Bundesliga. Inżynier Schmidt buduje maszynę do pressingu

- Salzburg był bardzo agresywny, szybki i inteligentny. W całej swojej karierze nigdy nie widziałem tak intensywnie grającego zespołu - powiedział po styczniowym sparingu z Red Bullem Salzburg Pep Guardiola. Bayern Monachium przegrał 0:3, a rywal nie wykorzystał jeszcze rzutu karnego. Trenerem Salzburga był wówczas Roger Schmidt. Obecnie prowadzi Bayer Leverkusen. W sobotę znowu zmierzy się z Bayernem Guardioli.

Intensywność gry mistrza Austrii pod wodzą Schmidta była tak wielka, że niektórzy zaczęli ich podejrzewać o doping. Niektórzy zawodnicy już po miesiącu czy dwóch od wzmocnienia Red Bulla wyglądali jak maszyny stworzone do pressingu. Właśnie tym wyróżniają się ekipy Schmidta. Z wykształcenia inżynier mechaniczny zbudował w Salzburgu perfekcyjnie naoliwioną maszynę do pressingu, zaskakującą rywali błyskawicznymi atakami. Na treningach piłkarze mieli pięć sekund na odbiór piłki. Po takim czasie rozlegał się alarm; to miało pomóc piłkarzom wpoić sobie tę zasadę, stworzyć automatyzm w ich zachowaniu. To kontrpressingiem (z niem. gegenpressing, próba odbioru piłki jak najszybciej po jej stracie) zasłynęła Borussia Dortmund. Klöpp mówi o nim jako o "najlepszym rozgrywającym". Ale w Salzburgu kontrpressing wzniesiono na zupełnie inny poziom. Gwiazda Red Bulla Kevin Kampl nazwał ich wersję "ekstremalną".

Piłkarze mieli również nie faulować, gdyż ciągłe przerwy w grze nie pomagają w zorganizowaniu skutecznego pressingu. W sezonie 2013/2014 jego heavymetalowy zespół - idąc za porównaniami Kloppa - rozbił w pył całą Austrię. 36 meczów, 80 punktów i 110 goli strzelonych, o 42 więcej niż kolejna drużyna pod tym względem. W całym sezonie jego podopieczni aż 13 razy wygrywali czterema bramkami lub więcej. Przepaść. W europejskich pucharach Salzburg zachwycił w dwumeczu z Ajaksem, wygrywając 6:1. Holendrom nie pozwolił na nic, w pierwszym meczu pierwsze celne uderzenie Ajax oddał dopiero w ostatniej minucie.

Z 5. ligi do Ligi Mistrzów w 7 lat

I pomyśleć, że Schmidt przychodził do Salzburga jako człowiek znikąd. Bez uznanego nazwiska, ba - mało kto w ogóle go znał. Piłkarzem był słabym, większość kariery spędził w małym SC Verl. Występował w trzeciej lidze. Pierwsze kroki trenerskie postawił w 2004 roku. Przejął Delbrücker SC jeszcze jako piłkarz, przez rok był grającym trenerem. Ale jeszcze wtedy pracował w grupie Benteler zajmującej się dostarczaniem części dla producentów samochodowych. Wcześniej studiował inżynierię mechaniczną na uniwersytecie w Paderborn; wiedział, że w futbolu niekoniecznie musi mu wyjść i warto mieć plan B na życie.

Po trzech latach w Delbrücker - awansował do piątej ligi, a potem zajmował miejsca w środku tabeli - przeszedł do Preussen Munster, innego zespołu z piątej klasy rozgrywkowej. Tej pracy poświęcił się w pełni, odszedł z Benteler. Do wyższej ligi wszedł już w pierwszym sezonie. Zdobył też dwa regionalne puchary. Dzięki temu Preussen zagrało w 1. rundzie Pucharu Niemiec. Odpadło z bundesligowym VfL Bochum dopiero po rzutach karnych. Ale kolejnego sukcesu - awansu do trzeciej ligi - nie było. W 2010 roku, w trakcie trzeciego sezonu, został zwolniony. Czas spędzony na bezrobociu dobrze spożytkował. Zrobił licencję UEFA Pro. Przerwa trwała niewiele ponad rok. Przed sezonem 2011/2012 objął drugoligowe Paderborn - powrócił do miasta, gdzie studiował. W małym klubiku zajął sensacyjne, 5. miejsce, ocierając się o awans. Do możliwości gry w barażach zabrakło dwóch punktów, ale stworzył fundament pod kolejne ogromne sukcesy.

To wtedy wpadł w oko Ralfowi Rangnickowi. Znany niemiecki trener jest dyrektorem sportowym RB Salzburg oraz bliźniaczego klubu z Lipska. Postanowił zaufać Schmidtowi. Ten zyskał lepszy komfort pracy niż we wszystkich swoich poprzednich klubach razem wziętych. Trafił do innego świata. Austriaccy fani nie byli zachwyceni tą nominacją; w końcu wcześniej nie osiągnął niczego, na poważnym poziomie - 2. Bundesliga - spędził rok. Początek w Salzburgu miał tragiczny; z eliminacji Ligi Mistrzów Red Bull wyleciał już w drugiej rundzie. Lepszy okazał się mistrz Luksemburga F91 Dudelange. W dwumeczu padł remis 4:4. W lidze Salzburg zajął dopiero drugie miejsce. Ale kibiców zdołał do siebie przekonać. W trudnych chwilach wstawili się za nim ze względu na styl gry jego drużyny. Na stadionie rozwiesili transparent "Schmidt musi zostać". Kto wie, może w przeciwnym razie by wyleciał. Zostałby wtedy zapamiętany jako człowiek, który nie wykorzystał tak wielkiej szansy.

