięga rzadziej do siatki niż bramkarze Barcelony. Dziś między słupkami stanie Ter Stegen, a przed nim zagra skład galowy: Alves, Pique, Mascherano, Alba - Iniesta, Busquets, Rakitic - Neymar, Suarez, Messi. - Damy z siebie wszystko, by znaleźć się w półfinale - obiecuje ten ostatni, co jest dowodem, że dla Barcy starcia z Atletico stały się sprawą honoru. A tonując emocje - rodzajem egzaminu dojrzałości. Jeśli uda się zmóc zespół z Calderon, można porywać się na każdego w Europie.

Simeone nie może wystawić dziś dwóch graczy kluczowych Koke i Diego Godina - liderów środka pola i obrony. Jak poważna to strata? Wydaje się, że w drużynie z Calderon mniej niż jednostki liczy się system. Jeśli on działa, można rywalizować i wygrywać z każdym. Przekonał się o tym na początku stycznia Real Madryt. "Królewscy" przybyli na Calderon, gdzie Simeone posłał do gry wielu rezerwowych. Mimo wszystko gospodarze wygrali 2:0, co otworzyło im drogę do ćwierćfinału Copa del Rey. Szkoda byłoby zaprzepaścić taki wysiłek. Zwłaszcza że - jak prorokują znawcy - ten, kto dziś ocaleje po centralnym zderzeniu na Calderon, na 90 proc. sięgnie po trofeum.

Tyle o drużynach. Indywidualnie? Dziennik "Marca" pisze, że najbardziej ze wszystkich wielkiego dnia na Calderon potrzebuje Luis Suarez. Urugwajczyk szuka swojego miejsca między Messim i Neymarem, czy je może znaleźć właśnie dziś? A może znów będą go chwalić wyłącznie za mrówczą pracę? Gwiazd w Barcelonie dostatek.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.