Primera Division. Casillas w skórze Dudka

Iker Casillas nie puścił gola przez 682 minuty, poprawiając rekord Realu Madryt ustanowiony przez Paco Buyo prawie dwie dekady temu. To nagroda za profesjonalizm, ale przede wszystkim cierpliwość kapitana reprezentacji Hiszpanii.

Karkołomna konstrukcja, którą wbrew doświadczeniu i logice stworzył w bramce Realu Madryt Carlo Ancelotti, przynosi zaskakująco dobre wyniki. Nowy trener "Królewskich" jest w pełni świadomy, że pozycja między słupkami to w piłce ostatni bastion opierający się rotacjom. Można z meczu na mecz wymieniać graczy z pola: obrońców, pomocników, napastników, byle nie bramkarzy. Teoretycy i praktycy futbolu przysięgają, że facet z numerem 1 na plecach musi mieć spokój i 100 proc. poparcia.

Jak widać jednak, wcale nie musi. Przychodząc na Santiago Bernabeu, Ancelotti miał wprowadzić spokój po konwulsyjnej erze Jose Mourinho. Nie jest jednak do tego stopnia konformistą, by jak większość ludzi w Hiszpanii, uznać Ikera z góry za świętego. Włoch przyjął założenie, że nawet ktoś z tak imponującą pozycją jak Casillas (laureat nagrody Księcia Asturii) musi być lepszy od konkurentów.

Czy jest? Niech każdy sam oceni. Na pewno jednak Diego Lopez to specjalista najwyższej klasy, więc trudno oburzać się na włoskiego trenera, że jego wstawił do bramki Realu. Chcąc jednak, by wilk był syty i owca cała, dał też szansę Casillasowi. Kapitan reprezentacji mistrza świata dostaje prawo gry w rozgrywkach pucharowych. Wydawało się, że to tylko gest obliczony na obłaskawienie gracza symbolicznego dla klubu z Santiago Bernabeu i ocalenie jego szans wyjazdu na mundial w Brazylii.

Złośliwi mogliby nawet powiedzieć, że Casillas znalazł się teraz w skórze Jerzego Dudka. Kiedy Polak w 2007 roku zmieniał Liverpool na Madryt, był przez ówczesnego trenera Bernda Schustera wystawiany w rozgrywkach Pucharu Króla, żeby mu na ławce nie zaśniedział. Bezsilny Dudek mógł tylko przez cztery lata opowiadać w wywiadach, jak trudno zachować koncentrację i motywację do harówy na treningach, kiedy wchodzi się do gry sporadycznie.

W wypadku Ikera ogromną różnicę robi jednak Liga Mistrzów, w której także staje w bramce Realu. A jak wiadomo, "Królewscy" marzą o odzyskaniu tytułu najlepszego klubu Europy sto razy goręcej niż o odebraniu Barcelonie mistrzostwa Hiszpanii. Gdyby więc na koniec sezonu Real wygrał potrójną koronę, dokonania Lopeza zostałyby przyćmione przez Casillasa.

Wydawało się, że rotacja w bramce Realu, którą sam Ancelotti uważał za coś nienormalnego, jakoś się skończy. Tymczasem zaczyna się luty, a system gry na zmiany między Lopezem i Casillasem trwa w najlepsze. Co więcej, wygląda na to, że nikomu nie szkodzi. Real nie przegrał 20 ostatnich meczów, wyrównując najlepsze osiągnięcie drużyny prowadzonej przez Jose Mourinho.

Osiem kolejnych spotkań "Królewscy" zakończyli na zero po stronie strat. Iker pobił rekord Paco Buyo z sezonu 1994-95, kiedy ten nie pozwolił się pokonać przez 658 minut. Casillas nie przepuścił bramki przez 682 minuty, od wygranego spotkania z Galatasaray (4-1) w Champions League. Ancelotti chwali bramkarzy (pucharowego i ligowego), ale też całą defensywę. A przecież w poprzednim sezonie gra Pepe i Ramosa na środku obrony doprowadzała Mourinho do białej gorączki. Za wybawienie uważał Raphaela Varane'a, dziś młody Francuz wraca po kontuzji, ale nikt nie oczekuje go już jak zbawiciela.

Casillas nie chce już publicznej debaty na temat swojej sytuacji w klubie. Mówi, że nudzi to nawet jego. Wiadomo już, że nie odejdzie z Realu, co sugerował jakiś czas temu on i jego partnerka Sara Carbonero. Syn Martin mógł urodzić się w Madrycie.

Ciekawe, jaki będzie finał tego wielkiego bramkarskiego eksperymentu, który wcielił w życie Ancelotti, trochę wbrew sobie samemu? Jak zwykle ocenią to wyniki. Jeśli będą takie jak ostatnio, Włoch uznany zostanie za wizjonera. Gorzej, kiedy Lopez, lub Casillas popełnią jakiś nawet drobny błąd, w ważnym meczu. Wtedy Ancelotti będzie miał ciężkie życie.

Może nawet już w niedzielę, kiedy Real wyjedzie do Bilbao na pojedynek ligowy z Athletic? Nie wiadomo, czy zagra Gareth Bale, jeśli nie, to zastąpi go Jese, który zdobył zwycięskiego gola z Espanyolem w Pucharze Króla, po czym ogłosił, iż daje sobie cztery lata na wygranie Złotej Piłki. Póki co mógł się tylko sfotografować z trofeum za zgodą jego posiadacza Cristiano Ronaldo.

Dyskutuj z autorem na jego blogu "W polu karnym" >>

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.