Liga hiszpańska. Mirandés sensacją Pucharu Hiszpanii

Czasami w życiu jest tak, że biedny jest szczęśliwszy od bogatego - filozofuje Carlos Pouso, trener sensacyjnego półfinalisty Pucharu Hiszpanii. Maleńkiemu trzecioligowcowi kibicuje cały kraj

My też mamy zdanie! Dzielimy się nim na Facebook/Sportpl ?

W środę Pablo Infante, magister zarządzania Uniwersytetu w Burgos, przejechał samochodem 50 km i o 7 rano otworzył bank. Kilka godzin wcześniej zdobył swoją siódmą bramkę w krajowym pucharze. Jest najlepszym strzelcem rozgrywek, w których niegdyś najczęściej trafiali: Leo Messi, Raul, Ronaldo i Diego Maradona.

- Rywalizowanie z obrońcami jest łatwiejsze od zarządzania bankiem, nawet tak małym jak mój - mówi 30-letni napastnik, który rocznie przejeżdża 45 tys. kilometrów. - Mnóstwo czasu zajmują mi dojazdy z domu do banku, a potem na trening. Ale to, że mam pracę, przy takim kryzysie ekonomicznym jest przywilejem - mówi Infante.

Tydzień temu wsiadł do samochodu w środku nocy. Czekała go 600-kilometrowa podróż z Barcelony, humor miał podły. Wcześniej Mirandés prowadziło na stadionie Espanyolu 2:0, ale w cztery minuty straciło trzy gole. Wydawało się, że sen klubiku z Burgos się skończył. I tak trwał niespodziewanie długo, trzecioligowiec pierwszy mecz w pucharze zagrał w sierpniu (najpotężniejsi zaczęli w grudniu), w drodze do Barcelony pobił pierwszoligowe Villarreal i Racing Santander. W rewanżu na wypełnionym sześciotysięcznym Estadio de Anduva przegrywał 0:1. Wyrównującego gola strzelił Infante, w doliczonym czasie awans zapewnił César Caneda. I zaczęła się fiesta.

- Znalazłem się w odpowiednim miejscu i czasie. Mamy randkę z historią, o której będę opowiadał wnukom - mówił trener Pouso, który nie nadąża z udzielaniem wywiadów.

- Biegaliśmy, walczyliśmy i pracowaliśmy razem. Dziękuję wszystkim Hiszpanom za wsparcie - mówił Infante.

Gratulacje składali na Facebooku i Twitterze piłkarze największych klubów. "To niesamowite. Jak wielki jest futbol! - pisał stoper Barcelony Gerard Pique. "Co za mecz, osiągnęli historyczny sukces - emocjonował się pomocnik Chelsea Juan Mata, a Henok Goitom z Almerii zapowiedział, że otworzy konto w banku zarządzanym przez Infante, bo wszystko, czego ten dotyka, zamienia się w złoto. "Klub z Miranda de Ebro ma miejsce w sercach wszystkich Hiszpanów" - pisał w środę "As". "Marca" nazwała piłkarzy półamatorskiego zespołu "Superherosami", którzy "zachwycili kraj pasją, zaangażowaniem, skromnością i radością".

Mirandés ma 1,2 mln euro rocznego budżetu, większość 85-letniej historii spędziło w III lidze. W tym sezonie prowadzi i jest faworytem. W poprzednim - awans przegrało dopiero w finale baraży. Infante dzień przed decydującym meczem miał ślub. Na weselu zjadł lekki posiłek i poszedł spać.

We wtorek jego klub jako drugi trzecioligowiec w historii dobił do półfinału krajowego pucharu. O finał zagra z Athletic Bilbao. Infante chciałby w finale zagrać z Barceloną.

Bohater Mirandés od lat odrzucał oferty z lepszych klubów, bo zależało mu na pracy w banku. Teraz zainteresowanie nim jest jeszcze większe, ale Infante zapowiada, że zostanie, by spełnić marzenie kibiców i awansować do II ligi. - Mój synek powiedział mi we wtorek, że powinienem kupić Pablo, bo to świetny piłkarz - opowiadał wczoraj trener Valencii Unai Emery.

A otoczony kibicami Infante mówił we wtorek, że choć za kilka godzin musi iść do pracy, najpierw pójdzie świętować.

Pepe zdeptał dłoń Messsiego - zobacz jego największe "wybryki" [WIDEO] ?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.