Mecz był niemrawy, bo od pierwszej minuty było wiadomo, czyim awansem musi się zakończyć. Trzeba było jednak doprowadzić tę formalność do końca, i tak też się stało.
Zaczęło się od niespodzianki - w 17. min niezbyt dobrze współpracująca z rezerwowym bramkarzem obrona się spóźniła, Viguera dostał dobrego krosa i sprytnym, technicznym trąceniem piłki głową pokonał bramkarza Barcelony.
W 35. min był już remis dzięki dobrej klepce Katalończyków, zakończonej dobrym strzałem Adriana przy bliższym słupku.
Druga połowa należała do bardzo aktywnego, głodnego goli Davida Villi. Hiszpan najpierw pięknie przyłożył w 56. min, a trzy minuty później dobrze dołożył nogę do świetnego podania Tella.
Pod koniec wszedł i pokazać się próbował młodziutki Deulofeu, ale ani jego próba przelobowania bramkarza, ani dobre rajdy między obrońcami nie przyniosły skutku.
We wtorek Real Madryt pokonał trzecioligowy Alcoyan 3:0, w sumie w dwumeczu wygrywając 7:1.