Superdrużyna

Jeśli ideałem Florentino Pereza było odtworzenie galaktycznej drużyny z 2002 roku, to mu się chyba udało. Bezdyskusyjne zwycięstwo nad Sevillą nie wymagało od Realu nawet maksimum zaangażowania i wysiłku.

Czytaj bloga Dariusza Wołowskiego >>

Bohaterem wieczoru był Toni Kroos, 24-letni Niemiec, debiutujący w klubie z Madrytu. To niemal szokujące, że można wskoczyć do najszybszego bolidu w Europie, chwycić za kierownicę i poprowadzić go tak płynnie. Sevilla nie postawiła Realowi twardych warunków, nie była w stanie. "Królewscy" wygrali tak pewnie, z taką łatwością, z jaką zwyciężali wcześniej tylko galaktyczni. 12 lat temu Florentino Perez wierzył, że da się upchnąć w składzie Zidanów i Pavonów. Isco i Illarramendi, którzy skalą talentu przerastają Pavona trzykrotnie, weszli tylko na ostatnie minuty. Gdyby ktoś chciał szukać dziury w całym, może zwrócić oczy na Jamesa Rodrigueza. Drugi z wielkich debiutantów wniósł do drużyny znacznie mniej niż zwykł to robić Angel Di Maria. Podmieniając tę dwójkę, Real wyglądałby dziś na zespół doskonały.

James, Kroos, Modric - tak wyglądała druga linia "Królewskich". A przecież jeszcze niedawno niejaki Jose Mourinho przekonywał kategorycznie, że powinno ją tworzyć trzech graczy defensywnych. Co więcej, 10 miesięcy temu, podczas pierwszej wizyty na Camp Nou, Carlo Ancelotii wypchnął do drugiej linii Sergio Ramosa. Dziś Włoch nie musi już płonąć ze wstydu. Stworzył drużynę, która tryska nadmiarem talentu i polotu w każdej formacji.

Największym fenomenem pozostaje jednak Cristiano Ronaldo. Razem z reprezentacją Portugalii "odbył" taki mundial, który mógł fundamentalnie zachwiać jego wiarą w siebie. Portugalczyk jest jednak graczem o stalowych nerwach. Przybył do Madrytu 5 lat temu, początki były koszmarnie trudne. Wielu innych dałoby sobie spokój po nieustannym odbijaniu się od ściany stworzonej przez Leo Messiego i Barcelonę. Mógł wrócić na Old Trafford, do Premier League, gdzie zawsze byłby królem własnego podwórka. Ale on miał odwagę chcieć zostać królem światowej piłki. I w końcu nim został.

Podobnie jak w 2002 roku Real znów jest zespołem wyznaczającym futbolowe trendy. Po 12 latach gonitwy, to "Królewscy" będą w tym sezonie gonieni. W Primera Division muszą odebrać tytuł Atletico Madryt, a przede wszystkim obronić swoją pozycję w Champions League. Nikomu się to nie udało i nawet takiej superprodukcji udać się nie musi. Przed rokiem w tym samym miejscu był przecież Bayern Monachium.

Słówko o Sevilli? Real nie musiał się spocić, by ją pokonać. Grzegorz Krychowiak zagrał jednak niezły mecz. A już na pewno idealnie trafił z wyborem ligi. Jest rówieśnikiem Kroosa, ma czas by wciąż się uczyć. Liga hiszpańska charakteryzuje się tym, że podział na piłkarzy grających i przeszkadzających w grze jest zatarty. Polak w destrukcji już jest znakomity, zostanie jednak zmuszony do rozgrywania. Jeśli sobie poradzi, stanie się pomocnikiem europejskiej klasy.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.