Hiszpania na Euro 2012. Mistrz bez zęba na przedzie

Hiszpanie mogą zostać pierwszą drużyną, która obroni tytuł. A gwiazdą być może zostanie piłkarz, który nie gra ani w Barcelonie, ani w Realu Madryt

https://www.sport.pl/pilka/0,125432.html >"> Ole, ole, ole, ola! Trybuna Kibica zawsze pełna

Od czterech lat nie ma na nich mocnych. Zwyciężyli na Euro 2008 w Austrii i Szwajcarii, dwa lata później w RPA zostali mistrzami świata. Są jedną z czterech drużyn, którym udało się triumfować w następujących po sobie mistrzostwach kontynentalnych i świata.

Jeszcze nikt jednak nie zdobył trzech trofeów z rzędu. Nikt nie obronił mistrzostwa Europy. Najbliżej byli piłkarze RFN, którzy cztery lata po zwycięstwie w 1972 r. ulegli w finale - po karnych - Czechosłowacji.

- To z nami trzeba tu wygrać i wszyscy to wiedzą. Od pierwszego dnia będziemy skoncentrowani, na wpadki nie możemy sobie pozwolić, bo chcemy przejść do historii - przekonuje David Silva, skrzydłowy Manchesteru City.

Trener Vicente del Bosque wie jednak, że wśród swoich spełnionych już gwiazd musi na nowo rozbudzić apetyt wygrywania i rozsądnie dysponować siłami podstawowych zawodników, eksploatowanych w klubach przez ponad dziewięć miesięcy. Trzon kadry do maja ścierał się w lidze i pucharach, na zgrupowanie dotarł 18 dni przed ME.

Ale największym problemem selekcjonera nie jest przemęczenie gwiazd, lecz obsadzenie roli napastnika. W grudniu podczas klubowych mistrzostw świata nogę złamał David Villa, prawie pół roku nie miał kontaktu z piłką i nie było do końca wiadomo, czy zagra na ME. - On haruje jak nikt inny, ME to jego cel, zrobi wszystko, by zagrać - mówił w marcu agent piłkarza Victor Ońate. Do ostatnich dni trwała walka zespołu lekarzy i trenerów od przygotowania fizycznego o powrót najskuteczniejszego napastnika w historii reprezentacji.

Hiszpanie od Villi są wręcz uzależnieni. Na Euro 2008 z czterema trafieniami był królem strzelców, dwa lata później na MŚ w RPA zdobył pięć z ośmiu bramek dla zespołu, który tylko w dwóch meczach strzelił więcej niż jednego gola. Choć jego styl sieje postrach wśród defensorów rywali, bo stwarza mnóstwo okazji do strzelenia bramki, to ewentualni zastępcy wielkiego uznania w oczach del Bosque nie znajdują.

Czwarty strzelec w historii hiszpańskiej reprezentacji Fernando Torres tak długo szukał formy w Chelsea (pięć miesięcy bez gola), że nie załapał się do kadry na towarzyski mecz w lutym z Wenezuelą. W ostatnich dwóch latach w kadrze do siatki rywali trafiał czterokrotnie (w 20 meczach), jednak w spotkaniu o stawkę strzelił po raz ostatni we wrześniu 2010 r. ze słabiutkim Liechtensteinem.

Fernando Llorente, który w Athleticu Bilbao bramki strzela niemal na zawołanie, w kadrze na gola czeka od października 2010 r. Dodatkowo del Bosque długo widział w nim raczej gracza do zadań specjalnych niż zawodnika pierwszej jedenastki. Tak jak podczas MŚ w RPA, gdzie zagrał tylko z Portugalią. Wszedł w 58. minucie, a chwilę później padł zwycięski gol. To się jednak może zmienić, bo wiosnę Bask miał fantastyczną. I stał się znienacka kandydatem na najjaśniejszą gwiazdę obrońców tytułu.

Roberto Soldado, snajper Valencii, choć już w trzecim kolejnym sezonie ustrzelił ponad 20 goli, do kadry przebić się nie może. Del Bosque pod uwagę brał także Álvaro Negredo z Sevilli, a nawet Raula, który w kadrze nie grał od sześciu lat.

- W tym kraju jest tylu napastników, że wystarczy dla reprezentacji olimpijskiej i jeszcze kilku innych - uspokaja del Bosque.

Dziennik "El Pais" zastanawiał się, czy w ogóle reprezentacji potrzebny jest klasyczny napastnik. "Węgrzy w 1954 r., Real z Alfredo Di Stefano, reprezentacja Holandii z Cruyffem czy obecna Barcelona w różnych epokach imponowały piękną i skuteczną grą pomimo braku snajpera. Dlaczego nie miałaby tak grać Hiszpania?" - pisał Ladislao Mońino.

Gra oparta na dużej liczbie podań na małej przestrzeni, wymienności pozycji idealnie wpisuje się w styl reprezentacji Hiszpanii. - Fabregas, Iniesta i Silva mogą razem genialnie współpracować i strzelać mnóstwo goli - uważa jeden z asystentów trenera.

Del Bosque takie rozwiązanie testował dwukrotnie - w sparingu z Kolumbią wygranym 1:0, gdzie tercet z przodu utworzyli Iniesta, Pedro i Silva, a następnie w eliminacjach ME w meczu ze Szkocją, kiedy przesunął Villę na lewę skrzydło, a fałszywym napastnikiem uczynił Silvę. Hiszpanie zwyciężyli wówczas 3:1.

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Agora SA