Liga hiszpańska. Wielka draka w Realu Madryt

Jak można mówić o zmianie trenera? Oszaleliście, czy co? - mówił dyrektor sportowy "Królewskich" Zinedine Zidane. Na zwolnienie José Mourinho się nie zanosi, ale jeszcze nigdy Portugalczyka nie krytykowano tak ostro.

Zero kontrowersji, żartów i luzu? To nie Facebook/Sportpl ?

Nie potrafi wymyślić strategii ani wybrać piłkarzy, którzy daliby zwycięstwo z Barceloną. Zawodzą wybierani przez niego rezerwowi, nie wyciąga wniosków z porażek. Obiecywał rotację w składzie, a Casillas, Ramos, Alonso i Ronaldo grają bez przerwy. Żaden z zawodników kupionych latem nie przebił się do jedenastki.

To niewielka część zarzutów, które po środowym El Clásico Mourinho wyczytał w madryckich gazetach. Od byłego prezesa Ramona Calderona usłyszał, że odebrał władzę obecnemu prezesowi Florentino Perezowi, że drużyna jest podzielona, bo trener faworyzuje rodaków (z Kaką miał nie rozmawiać od czterech miesięcy), że jego agent Jorge Mendes chodzi po klubie, jakby był jego właścicielem.

Najpopularniejsza w Madrycie "Marca" opublikowała wczoraj rozmowę o golu Carlesa Puyola strzelonym Realowi w środowym El Clásico.

Jose Mourinho: Gdzie wtedy byłeś?

Sergio Ramos: Kryłem Piqué.

J.M.: Miałeś kryć Puyola.

S.R.: Zdecydowaliśmy się zmienić krycie.

J.M.: Bawisz się w trenera?

S.R.: W zależności od sytuacji czasami zmienia się krycie. Pan nigdy nie grał profesjonalnie i nie rozumie, że czasami to jest potrzebne.

Czy rozmowa się odbyła, nie wiadomo. "Marca" nie podaje źródła, a zmyśla często. W każdym razie publiczne osądzanie Mourinho zupełnie nie uwzględniało tego, że jego Real prowadził w lidze, wyprzedzając Barcelonę o pięć punktów. Nikt nie dostrzega, że ekipa Mourinho strzela nieosiągalne dla potentatów innych silnych lig 3,5 gola na mecz. Że w Lidze Mistrzów poza Barceloną nie ma zespołu, który przed spotkaniem z Realem uchodziłby za faworyta.

Od Mourinho wymagano jednak więcej. Piłkarze mieli kopać piłkę piękniej od Katalończyków, zdobyć więcej trofeów, regularnie wygrywać El Clásico. Skoro Barcelonę uważa się za najlepszą drużynę ostatniego dwudziestolecia, Portugalczyk miał zbudować drużynę wszech czasów.

To się nie udało. Real Mourinho ani razu nie pokonał Barcelony w 90 minutach gry. W Madrycie z pięciu meczów przegrał trzy. Przez półtora roku zdobył jedno trofeum (zwycięstwo po dogrywce nad Barceloną w finale Pucharu Hiszpanii), a Katalończycy aż sześć. Nie pomogło Madrytowi wydanie na transfery 75 mln euro w poprzednim sezonie i 55 mln w obecnym. Kibice i dziennikarze nie rozumieją, dlaczego po wyrzuceniu 30 mln na Fábio Coentrao (na boisku tej wartości nie pokazuje) do klubu przyszedł jeszcze wiecznie leczący się Hamit Altintop.

Bez letnich transferów Realowi byłoby jednak trudniej odzyskać mistrzostwo. W poprzednim sezonie tytuł stracił nie dlatego, że w El Clásico wyszarpał ledwie punkt, ale z powodu porażek z Osasuną, Sportingiem Gijón i Saragossą. Zaangażowana w walkę o trzy trofea drużyna nie była w stanie wytrzymać tempa narzuconego przez Barcę. Dlatego latem Mourinho nie szukał piłkarzy do pierwszej jedenastki. Zależało mu na zbudowaniu szerokiej kadry, dzięki której wpadki w lidze ograniczy do minimum. Coentrao i Altintop pozwalają odetchnąć gwiazdom, to także dzięki nim w ostatnich 14 kolejkach Real odniósł 13 zwycięstw.

Przegrał tylko z Barceloną i rzeczywiście w grudniowym szlagierze żaden z nowych piłkarzy drużynie nie pomógł. W Madrycie piszą jednak o klęsce, bo zamiast obijać największych rywali i kolekcjonować trofea, Mourinho - jak piszą dziennikarze "Marki" - "zdradza" i "prostytuuje" historię wielkiej piłkarskiej firmy. Real przez lata bardzo dbał o wizerunek "klubu dżentelmenów", kolejnym szefom zależało, by piłkarze i trenerzy byli przykładem dla innych. Gdy 25 lat temu ulubieniec kibiców Juanito celowo nastąpił na głowę leżącego Lothara Matthäusa i dostał czerwoną kartkę, po meczu przeprosił, mówił, że "zrujnował swoją karierę w Realu". Kilka tygodni później odszedł do Malagi.

W środę Pepe, jeden z ulubieńców Mourinho, z premedytacją nadepnął na rękę Leo Messiego. Przeprosił następnego dnia, ale nikogo nie przekonał. Twierdzi, że nie zrobił tego celowo. Gazety chcą, by portugalskiego stopera sprzedano jeszcze zimą.

I znów nikt nie pamięta, że Pepe na wizerunek brutala zaczął pracować długo przed przybyciem Mourinho do Madrytu. W 2009 r. przewrócił napastnika Getafe Javiego Casquero, a gdy ten leżał, kopnął go w nogi i przejechał korkami po plecach. Gdy wywiązała się prawdziwa awantura, uderzył jeszcze w twarz Juana Albina. Dostał czerwoną kartkę, a schodząc z boiska, rzucił do sędziego technicznego: "Wszyscy jesteście sk...syny". Później przeprosił, ale federacja zdyskwalifikowała go aż na dziesięć spotkań.

Zidane nazwał krytykę Mourinho "niesprawiedliwą", a portugalski trener przed wczorajszym meczem z Athletic Bilbao (zakończył się po zamknięciu tego wydania "Gazety") mówił, że o złych chwilach szybko zapomina.

Choć dziś wydaje się to nieprawdopodobne, o pracę nie może być spokojny. W XXI w. mimo zdobycia mistrzostwa, pracę w Realu tracili Fabio Capello i Vicente del Bosque. Ten ostatni w dodatku dwa razy zdobył Puchar Europy.

Pepe zdeptał dłoń Messsiego - zobacz jego największe "wybryki" [WIDEO] ?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.