Golonin, czyli tytuł mistrza Niemiec dla Herthy?

Trafia tak regularnie, że kibice już zmienili mu nazwisko na zdecydowanie bardziej bramkostrzelne. Andriej Woronin znów strzelił gola dla Herthy Berlin i jest jej największym atutem w walce o mistrzostwo Niemiec.

24. kolejka Bundesligi - wyniki i tabela ?

Berlińczycy grają jak w transie. Mają cztery punkty przewagi na Bayernem Monachium, niezły układ kolejnych spotkań i coraz większe szanse na utrzymanie pierwszej pozycji. Głównie dzięki temu, że w ataku Herthy gra Woronin. Ukrainiec w Berlinie miał być tymczasowo - został wypożyczony z Liverpoolu, gdzie nie mieścił się w składzie. Wiosną strzela bramkę za bramką - w sobotę jedyną przeciwko Bayerowi Leverkusen. Fani Herthy zmienili już jego nazwisko - Ukrainiec to dla nich nie Woronin, ale Toronin. Gdyby wszystko działo się w Polsce, byłby zapewne Goloninem - "tor" po niemiecku to "bramka".

Woronin chce, by do końca miesiąca Hertha zdecydowała, jakie ma wobec niego plany. - Liczę na stabilizację. Muszę wiedzieć, gdzie będę grał w najbliższym czasie - mówi. I trudno liczyć na to, by Hertha się z nim pożegnała w sytuacji, kiedy kolejny raz zapewnia jej zwycięstwo. Woronin ma szczęście. Przed tygodniem zaliczył hat trick. W sobotę zdobył bramkę w kuriozalny sposób - po ataku lewą stroną boiska i wymianie piłki miał przed sobą jedynie bramkarza - Gabora Kiralya. Węgier - filar berlińczyków w latach 90. i na początku tego wieku - tradycyjnie już w charakterystycznych szarych dresowych spodniach, z których słynął w przeszłości, na swoim byłym stadionie grał niemal bez zarzutu. Ale popełnił jeden drobny błąd. Woronin uderzył piłkę, a Kiraly ją instynktownie odbił, ale prosto w Ukraińca, który nieświadomie w biegu wepchnął ją do siatki. - Nigdy nie wygrałem w Bundeslidze, więc chcę to zmienić. Chciałbym trzymać w rękach mistrzowską paterę. A gra w Lidze Mistrzów jest najlepszą rzeczą, jaka może zdarzyć się piłkarzowi. Ktokolwiek twierdzi inaczej, kłamie - mówi w wywiadzie dla "Berliner Zeitung".

W Bochum Bayern był bardziej litościwy niż dla Sportingu Lizbona w Lidze Mistrzów. Przeciwko VfL - w jego barwach pół godziny grał Marcin Mięciel, ale niczym się nie wyróżniał - zdobył trzy bramki. Zaledwie trzy, bo jego przewaga była spora. Ale nie wynik był dla monachijczyków ważny, tylko sytuacja z 30. min. Wtedy nagle, bez żadnego ataku, ból w kolanie zgłosił lekarzowi napastnik Bayernu Miroslav Klose. Niewykluczony jest poważniejszy uraz.

Liczba Herthy

 

2

 

tyle tytułów mistrza Niemiec zdobyła Hertha. W 1930 i 1931 roku

Pożegnanie po dekadzie

Prezes Werderu Jürgen Born zrezygnował ze stanowiska w związku z zarzutami, że działa na niekorzyść klubu, przeprowadzając transakcje z peruwiańską agencją handlującą z zawodnikami. Mówi się, że prezes miałby nieoficjalnie zarabiać na transferach. - Mogę udowodnić swoją niewinność, ale odchodzę, bo nie chcę być ciężarem dla klubu - stwierdził Born, który szefował Werderowi od dekady.

Cytat

Miałem wrażenie, jakby nagle coś się zepsuło

Miroslav Klose, który po półgodzinie meczu z VfL Bochum musiał nagle zejść z boiska, bo poczuł ból w kolanie

Czarodziej Magath

Na konkurenta Herthy coraz bardziej wyrasta zespół, po którym nikt by się tego nie spodziewał. Co Felix Magath zrobił swoim zawodnikom zimą? Wolfsburg wiosną jest jak czołg: wygrał szósty mecz z rzędu, awansował na trzecie miejsce, a jego snajper ma największe szanse na tytuł króla strzelców. Skąd rewelacyjne wyniki? Według byłego trenera Bayernu Monachium tajemnica tkwi w osobowości Magatha, z którym skonfliktowany był do niedawna Jacek Krzynówek. - On po prostu wie, co robić. I jak zmieniać drużynę - mówi Otmar Hitzfeld o Magacie.

W znakomitej formie jest duet bośniacko-brazylijski. W sobotnim meczu z Schalke (4:3) trzy bramki dla gospodarzy zdobył Grafite. Brazylijski napastnik jest głównym kandydatem do tytułu króla strzelców. A kiedy już nie strzela, to podaje tak, że trudno to zmarnować. W sobotę regularnie ogrywał bezradnego Mladena Krstajicia - tak było i przy golach, i przy asyście do Edina Dżeko, który już w szóstym spotkaniu z rzędu zdobył bramkę dla "Wilków".

Polskiego meczu nie było. Wichniarek się zaciął

Jacek Krzynówek po odejściu z Wolfsburga do Hannoveru ma pewne miejsce w składzie, ale w sobotę nie wyróżniał się w meczu z Borussią Dortmund. Jego zespół przegrywał już 0:2, ale zdołał doprowadzić do remisu 4:4. Polak nie miał jednak udziału w żadnej bramce. Zszedł z murawy po godzinie gry, zmienił go Mike Hanke, który później zdobył bramkę dla gospodarzy na 3:4. To miał być polski pojedynek skrzydłowych, ale w barwach Borussii zabrakło Jakuba Błaszczykowskiego. Od środy trenował z pierwszym zespołem, jednak nie usiadł nawet na ławce rezerwowych - obawy trenera Jürgena Kloppa przed odnowieniem kontuzji są zbyt duże. Pozostali Polacy w Bundeslidze grali jak Krzynówek - przeciętnie.

Problem ze skutecznością ma Artur Wichniarek. Bramki nie zdobył, ale jego Arminia Bielefeld zwyciężyła. Dla Polaka to sygnał do niepokoju - gola strzelił Zlatko Janjić, zmiennik Wichniarka. Zrobił to zaledwie dwie minuty po wejściu na boisko zamiast lidera Arminii.

Bayern jest jak Liverpool - czytaj tutaj ?

Copyright © Agora SA