Primera Division. Nieczyste zagrywki piłkarzy Rayo i Villarreal. Prosili, by rywale oddali im punkty

Pomocnik Rayo Vallecano Michu przyznał w rozmowie z hiszpańskim radiem Cope, że podczas meczu ostatniej kolejki Primera Division, który decydował o tym czy jego drużyna pozostanie w lidze, poprosił jednego z piłkarzy przeciwnika (Granady), o to by jego drużyna straciła gola. Chwilę później Rayo strzeliło zwycięską bramkę i utrzymało się w lidze hiszpańskiej.

Tak się kibicuje! Trybuna Kibica otwarta dla wszystkich

Przed 38. kolejką Primera Division o utrzymanie walczyły aż cztery zespoły. Granada miała 42 punkty, Villarreal 41 punktów, a Rayo i Real Saragossa po 40 oczek. W ostatni weekend ligi Rayo grało z Granadą, a Villarreal podejmowało u siebie Atletico Madryt.

Gdy w 88. minucie meczu Radamel Falcao strzelił gola na 1:0 dla Atletico, było niemal pewne, że Granada zostanie w lidze. Rayo było zaś w tym momencie w strefie spadkowej, bo Saragossa wygrywała 2:0 z Getafe.

Gdy wieść o bramce dla Atletico rozeszła się wśród graczy Rayo, napastnik drużyny - Michu - podbiegł do grupki zawodników Granady i przedstawił sytuację na dnie tabeli ligi. Po chwili poprosił, aby Granada straciła gola, bo ewentualna porażka nie skutkowałaby ich spadkiem z ligi, a dla klubu z Vallecas oznaczała pozostanie w Primera Division.

- Kiedy dowiedziałem się o bramce dla Atletico, powiedziałem o tym jednemu z graczy Granady - już nie pamiętam komu. On odpowiedział: "naprawdę? Przyrzeknij mi to!" - opowiadał Michu w wywiadzie dla radia Cope.

Z telewizyjnej analizy wynika, że gracz Rayo poprosił o "przysługę" Inigo Lopeza. Dwie minuty później gracze Granady dopuścili do sytuacji bramkowej, w której niekryty przez nikogo Raul Tamudo pokonał bramkarza rywala po strzale głową. Ta bramka dała trzy punkty Rayo i w efekcie utrzymanie się w Primera Division na kolejny rok. Do drugiej ligi spadło Villarreal.

Nieudane "negocjacje" Camunasa i Marcheny...

Materiały filmowe z meczu Villarreal - Atletico pokazały, że piłkarze gospodarzy również zwracali się do rywali z Atletico, aby ci nie zabiegali o zwycięstwo. W momencie gdy Malaga prowadziła ze Sportingem Gijon, klub ze stolicy Hiszpanii nie miał szans awansować na czwarte miejsce w lidze. Wtedy to Javi Camunas krzyczał do jednego z graczy Atletico: "Malaga zdobyła bramkę. Nie macie tu nic do roboty!"

"Diego, Malaga prowadzi 2:0" - krzyczał do byłego gracza Wolfsburga Carlos Marchena.

Co ciekawe, w Hiszpanii nikt nie krytykuje zachowania Michu, piłkarzy Granady i Villarreal. O obu sytuacjach pisze się bez słowa komentarza. Spraw tych nie traktuje się w kategoriach oszustwa, a żadnego piłkarza nie oskarża się o korupcję.

My też mamy zdanie! Dzielimy się nim na Facebook.com/Sportpl ?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.