Copa del Rey. Błogosławiony finał?

Barcelona i Real Madryt zmierzą się po raz siódmy w finale Pucharu Króla. 19 kwietnia, prawdopodobnie na Estadio Mestalla w Walencji, choć ?Królewscy? chcieli grać na Camp Nou.

O lidze hiszpańskiej czytaj na blogu Dariusza Wołowskiego

Copon, czyli Pucharzysko, słowo użyte przez dziennik "Marca", ma podkreślać wagę wydarzenia. Trzy dni przed pierwszymi meczami półfinału Champions League Real Madryt i Barcelona zagrają o Puchar Króla. W dotychczasowych sześciu finałach rozegranych przez dwa najbogatsze hiszpańskie kluby jest remis 3-3. W 2011 roku na Mestalla Królewscy pokonali Katalończyków 1-0 po główce Cristiano Ronaldo w dogrywce. To był drugi mecz z serii czterech Gran Derbi, które poruszyły, ale też ze względu na swoją brutalność zniesmaczyły Europę.

Tym razem napięcie będzie mniejsze, choć stawka się nie zmienia. O ile trzy lata temu Jose Mourinho z Pepem Guardiolą prowadzili coś w rodzaju osobistej wojny, o tyle trudno wyobrazić sobie Carlo Ancelottiego i Gerardo Martino w podobnych rolach. Nie zmienia to faktu, że gdyby Barca i Real trafiły na siebie w Champions League, mielibyśmy klasyczny tryptyk w zaledwie 10 dni. Przed starciami 1/8 finału pozostaje on jednak wyłącznie w fazie spekulacji.

"To jest nasza Barcelona" - napisał na okładce kataloński "Sport" po rewanżowym spotkaniu półfinału z Realem Sociedad (1-1). Leo Messi znów zdobył bramkę, jest najlepszym strzelcem Copa del Rey, ale zdaniem katalońskiego dziennika, na tydzień przed wizytą na Etihad Stadium w Manchesterze, drużyna odnajduje swoją lepszą wersję. "Marca" oceniła nawet, że Barca zagrała jeden z najlepszych meczów w sezonie. Bój z City ma być hitem 1/8 finału Ligi Mistrzów. Z pewnością Katalończycy woleliby grać hity trochę później. Będą mieli okazję 19, może 18 kwietnia, bo niewykluczone, że finał zostanie przesunięty.

Póki co o faworycie finału wspominać trudno, choć wszystkie hiszpańskie media uruchomiły ankiety. W "Marce" Real zdobył 65 proc. głosów, w "El Pais" 65 proc. zbiera Barcelona. Redaktor naczelny "Asa" przekonuje, że dziś to Królewscy są lepsi. "Real już był w finale, Barca nie mogła go opuścić" - powiedział Martino, który swój pierwszy w życiu klasyk wygrał 2-1 na Camp Nou.

Nie da się jednak przewidzieć, w jakim stanie będą 19 kwietnia obaj wielcy rywale. Oczy wszystkich zwrócone będą nie tylko na Ronaldo i Messiego, ale przede wszystkim na Ikera Casillasa, który jako pierwszy bramkarz w historii rozgrywek dotarł do finału nie puszczając gola. 720 minut, jeśli wytrzyma do 810, Real będzie bliski sukcesu. Chyba że, jak trzy lata temu, rozstrzygać będzie dogrywka.

"Marca" pisze o błogosławionym finale, podkreśla, że jest on nobilitacją dla Copa del Rey, najstarszych rozgrywek w kraju. Gerardo Martino, pytany o zmęczenie zawodników, tłumaczy, że piłkarz nie męczy się grając w finałach. Z pewnością dla jednych i drugich będzie to wielki test, tyle że w kwietniu wpisze się on w wir walki w La Liga i Champions League. I obie strony, dziś tak zadowolone z możliwości gry w finale Pucharu, spojrzą na to inaczej.

Prasa hiszpańska plotkowała, że Real zabiegał o to, by grać na Camp Nou. Widać, czuje się mocny. To uczucie potwierdzają wyniki w lidze, a przede wszystkim półfinał z Atletico, nadspodziewanie łatwy dla Królewskich. Drużyna Ancelottiego przeżywa dobre dni, optymizm w Madrycie rośnie. Nikt nie wspomina już nawet o stracie Mesuta Oezila, trudno byłoby go w ogóle upchnąć w podstawowym składzie.

Puchar Króla nie przestaje być trofeum pocieszenia, ale z pewnością renoma finałowych rywal dodaje mu blasku. Urugwajski gracz Diego Ifran z Realu Sociedad zamieścił na Twitterze tekst, w którym zarzuca hiszpańskim sędziom, że zrobili, co się dało, by przepchnąć dwa najbogatsze kluby do decydującego starcia. "Kieruje nimi strach? Są zobligowani, są przekupieni, są ich kibicami? Nie rozumiem" - napisał.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.