Real Madryt - FC Barcelona. Czas gigantów

Gwiazdy Barcelony i Realu Madryt zdobyły już w tym sezonie 68 goli. Sobotnie Gran Derbi na Santiago Bernabeu znów zelektryzuje świat futbolu - pisze na swoim blogu dziennikarz Gazety Wyborczej i Sport.pl, Dariusz Wołowski.

Zagłosuj na aplikację Sport.pl LIVE!

Jeszcze w poprzednim sezonie nie decydowały o niczym. W La Liga dwa razy triumfowała Barcelona, ale jej zwycięstwa przydały się tylko na to, by zaszkodzić Realowi. Mecz na Santiago Bernabeu i zwycięstwo Katalończyków 4:3 sprawiło, że "Królewscy" zaczęli tracić szansę na pierwszą w swojej historii potrójną koronę. Dla Barcy to były wygrane pyrrusowe, jej prześladowcą stało się Atletico, które pozbawiło ją złudzeń w Champions League (ćwierćfinał) i Primera Division (ostatnia kolejka). A jak doszło do meczu z Realem o trofeum, Katalończycy przegrali finał Pucharu Króla, w którym nie mógł grać Ronaldo.

Tym razem jeszcze trudniej wskazać faworyta. Barcelona nie straciła gola w ośmiu kolejkach Primera Division, co mogłoby stanowić dowód, że nowy trener Luis Enrique odbudował grę w defensywie. Tyle że w Champions League klub z Camp Nou stracił trzy bramki, kiedy w Paryżu napotkał na swojej drodze pierwszego rywala klasy wyższej niż przeciętna. Z PSG bronił Niemiec Ter Stegen, w La Liga bramki strzeże Chilijczyk Claudio Bravo, który przez 720 minut jest niepokonany. Na Bernabeu czeka go próba ognia. Real zdobył w tym sezonie ligowym już 30 bramek (a przecież dwa mecze przegrał), z czego sam Ronaldo 15. Gdyby "Królewscy utrzymali średnią do końca rozgrywek, drużyna dotarłaby do sumy 142, a jej lider 72. Niebotyczne liczby.

Ataku Barcy nie sposób dotąd ocenić w pełni. Na Santiago Bernabeu zadebiutuje pewnie Luis Suarez. A więc w El Clasico wystąpią obaj posiadacze Złotego Buta (Ronaldo i Suarez), którzy przed rokiem zdobyli w lidze po 31 bramek. Ile wniesie Urugwajczyk do Barcelony, jakiego da jej kopa? Zobaczymy. Gdyby przydomek "Wampir" nie kojarzył się z pogryzionymi rywalami, Suarez mógłby go nawet polubić ze względu na swoje relacje z obrońcami i bramkarzami. Jest w polu karnym prawdziwym krwiożercą, który ma wszelkie dane, by poprawić katalońską efektywność.

W jednym względzie nie zmieni się nic. Barca pozostanie drużyną Leo Messiego. Przekonał się o tym młody, ambitny trener o twardej ręce, jakim jest ponoć Luis Enrique. W 73. minucie meczu z Eibar chciał dać odpocząć Argentyńczykowi i przygotował Munira do zmiany, ale Messi postanowił grać dalej, więc stanęło na zmianie Neymara. Brazylijczyk nie gra od początku sezonu, wszedł w niego po kontuzji, mimo wszystko ma już 8 goli. Jeśli dodamy do tego wyczyny w reprezentacji Brazylii, trzeba uznać, że przeżywa najlepszy okres w karierze.

