Primera Division. W Premier League nie będą tęsknić za Suarezem

Luis Suarez to specjalny przypadek. Kwestia czasu, kiedy znowu da o sobie znać. Tak przynajmniej twierdzi szef Premier League Richard Scudamore, który zapewnia, że w Premier League nikt nie będzie za Urugwajczykiem tęsknił, a Liverpool dobrze zrobił, sprzedając napastnika.

Urugwajczyk, po tym jak ugryzł Giorgio Chielliniego w meczu fazy grupowej na brazylijskim mundialu, został zawieszony przez FIFA na cztery miesiące i nie może brać udziału w jakiejkolwiek działalności piłkarskiej. W międzyczasie 27-latek przeszedł jednak do Barcelony za 75 milionów funtów. Teraz Suarez czeka na wynik apelacji, ale w Premier League już mało kto za nim tęskni. - Nie mogę powiedzieć, że jest mi przykro, że odszedł - przekonuje Richard Scudamore.

Suarez został w zeszłym roku wybrany najlepszym piłkarzem roku w Premier League po tym, jak strzelił 31 bramek w 33 spotkaniach "The Reds". Szef Premier League zapewnia, że docenia jego talent i przyznaje, że to wielki piłkarz, ale czynniki pozaboiskowe sprawiają, że decyzja Liverpoolu o sprzedaży go była słuszna. Suarez już wcześniej ugryzł jednego z rywali (Branislava Ivanovicia), a także był "bohaterem" rasistowskiego skandalu, w którym miał w niecenzuralnych słowach odnosić się do Patrice'a Evry z Manchesteru United.

- Został wybrany na piłkarza roku przez kolegów z boiska i nie da się ukryć, zasłużył na to. To było coś fantastycznego, że zaliczył taki sezon na naszych boiskach, ale gdy skandale z jego udziałem ciągle się powtarzają, możesz tylko czekać, aż on znowu coś zrobi. Po tym, co wydarzyło się w lecie, Liverpool musiał podjąć decyzję. Tym razem wydarzyło się to w reprezentacji, więc klub i nasza liga na tym prawie nie ucierpiały, ale trzeba się było podjąć refleksji, czy zatrzymywanie go na siłę to dobry pomysł - dodaje Scudamore.

W czwartek o 14.00 Trybunał w Lozannie ogłosi swój werdykt i dowiemy się, czy kara dla Suareza zostanie skrócona lub złagodzona. Barcelona domaga się, by Urugwajczykowi pozwolono przynajmniej trenować ze swoim nowym klubem. W tej chwili nie może nawet obejrzeć swoich kolegów z drużyny z wysokości trybun.

Kara jest przy tym najdłuższą tego typu, jaką nałożyła FIFA w całej swojej historii. Ciężko orzec, czy apelacja przyniesie efekt, jednak w związku ze zbliżającym się sezonem ligowym zarówno Suarezowi, jak i Barcelonie zależy na tym, by decyzja była nie tylko pozytywna, ale i podjęta jak najszybciej. - Na wniosek wnoszących odwołanie i w porozumieniu z FIFA, TAS przeprowadził przyspieszoną procedurę arbitrażową. Z tego powodu decyzja zostanie ogłoszona w tak krótkim czasie, Trybunał zastrzega sobie jednak możliwość dalszego badania sprawy w przyszłości - czytamy w specjalnym oświadczeniu.

Gdyby werdykt się uprawomocnił, Suarez nie mógłby zagrać w żadnym spotkaniu Copa America w 2015 roku. Opuściłby też kilka meczów eliminacji mistrzostw świata 2018 i część sezonu w Primera Division.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.