Gdyby jakiś klub chciał wykupić z Borussii Dortmund Roberta Lewandowskiego, strzelca czterech goli w obecnej edycji Ligi Mistrzów i siedmiu w tym sezonie Bundesligi, musiałby wyłożyć 25 mln euro. Tak twierdzi niemiecka prasa , na tyle też wycenia Polaka portal transfermarkt.de.
Niemieccy dziennikarze twierdzą, że Lewandowski, o ile nie zaakceptuje proponowanego mu kontraktu w wysokości 3,5 mln euro rocznie - obecny wygasa w czerwcu 2014 r. i gwarantuje Polakowi 1,5 mln euro - opuści Dortmund. Lewandowski odrzucał już ofertę niemieckich działaczy, więc Jurgen Klopp znalazł ponoć jego następcę: Siema de Jonga z Ajaksu Amsterdam.
Czy to już ostatnie podrygi "Lewego" w Dortmundzie?
- Kluby, decydując się na transfer, patrzą na wiele czynników. Na rozwój, wiek, przydatność i mentalność. A nawet na historię. Bo który polski piłkarz z pola - napastnik czy pomocnik - zrobił w ostatnich 20 latach karierę na Zachodzie, w wielkim klubie? - mówi Carl Glomb, niemiecki menedżer polskiego pochodzenia, który współpracował przy transferach Andrzeja Niedzielana i Sebastiana Mili.
- To na pewno najdroższy w tej chwili polski piłkarz. A ile jest wart? Tyle, ile jakiś klub jest w stanie za niego zapłacić - śmieje się Carl Glomb. I dodaje: - Według mnie jakieś 15 mln. Nie widzę klubu, który wyłożyłby 25 mln.
Glomb jest zdania, że gdyby szefowie Borussii byli przekonani, że wartość Lewandowskiego to rzeczywiście 25 mln, zaoferowaliby mu wyższy kontrakt, w wysokości ok. 4 mln euro.
- Ale moim zdaniem Borussia nie podda się presji - twierdzi.
Pytanie, czy polski napastnik poradziłby sobie w innej lidze, w większym klubie?
Glomb: - Lewandowski w Borussii czuje się świetnie. Ma poparcie kibiców, trenera. Jak byłoby w innej lidze, powiedzmy angielskiej? Nie wiadomo, ale popatrzmy na przykład na Lukasa Podolskiego, który w Arsenalu radzi sobie w kratkę.