Czy Barcelona ucierpi bez rewolucji?

Jeśli kibice Barcelony szukali przynajmniej jakiegoś pocieszenia w sezonie pozaboiskowego chaosu i piłkarskiej stagnacji, to właśnie wyglądając letniej rewolucji - z lub bez Taty Martino w roli szkoleniowca. Zresztą nie ma chyba osoby, która kwestionowałaby sens transferowej ofensywy w Katalonii. - pisze dla Sport.pl Michał Zachodny, bloger, współpracownik m.in. Goal.com, scout i analityk InStat Football.

W obecnej sytuacji Barcelony narzuca się oczywiste skojarzenie z zakazem transferów, który latem 2009 roku otrzymała od FIFA Chelsea. Londyński klub został ukarany za nielegalne postępowanie przy zatrudnianiu utalentowanego francuskiego nastolatka, Gaela Kakuty. Jednak te zdarzenia się różnią - Chelsea miała o tyle łatwiej, że wystarczyło dogadać się z Lens w sprawie odstępnego, by FIFA cofnęła zakaz po kilku miesiącach. W przypadku Barcelony mowa jest o śledztwie dotyczącym kilku nastoletnich piłkarzy - klub z Katalonii ma 90 dni na wyjaśnienie tych kwestii. Można sobie jednak wyobrazić, że oprócz nerwowej pracy nad tą sytuacją, dyrektor sportowy Andoni Zubizarreta będzie zmuszony do przygotowania planu awaryjnego.

A jest o czym myśleć. Obecny skład Barcelony oczywiście nie należy do słabych czy niepotrafiących walczyć z najlepszymi o tytuły, ale bez wątpienia przechodzi on przez sezon stagnacji wobec wygasających karier kilku kluczowych piłkarzy. Do dziś było wiadomo, że latem odejść mieli Carles Puyol i Victor Valdes, a coraz mniej ma zależeć od Xaviego czy Javiera Mascherano - zresztą Zubizarreta już zdążył się pochwalić, że znalazł następcę dla zasłużonego bramkarza.

Tym golkiperem był w powszechnym przekonaniu Marc-Andre ter Stegen, 21-letni Niemiec grający w Borussii Moenchengladbach. Chętnie włączający się do rozegrania akcji, aktywny na przedpolu i ze świetnym refleksem miał zdaniem wielu ekspertów z miejsca wskoczyć do bramki Barcelony i to bez poczucia żadnej straty jakości. W ostatnich kilku dniach pochwalono się kolejnym transferem - 17-letniego Chorwata Alena Halilovicia z Dinama Zagrzeb, który od lat był obserwowany przez skautów klubu z Camp Nou. "Wiem, że to może zabrzmieć pretensjonalnie - mówił o Halihoviciu dyrektor Dinama, Zdravko Mamić - ale on naprawdę jest zawodnikiem o charakterystyce Leo Messiego".

Te dwa transfery jednak nie zamykały listy życzeń Barcelony - przede wszystkim na Camp Nou zidentyfikowano potrzebę zakupienia środkowego obrońcy. Wobec czystki, jaką ma zamiar w Chelsea przeprowadzić Jose Mourinho, oczywistym celem wydawał się brazylijski stoper David Luiz. Przygotowywana od miesięcy miała być też wymiana z włoskim Juventusem - Barcelona chciała na Camp Nou ściągnąć dynamicznego środkowego pomocnika Arturo Vidala, oddając do Turynu krytykowanego i chimerycznego skrzydłowego, Alexisa Sancheza. Czy te plany przyjdzie Barcelonie odłożyć na kolejne lata, z dużą dozą prawdopodobieństwa tracąc szansę na zatrudnienie dwóch utalentowanych i potrzebnych jej piłkarzy?

Niewiele może zmienić to, że zarówno w sprawie ter Stegena, jak i Halihvicia podpisano przed nałożeniem zakazu transferowego - Barcelona przecież nie może w najbliższych dwóch okienkach rejestrować piłkarzy. Więc Niemiec i Chorwat możliwe, że pozostaną związani umowami z Barcą, ale będą musieli szukać klubu, w którym spędzą kolejny rok, zanim hiszpański związek piłki nożnej wpisze ich na swoje listy. "Wczytując się w decyzję FIFA, nie można nic jednoznacznie przesądzić - twierdzi Tomasz Pasieczny, ekspert od piłkarskiego prawa transferowego. - W praktyce Komitet FIFA nie odnosi się do ich sytuacji, ale można się spodziewać, że przy apelacji ta kwestia zostanie wyjaśniona. Być może będzie musiał się nią zająć Sportowy Sąd Arbitrażowy (CAS) w Lozannie. Na tę chwilę trudno jednoznacznie ocenić szansę na transfery Niemca i Chorwata".

Zakaz może także skomplikować poszukiwania... nowego trenera. Jeśli prawdą są doniesienia o rezygnacji Taty Martino z prowadzenia Barcelony po tym sezonie, łatwiej przekonać byłoby potencjalnych kandydatów dostępnością określonego budżetu transferowego i wizją zatrudnienia kilku utalentowanych piłkarzy. Ścieranie się z (zatrzymanymi w klubie?) "starymi" kluczowymi zawodnikami Barcy mogłoby utrudnić pracę w pierwszym roku, wpłynąć znacząco na reputację i popularność takiego szkoleniowca. Z mocnymi charakterami w szatni już teraz nie jest to tak wymarzone i łatwe stanowisko - o czym mówił mający problemy ze zmotywowaniem składu Guardiola, jak i pokazuje na swoim przykładzie Martino.

Czy wobec tego Barcelona będzie musiała zaufać wypożyczonym? Zarówno Gerard Deulofeu, który na rok trafił do Evertonu, jak i wysłany do Celty Vigo Rafinha spisują się ponad oczekiwania, ale w nieoficjalnych planach klubu dotyczących tej dwójki były kolejne sezony spędzone poza Camp Nou. Roberto Martinez mówił, że chętnie skrzydłowego zatrzymałby w Anglii. Z kolei drugi skrzydłowy wydatnie przyczynił się do mocnej pozycji Celty w środku tabeli. Awaryjne ściąganie ich do Barcelony mogłoby nie tylko zaburzyć ich rozwój, ale też niekoniecznie podnieść poziom drużyny - raczej poszerzając opcje rezerwowe.

Pozaboiskowe wydarzenia w Barcelonie dają wyobrażenie klubu, który wszedł na ruchome piaski - każdy ich ruch, decyzja to kolejna zapaść w przestrzeń, zagrożenie dla stabilnego funkcjonowania. Skoro do tej pory choćby skandal z transferem Neymara tak wpłynął na postawę samego zawodnika i drużyny, trudno nie odnieść wrażenia, że zadanie pozostania w walce do samego końca na wszystkich trzech frontach stało się dla piłkarzy jeszcze trudniejsze. Teraz to też szansa dla nich, by udowodnić, że ich ostatnio powszechnie kwestionowany charakter wciąż jest mistrzowski - co, wobec zakazu transferowego, i tak wcale nie musi oznaczać ostatniego podrygu tej potrzebującej rewolucji Barcelony.

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Agora SA