Bundesliga. Julian Nagelsmann, trener od szachów błyskawicznych

Przy linii bocznej wygląda, jakby na stadion przyjechał na motorze, tylko odłożył kask i wziął się za prowadzenie drużyny. Pewnie w Hoffenheim nikt nie miałby mu tego za złe, bo w ciągu 10 miesięcy z zespołu, który bronił się przed spadkiem z Bundesligi stworzył ekipę walczącą o europejskie puchary. Tylko dla przypomnienia dodajmy, że tym trenerem jest Julian Nagelsmann, który ma 29 lat. W piątek o 20.30 zmierzy się ze swoim mentorem, Thomasem Tuchelem w meczu Hoffenheim z Borussią Dortmund.

Ostatnio z wizytą w Hoffenheim było CNN, choć także dziennikarze tej stacji musieli ustawić się w niemałej kolejce mediów zainteresowanych wywiadem z Julianem Nagelsmannem. Co ciekawe, nazywając 29-letniego szkoleniowca czwartej drużyny Bundesligi "Baby Mourinho" (tłum. dziecięcym Mourinho) popełnili faux pas . Gdy Portugalczyk męczy się układając na nowo Manchester United i zarzuca mu się trzymanie przestarzałej taktyki, Nagelsmann idzie w kierunku futbolu przyszłości. Takiego w którym nie ma jednej utartego ustawienia, piłkarze z pola nie są przypisywani do pozycji, ale mają konkretne role, a w trakcie meczu zespół używa różnych systemów. Szczerze mówiąc, to Mourinho może pozazdrościć swojemu 24 lata młodszemu koledze opinii.

- To bardzo pozytywny typ - mówi Sejad Salihović, jeden z piłkarzy Hoffenheim. - Bardzo dobrze rozumie się z piłkarzami, także ze względu na swój wiek - dodaje. - Bardzo łatwo przychodzi mi porozumiewanie się z zawodnikami, bo wyobrażam sobie, jak się czują w danej sytuacji. Mamy dobre, otwarte relacje, a wiek sprawia, że jest nieco łatwiej. Jednak wszystko nadal funkcjonuje na zasadzie trener-piłkarze. Nie spotykałem się i nie spotykam się z nimi prywatnie. Myślę, że dobrze wychodzi im spędzanie tego czasu na swój sposób - przekonuje Nagelsmann.

Historię Nagelsmanna warto wałkować, ponieważ jest to przypadek odosobniony w świecie futbolu. Przecież nikt nie daje szansy trenerowi, który wcześniej (choć z sukcesami) prowadził jedynie juniorów, pracował jako asystent i nie miał za sobą choćby kilku lat spędzonych na boiskach na najwyższym poziomie rozgrywkowym. Karierę piłkarską skończył mając 20 lat w rezerwach Augsburga. A w lutym w Hoffenheim zdecydowano, że to 29-latek podejmie się misji ratowania drużyny przed spadkiem. Przejął drużynę od Huuba Stevensa, który nie dawał rady zdrowotnie. Nagelsmann wiedział, że ten moment przyjdzie, choć nie spodziewał się, że zdarzy się to tak szybko. Ale to dla tak ułożonej ścieżki jego kariery odrzucił zakusy m.in. Bayernu Monachium, choć do przyjęcia oferty z akademii mistrzów Niemiec zachęcał go Pep Guardiola.

Walczy o swoich

Dziesięć miesięcy później Hoffenheim nie tylko jest dalej w Bundeslidze, ale z czołowych pięciu lig w Europie tylko oni i Real Madryt pozostają niepokonani. W sumie, jak wyliczył "kicker" jest na kontynencie takich drużyn tylko dwanaście, w tym w Turcji, Szkocji, Walii, na Ukrainie i w Albanii. W Niemczech w tym roku kalendarzowym tylko Bayern i Borussia Dortmund zdobyły od Hoffenheim więcej punktów. Ale to drużyna Nagelsmanna pierwszego stycznia 2015 była na ostatnim miejscu w tabeli.

Niektórym to nie pasuje. - Myślisz, że wymyśliłeś futbol?! - pieklił się na Nagelsmanna Roger Schmidt z którym jego Bayer Leverkusen przegrał 0:3. Starł się niedawno także z Niko Kovacem, szkoleniowcem Eintrachtu Frankfurt, zaraz po ostatnim gwizdku, a ostra wymiana słów trwała całą drogę do szatni obu drużyn. Młody trener nie odpuszcza, zawsze broni swoich piłkarzy i choć stwierdzenie, że świętości ma za nic jest przesadą, to jego podopiecznym zachowanie Nagelsmanna się podoba. Widząc to dają z siebie jeszcze więcej.

