Liga niemiecka. Polski dylemat Borussii

Tydzień po wpadce obwołanej pudłem wszech czasów Kuba Błaszczykowski niespodziewanie wrócił do podstawowego składu Borussii Dortmund, która rozbiła Borussię Mönchengladbach 4:1. Lider Bundesligi desperacko szuka sposobu, by Polak nie musiał być tylko rezerwowym

W sobotę trener Jürgen Klopp zdecydował się na wyjątkowo nietypowe ustawienie pomocy - jednocześnie z Błaszczykowskim i rewelacyjnym 18-latkiem Mario Götzem, który jesienią odebrał mu miejsce w jedenastce. Choć Polaka już widziano w roli dżokera - podobnej do tej, jaką ma Robert Lewandowski - interwencja dyrektora sportowego Michaela Zorca sporo zmieniła. Nacisków na Kloppa, by znów wprowadził Polaka do składu, nie było, ale padła sugestia, iż kilkanaście minut w meczu dla niego to marnotrawstwo.

Błaszczykowski musiał się zadowalać takimi epizodami po różnych stronach boiska. Ostatni raz rozpoczynał mecz w podstawowym zestawieniu ponad miesiąc temu. W 9. kolejce grał jeszcze tradycyjnie po prawej - wspólnie z Łukaszem Piszczkiem. Wtedy Götze nie miał w Dortmundzie statusu takiego jak teraz. W 11. kolejce Niemiec otrzymał już pewne miejsce w podstawowym składzie, więc Błaszczykowski zagrał na prawej pomocy przez kwadrans. W następnym meczu wszedł na boisko w 71. min, ale już na lewą stronę. Podobnie było z spotkaniu z Freiburgiem.

Notowania Błaszczykowskiego wzrosły, bo w ostatnich spotkaniach należał do najlepszych ofensywnych graczy zespołu. Choć w pamięć zapadł przede wszystkim jego błąd w meczu z Freiburgiem, miał też duży udział przy bramkach zdobywanych przez Borussię. Pochwalił go "Ruhr Nachrichten", wskazując, że "dla Kloppa to bardzo ważna broń". Dziennik pisze: - Energia Błaszczykowskiego w końcówkach meczów daje Borussii wiele dobrego.

Kiedy zaczęto o nim wspominać jako o dżokerze, który byłby idealny do ożywiania zespołu z ławki rezerwowych, Zorc stwierdził publicznie, że to nonsens, a reprezentant Polski nie będzie miał ograniczonej roli w zespole. W komentarzu dla brukowego "Bilda" zaznaczył też, że podoba mu się styl gry, jaki prezentuje Borussia z Polakiem na boisku.

Szef dortmundzkiego zespołu Hans Joachim Watzke mówi "Gazecie": - Dobrze, że mamy Kubę, ale dobrze też, że mamy Mario. Z wielkim zainteresowaniem oglądam ich rywalizację. Myślę, że dla wszystkich jest ona korzystna. Götze się rozwija, Błaszczykowski ciągle nas potrafi zaskakiwać. Mamy dzięki temu bardzo mocne skrzydła.

Pytanie, jak je pomieścić. Borussii nie stać na to, by sadzać Błaszczykowskiego na ławce, ale nie stać też na to, by nie korzystać z Götzego i kolejnego odkrycia - Kevina Grosskreutza.

Choć Klopp miał zamiar ostrożnie wprowadzać dortmundzki talent do Bundesligi, media i kibice naciskają, by Götze był w składzie. Dziennikarze z Dortmundu żartują nieoficjalnie, że nawet jeśli będzie grał przeciętnie, i tak wejdzie na boisko, bo kierownictwo klubu za wszelką cenę chce być postrzegane jako kuźnia niemieckich talentów. Borussia przez lata w Niemczech była zaprzeczeniem skutecznego szkolenia. Wizytówką jej szkółki był tylko Lars Ricken. Teraz, kiedy wyszli z niej nie tylko Götze, ale i Nuri Sahin czy Grosskreutz, zwycięża pragnienie, by mieli pewne miejsca w składzie.

Na ostatnich spotkaniu członków klubu prezes Borussii Reinhard Rauball w swoim przemówieniu koncentrował się właśnie na misji, jaką według niego ma lider Bundesligi. Podkreślał, jak opłacalne jest inwestowanie w młodych niemieckich graczy, takich jak Götze. - Chcą zrobić kariery, są w stanie poświęcić się, by wykorzystać swój talent, a jednocześnie są daleko od złych wpływów - mówił.

Juventus chce Gomeza z Bayernu  ?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.