Czy istnieje życie poza Neuerem?

Kiedy w 2011 roku przechodził z Schalke do Bayernu Monachium, kosztował 22 miliony euro, stając się drugim (po Gianluigim Buffonie) najdroższym golkiperem świata. Dziś uznalibyśmy to za promocję. Od tamtego transferu wartość Niemca, tak sportowa, jak marketingowa, tylko rosła. Przez ostatnie lata Manuel Neuer wyłącznie potężniał, usuwając w cień w zasadzie wszystkich kolegów po fachu. Czy coś w ogóle jeszcze widać zza jego pleców?

Trudno być dziś bramkarzem światowego topu. Jak bardzo by się człowiek nie starał, jak umiejętnie lecącej w swoją stronę futbolówki nie wyłapywał, zasłużyć może co najwyżej na wzmiankę w pomeczowym artykule. Media, kibice, nawet inni zawodnicy żyją przede wszystkim zagraniami Neuera. Znany z zachowania na granicy ryzyka reprezentacyjny bramkarz przyciąga uwagę brawurowymi rajdami poza własną szesnastką. Reputację wyrobił sobie zwłaszcza dzięki mundialowej potyczce z Algierią, gdy wysoko ustawiona niemiecka obrona zostawiała mu wręcz korytarze wolnego miejsca. Bramkarz wychodził wtedy na dwudziesty, trzydziesty metr, czasem nawet dalej. Ostatnio znowu wyszedł odważnie - do ścisłego finału Złotej Piłki, czyli tam, gdzie golkipera nie widziano od ośmiu lat, gdy na fali sukcesu po zwycięskich mistrzostwach świata Włosi obsadzili dwa pierwsze miejsca, a drugą pozycję zdobył Buffon.

W przypadku tego akurat plebiscytu, w którym pierwszą dwójką od 2008(!) roku są ci sami piłkarze, samo dostanie się na podium to już ogromny sukces. Cristiano Ronaldo i Lionel Messi najbardziej prestiżową nagrodę indywidualną zdominowali, ale mimo wszystko wśród graczy z pola nadal istnieje sporo miejsca na bycie światową gwiazdą - Iniesta, Ribery, Hazard czy Sergio Ramos udowadniają to w każdej kolejce. Co innego jednak pozycja bramkarza, tutaj jeden człowiek dominuje ostatnio niepodzielnie. Od dwóch sezonów mieści się w "11" roku UEFA, najlepszej drużynie Bundesligi, jest wybierany na najlepszego bramkarza świata według FIFA oraz statystyków z IFFHS. Indywidualne laury zgarniał po ostatnim mundialu i Euro, kibice uznali go za zawodnika meczu finału Ligi Mistrzów z 2013 roku. Ale nawet to jeszcze nie pokazuje rozmiarów panowania.

"Neuer znowu w akcji", "zrobił to jak Neuer", "przyneuerzył" - ile w ostatnich tygodniach widzieliście takich lub podobnych nagłówków? Dziś każde wyjście bramkarza poza swoje pole karne kwitowane jest porównaniem z Niemcem. Strach wręcz wypuścić się ciut dalej, niż nakazywałaby pozycja, bo w przypadku niepowodzenia internauci od razu skwitują "nie każdy może być Neurem" - a wpuszczony w sieć filmik z miejsca zyska błyskawiczną popularność, bo nazwisko kandydata do Złotej Piłki jest nośne jak nigdy wcześniej. W ankiecie firmy YouGov 43% kibiców wytypowało go na gracza turnieju brazylijskiego mundialu. Spośród niemieckich fanpage'y ten poświęcony bramkarzowi Schalke z 7,5 milionami lajków jest dziewiąty (przed MŚ miał niemal połowę mniej, dzięki imprezie aktualnie poza swoim krajem najwięcej fanów ma w Brazylii, Meksyku oraz Egipcie), ustępuje jedynie m.in. stronom Bayernu, Borussii, trójki kolegów z reprezentacji czy... zespołowi Rammstein.

Choć niedawno magazynowi "kicker" w kontekście szans na zwycięstwo w plebiscycie FIFA opowiadał, że jest sportowcem, a nie nośnikiem marketingowej marki czy osobą, która pozowałaby w bieliźnie, to paradoksalnie na naszych oczach staje się marką właśnie, tyle że stricte futbolową. Dalekie wyjścia, pozycję - jak niektórzy zdążyli już nazwać - "fałszywej jedynki" przywłaszczył sobie bezwstydnie. Do tej pory o bramkarzach mówiło się tyle w dwóch przypadkach: gdy zdobywali gole lub puszczali je na potęgę. Neuer to zmienił, obecnie należy raczej opowiadać o epoce przed i po nim. Ze swojego fachu uczynił sztukę, z firmowych zagrań - brand, którego świat długo nie zapomni, a prawdopodobnie już zawsze będzie się do Niemca odwoływał. Że przed nim również zdarzały się zagrania podobne? Owszem, ale to on na nowo zinterpretował swoją pozycję, a przede wszystkim dzięki swoim umiejętnościom okazał się regularny niemal jak maszyna. Sekret jego klasy nie tkwi w tym, że zdarza mu się znaleźć z piłką na 40. metrze, ale w tym, że prawie zawsze jest na tym 40. metrze bezbłędny, pole karne opuszcza nie jak daremny kamikadze, ale jako precyzyjny pilot myśliwca nakierowanego na cel. I tego celu dosięga.

Problem z dosięgnięciem wyżyn, na jakie wzniósł swój fach, będą za to mieli inni. Dziś nie wystarczy być po prostu świetnym na linii i dobrym na przedpolu - bo Neuer pojęcie przedpola zredefiniował, pewne wychodzenie do dośrodkowań już spowszedniało, bardziej liczy się bycie pierwszym z obrońców, dopełnieniem linii defensywnej. Jeśli ktoś liczy, że to tylko chwilowa moda, może się na przeminięcie owej chwilowości nie doczekać. Golkiper Bayernu zapowiada, że chce w tym klubie dotrwać do końca kariery, a obecny szkoleniowiec bawarczyków jest bodaj tym, który filozofię Neuera rozumie najlepiej. Docenia to zresztą sam bramkarz, opowiadając, że Guardiola nie widzi drużyny jako dziesiątki piłkarzy oraz golkipera, ale jako jedenastu równoprawnych graczy.

To, czy mamy właśnie do czynienia z rewolucją na miarę wprowadzenia stylu V w skokach narciarskich, dopiero pokaże historia. Nikt przecież nie zagwarantuje, że nasz bohater jutro lub pojutrze nie straci pewności, nie zacznie źle obliczać swoich szans na dopadnięcie łaciatej wcześniej niż rywal. Ale póki co nawet wówczas, jestem przekonany, będzie się mówiło tylko o nim. Casillas, Buffon czy Curtois znaleźli się w bardzo nieciekawym momencie historii swojego fachu - osiągnęli lub starają się osiągnąć mistrzostwo, gdy nagle okazuje się, że to nie wystarczy. Są jak student pierwszego roku, dowiadujący się, że oprócz przedmiotów obowiązkowych powinien wybrać jeszcze przynajmniej kilka fakultatywnych. Dla wielu z nich jest już na to za późno, choćby nie wiadomo jak się starali, ilu na sprawdzianach z wyskoku czy chwytania nie nałapali piątek, monopolisty Neuera nie złapią.

Zobacz najlepsze sportowe zdjęcia roku! [2014]

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.