Jeszcze nigdy Kaiserslautern nie grało tak źle, do miejsca dającego nadzieję na utrzymanie w barażach traci już 8 pkt. W sobotę przegrało z Hamburgiem. To 18. ligowy mecz z rzędu, którego nie wygrało. Poprzedni klubowy rekord, ustanowiony 44 lata temu, skończył się na 16 meczach bez zwycięstwa.
Zimą w Kaiserslautern liczono, że zespół zbawi Ariel Borysiuk. Choć klub nie należy do finansowych potentatów, zapłacił za niego 2 mln euro. Zakładano, że niemal 100 spotkań w polskiej lidze wystarczy, by 20-letni pomocnik bez problemów odnalazł się w pierwszej jedenastce słabeusza Bundesligi. Dziś Polak jest krytykowany, bo nie kreuje akcji Kaiserslautern. - 2 mln euro zostały zmarnowane, lepszym rozwiązaniem byłby kontrakt z doświadczonym graczem z zaplecza Bundesligi. Przecież Borysiuk ma tylko 20 lat. Nigdy nie grał o tak dużą stawkę - mówi Olaf Marschall, były reprezentant Niemiec i jeden z najważniejszych graczy w historii klubu.
Borysiuk jest chwalony tylko za wygrywanie indywidualnych pojedynków. Ma najsłabszą średnią not "Kickera" z Polaków regularnie grających w Bundeslidze. Walczy, by nie skończyć sezonu z notą 4, co jest wynikiem słabym. Nie strzelił jeszcze gola, nie miał asysty. Nie takiego piłkarza szukało Kaiserslautern.
Ale też pewnie Borysiuk inaczej wyobrażał sobie początki za granicą. Zimą miał ofertę z Club Brugge, które oferowało mu więcej pieniędzy. Wybrał Niemcy ze względu na zaplecze i grę w bardziej prestiżowej Bundeslidze. Tłumaczył, że istotne w negocjacjach było spotkanie z działaczami klubu oraz trenerem Marco Kurzem. - Mocno mnie przekonywali, wszystkie atuty wyłożyli na tacy. Mówili mi o grze w pierwszym składzie. Nie przychodziłbym jako 15. piłkarz w kadrze, tylko zacząłbym jako ważny piłkarz pierwszej drużyny. Oni nie sprowadzają często piłkarzy za takie pieniądze, zwłaszcza młodych. Ale Kaiserslautern jest na miejscu barażowym, grozi mu spadek, dlatego się waham - mówił w styczniu.
Dziś wydaje się, że Borysiuk następny sezon zacznie w II lidze. Jego kontrakt z klubem jest ważny do lata 2016 r. Sprzedawać się go nie opłaca - trudno byłoby odzyskać zainwestowane 2 mln euro. Nie widać też wielu zainteresowanych transferem. Werder Brema ujawnił już, kogo po spadku Kaiserslautern będzie chciał sprowadzić. Polaka na liście życzeń nie ma. - W kontrakcie oczywiście jest klauzula, że po spadku Ariel będzie mógł odejść za wpisaną kwotę. Tyle że jest to niemała suma i nie wiem, czy znajdzie się chętny- mówi agent piłkarza Mariusz Piekarski. - Arielowi bardzo podoba się w Niemczech, co tydzień gra przy 50 tys. kibiców. Mówi, że to frajda grać przeciwko takim piłkarzom jak Raul czy Robben i najchętniej by tam został. Nie chce, żeby jego przygoda z Bundesligą tak szybko się skończyła, dlatego stara się grać jak najlepiej. Zobaczymy, czy jeśli jego zespół spadnie, będą chętni. Ale, niestety, kwota odstępnego nie jest zachęcająca...
Zobacz koszulki reperezentacji narodowych na Euro 2012 [ZDJĘCIA]