Futbol przyszłości?

Dość o Nagelsmannie-człowieku, porozmawiajmy o nim jako trenerze. - Jeśli ktoś zna sposób pracy Tuchela, to zna także Nagelsmanna - mówił mi Frank Wormuth, szef niemieckiej szkoły trenerów u którego kolejne licencje zdobywał szkoleniowiec Hoffenheim. Jednak 29-latek coraz bardziej odchodzi od twierdzenia, że Tuchel jest jego mentorem. Bliżej mu do Pepa Guardioli.

- Jestem jak piekarz: mieszam różne składniki, wkładam do pieca i potem sprawdzam, co wyszło - tłumaczy Nagelsmann. A ustawienie, dyscyplina taktyczna? - Czasem to kwestia pięciu, dziesięciu metrów, by rozróżnić 4-4-2 od 4-2-3-1. Czasem widać tak ustawione drużyny jedynie przed pierwszym gwizdkiem i może z osiem razy w meczu - zaznacza. - Nasz system jest niesamowicie płynny. Możemy łatwo zmieniać ustawienie obrony między trójką, czwórką, a nawet piątką w linii defensywy. Jesteśmy nieprzewidywalni, co jest naszą największą zaletą. Dodatkowo, mamy opracowany plan na każdą sytuację meczową - tłumaczy Nikla Sule, piłkarz Hoffenheim.

- To nie tylko duża wymienność pozycji, ale skupienie również na rozegraniu piłki. Jest to futbol przyjemny dla oka, choć ukierunkowany na rywala, dopasowany do słabych stron przeciwnika. Taka piłka nożna przyszłości: nowatorskie ustawienie, napastnicy czasem grający obok siebie, czasem jeden niżej. Nie ma sztywnego przywiązywania się do pozycji, Hoffenheim miksuje różne style - tłumaczy Tomasz Urban, ekspert od niemieckiego futbolu i felietonista tygodnika "Piłka Nożna".

Spójrzmy w statystyki: Hoffenheim wyróżnia się liczą strzałów (tylko Bayern oddał ich więcej w tym sezonie), najrzadziej w lidze tracą piłkę, mistrzom Niemiec dorównują średnią dryblingów (31 na mecz). Są tak pewni siebie, że co piąty ich gol padł po uderzeniu zza pola karnego - to najwyższy wynik w Bundeslidze. Mają piątą najwyższą średnią posiadania piłki (53,3 proc.), ale już trzecią dokładność podań (81,5 proc.).

Co ciekawe, jeszcze rok temu to o Borussii Dortmund Thomasa Tuchela - najbliższym rywalu Hoffenheim (mecz w piątek, początek o godz. 20.30) - mówiono jako drużynie przyszłości. W pierwszym starciu Nagelsmanna z trenerem, który pierwszy dał mu szansę w innej części futbolowej branży było 3:1 dla Borussii, choć do 80. minuty prowadziło grające w osłabieniu Hoffenheim. - Mieliśmy ogromne szczęście - przyznał później Hans-Joachim Watzke, dyrektor wykonawczy BVB.

Jak będzie tym razem? - Z racji tego, że obaj trenerzy znają się jak łyse konie, mecz może przypominać partię szachów błyskawicznych na najwyższym poziomie. Będzie albo bezbramkowy remis, albo wymiana ciosów. Szansę Hoffenheim widzę w problemach kadrowych Borussii, okrojonej rotacji Tuchela i tym, że swoją taktyką Nagelsmann może opanować środek pola - mówi Urban.

- To będzie zupełnie innego rodzaju wyzwanie dla nas. Rywal ma wielką siłę, gdy jest w posiadaniu piłki, do tego rozgrywa ją błyskawicznie pod bramką przeciwnika, ma wiele rozwiązań. Na pewno obie drużyny nie będą ograniczać się do defensywy, choć jednym z rozwiązań na poradzenie sobie z Borussią jest niski pressing. Z drugiej strony, możemy zacząć od podejścia wysoko pod ich bramkę. Jednak nigdy nie zaczynałem meczu myśląc, że remis będzie dla mnie satysfakcjonujący. Dlatego przy dobrym dniu obu drużyn, to może być mecz, który zachwyci kibiców.

Zobacz wideo

Sportowy Tygodnik Rysunkowy [ODC.3]

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.