Puchar Króla. Bale musi poprowadzić Real do zwycięstwa

Finał Pucharu Króla to kluczowy mecz dla każdego, ale dla Garetha Bale'a to największe wydarzenie w jego dotychczasowej karierze. Pod nieobecność Cristiano Ronaldo wszystkie oczy zwrócone są na niego.

Rozpędzał się długo, lecz gdy już to zrobił, uciszył swoich krytyków. 19 bramek i 15 asyst pozwoliło mu nieco odpędzić dyskusje na temat pieniędzy, jakie przeznaczył na niego Real Madryt (różne źródła mówią o 91 lub 100 mln euro). Lecz w przyszłości tę kwotę będzie przeliczało się na trofea, gdyż piłkarza za takie pieniądze nie kupuje się na mecze z Realem Valladolid (zdobył hat tricka) czy Rayo Vallecano (dwie bramki), tylko na spotkania z Barceloną czy Bayernem Monachium. Puchar Króla to szansa na pierwsze trofeum dla Realu w tym sezonie. I pierwsze z Bale'em w składzie. A Walijczyk nie jest przyzwyczajony do sięgania po puchary.

W Tottenhamie Hotspur zdobył Puchar Ligi w sezonie 2007/08, choć jego wkład był niewielki. Zagrał zaledwie 72 minuty w meczu trzeciej rundy. Rok później w finale tych samych rozgrywek wszedł w dogrywce podczas spotkania z Manchesterem United, lecz jego Tottenham przegrał po rzutach karnych. Poza tym jako swoje największe osiągnięcie może uznać 4. miejsce w angielskiej Premier League czy ćwierćfinał Ligi Mistrzów z Tottenhamem (z Realem jest już w półfinale).

Nieobecność Cristiano Ronaldo tylko zwiększy presję. Teraz to on jest największą gwiazdą swojej drużyny. - Będzie nam brakowało piłkarza o niesamowitych umiejętnościach, lecz być może jego absencja zmotywuje wszystkich jeszcze bardziej - powiedział trener Realu, Carlo Ancelotti. Bale'a to zmotywuje na pewno. Gdy grał obok Portugalczyka, w 30 spotkaniach zdobył 11 bramek. Szalał dopiero, gdy Cristiano Ronaldo nie grał, strzelając 8 bramek w 8 meczach. Dość powiedzieć, że 7 z 14 ligowych goli zdobył bez CR na boisku.

Jednak jego dyspozycja w najważniejszych meczach pozostawia wiele do życzenia. W obu El Clasico rozczarował - podczas meczu na Camp Nou (1-2) idealnie wpasował się do bezbarwnego Realu, który z nim w składzie (grał 61 minut) nie stwarzał żadnego zagrożenia. Jeszcze wtedy nie prezentował się najlepiej pod względem fizycznym, w dodatku grał jako "fałszywa dziewiątka", co wcześniej mu się nie zdarzało, lecz wielu zaczęło się obawiać, iż przeznaczone na niego pieniądze zostały wyrzucone w błoto. Również w spotkaniach z Atletico Madryt nie olśnił, jego jedynym wkładem była jedna asysta. W Copa del Rey w tym sezonie nie grał zbyt często - zaledwie 297 minut, czyli 41 proc. możliwego czasu gry. Bramki nie strzelił, zaliczył jedynie asystę z Espanyolem.

Bale musi w końcu udowodnić, że stać go na poprowadzenie swojej drużyny do zwycięstw w kluczowych spotkaniach. Na swoje nieszczęście będzie musiał udowadniać to w każdym kolejnym meczu, każdym finale. Inaczej jego krytycy znów się ożywią.

Więcej o:
Copyright © Agora SA