Blitz-Bayer

- Chcemy zachwycić naszych kibiców ofensywnym futbolem, właśnie po to tu jestem. Na boisku chcemy zaliczyć perfekcyjny występ, zbliżyć się do naszego limitu - powiedział na pierwszej konferencji prasowej jako trener Bayeru Leverkusen. Niedługo potem stwierdził, że "nie istnieje już cicha, spokojna piłka nożna". Własne piętno na Bayerze odcisnął bardzo szybko. W pierwszej kolejce "Aptekarze" pojechali do Dortmundu na mecz z Borussią. I już po 9 sekundach prowadzili 1:0 (wygrali 2:0). Najszybszego gola w historii Bundesligi zdobył Karim Bellarabi. I nie był to przypadek, tylko wyćwiczony schemat. W sparingu z Carl Zeiss Jeną Julian Brandt zdobył bramkę w 19 sekundzie; wcześniej Red Bull Salzburg kilkakrotnie strzelał gole już na początku spotkania. Przez dziennik "Bild" Leverkusen zostało nazwane "Blitz-Bayerem".

Podania do tyłu czy wszerz są raczej zbędne; strzał na bramkę powinien zostać oddany maksymalnie 10 sekund po odbiorze. Rangnick w Salzburgu mówił nawet o ośmiu sekundach. Po tym czasie rywal zazwyczaj zdąży się ponownie zorganizować i szanse na zdobycie bramki znacznie maleją. Wyliczenia Michaela Caleya z SB Nation pokazują, że teoria pokrywa się z praktyką. Bayer oddał aż 27 strzałów, gdy uderzenie było pierwszym elementem akcji (dało to jednego gola). Akcji trwających 7 sekund lub mniej było aż 62 (nie licząc stałych fragmentów gry czy dobitek), co przyniosło sześć goli. Reszta Bundesligi znajduje się daleko w tyle. Przy zmasowanym pressingu wzrasta nieskuteczność podań rywali. Przeciwnicy Bayeru niecelnie podają piłkę w 35 proc. sytuacji. Kolejny w tej statystyce jest Bayern Monachium (33 proc.).

Fachowiec z Borussii

Przy takim stylu gry jedną z najważniejszych osób w klubie jest specjalista od przygotowania fizycznego. W tym wypadku Schmidt korzysta z usług jednego z najlepszych fachowców Olivera Bartletta. Pracował z reprezentacją Niemiec i to on w dużej mierze odpowiada za sukcesy Borussii Dortmund. Studiował na Uniwersytecie Sportowym w Kolonii, do BVB ściągnął go dyrektor sportowy Michael Zorc z polecenia Sebastiana Kehla. Bartlett, będący częściowo Anglikiem i częściowo Australijczykiem, stoi za rozwojem Nuriego Sahina, lidera Borussii, która w 2010 roku sensacyjnie zdobyła tytuł mistrzowski. Sahin stał się bardziej dynamicznym zawodnikiem, lepiej pasującym do koncepcji Kloppa. Po sezonie przeniósł się do Realu Madryt. Bartlett z Borussii Dortmund odszedł w 2012 roku po finale Ligi Mistrzów. Trafił do Salzburga, gdzie pracował ze Schmidtem - teraz współpracują w Leverkusen. Jeszcze kogoś dziwią porównania z BVB?

Ale styl gry preferowany przez Schmidta jest wyniszczający dla piłkarzy. Jak piłkarze będą się prezentować w dalszej części sezonu? Bayerowi już teraz zdarza się stracić prowadzenie, jak chociażby ze Stuttgartem, gdy z 3:0 zrobiło się 3:3. - Nie byliśmy już świeży. Może brakowało nam energii. Nasz system jest bardzo wymagający, również dla mnie. Gramy bardzo wysokim pressingiem, zawsze staramy się atakować rywali. Może, może powinniśmy być nieco bardziej rozważni, wdepnąć hamulec - krytykował taktykę Hakan Calhanoglu, jedna z większych gwiazd "Aptekarzy". Zmęczenie najważniejszych piłkarzy potęgowane jest przez niewielką rotację ze strony Schmidta. Aż siedmiu piłkarzy co najmniej dziesięć razy wychodziło w pierwszym składzie w Bundeslidze, a trzech - Calhanoglu, Bellarabi i Bernd Leno - grało w każdym z 13 spotkań. Sporym problemem jest również wykorzystywanie stworzonych okazji bramkowych. Z Werderem Brema Bayer zremisował 3:3, choć zdaniem Schmidta "już do przerwy powinno być 5:0".

Z Bayernem Monachium aż tak wielu okazji zmarnować nie można. Zwycięstwo Bayeru byłoby sporą niespodzianką, ale Roger Schmidt już raz dał nauczkę Pepowi Guardioli.

Historia mundiali w artystycznej pigułce [PLAKATY]

W sobotnim meczu:
Więcej o:
Copyright © Agora SA