W ostatnich meczach reprezentacji Neymar, Messi i Suarez trafili do siatki aż osiem razy. Gra Argentyńczyka w El Clasico wywołuje w Hiszpanii polemiki już od miesiąca. Leo jest o bramkę od legendarnego rekordu Telmo Zarry, najskuteczniejszego gracza w historii ligi hiszpańskiej. Byli tacy, którzy proponowali, że jeśli go wyrówna na Santiago Bernabeu, trzeba przerwać grę i złożyć mu specjalny hołd. Czy fani Realu chcieliby owacyjnie fetować gracza, który zdobył najwięcej goli w historii El Clasico? Niewykluczone, na owację Bernabeu zapracowali kiedyś inni gracze Barcy: Diego Maradona i Ronaldinho.

Być może jednak bohaterem wieczoru nie będzie nikt z gości. W ostatnich tygodniach to Cristiano Ronaldo najbardziej efektownie pracuje na swój trzeci tytuł piłkarza roku. Portugalczyk nie ma litości dla wszystkich legend królewskiego klubu, niedługo pobije zapewne rekord Raula, najskuteczniejszego gracza w historii Realu. "Z Ronaldo mecz zaczyna się od 1:0" - mówi Carlo Ancelotti i być może w sobotę będzie tak samo. Co na to Bravo, marzący o swoim rekordzie i tak uważna ostatnio defensywa Barcelony?

Przed sobotnim El Clasico Katalończyków czeka bardzo ważny mecz z Ajaksem w Champions League. Potknięcie jest niedopuszczalne, bo po porażce w Paryżu sytuacja zespołu stała się niejasna. Real jedzie na Anfield Road i może sobie nawet pozwolić na porażkę, ale w tak prestiżowym starciu jak to z Liverpoolem będzie chciał budować morale na sobotę.

Tym razem Gran Derbi nie będzie meczem na szczycie, ale starciem lidera z trzecią drużyną w tabeli. Liga hiszpańska się wyrównuje, Atletico odebrało Barcelonie mistrzostwo Hiszpanii, Real ograło w Superpucharze i w lidze. Do niego dołączają nieśmiało Valencia i Sevilla, co nie zmienia faktu, że El Clasico pozostaje główną atrakcją Primera Division - najcenniejszym produktem eksportowym najsilniejszej ligi świata.

Luis Suarez jest o krok od spełnienia swojego marzenia. O Barcelonie marzył od dawna. Opowiada, że po pogryzieniu Giorgio Chielliniego na mundialu w Brazylii najbardziej przeraziła go perspektywa, że Katalończycy porzucą pomysł wykupienia go z Liverpoolu. Cena 81 mln euro nie była okazyjna, zwłaszcza za gracza, który przez kilka miesięcy będzie zawieszony. "Wydawało mi się, że tym jednym wybrykiem zmarnowałem sobie karierę" - wyznał Suarez. Barca go nie zawiodła, nadchodzi czas na spłacanie długów. "Palę się do gry, ale nie mam nawet odwagi wymagać od Luisa Enrique, by pozwolił mi wyjść na Bernabeu. Jeśli zostawi mnie na ławce, zrozumiem to i zaakceptuję". Ciekawe, czy pojawienie się Urugwajczyka stanie się punktem zwrotnym dla zespołu z Camp Nou?

Dwa kolosy mają swoje wątpliwości: w Realu dotyczą one formy Ikera Casillasa i klasy Jamesa Rodrigueza. Czy warto było dać 80 mln za Kolumbijczyka, czy nie lepiej było przeznaczyć tę astronomiczną kwotę na zatrzymanie Angela Di Marii? Czy Toni Kroos zapełni wyrwę po Xabim Alonso? Tego dowiemy się za jakiś czas. Jak będzie wyglądała Barca z Suarezem? Czy dekadencja rozpoczęta w schyłkowym okresie pracy Pepa Guardioli jest nieodwracalna? A może Luis Enrique stanie się symbolem odrodzenia? Jeśli nie, to będzie trzeba współczuć fanom z Camp Nou, a może przede wszystkim Neymarowi i Suarezowi - zakochanych w Barcy w okresie, gdy była nietykalna. Jak piękność, której upływ czasu nie pomaga.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.