Arsenal walczy o mistrzostwo

30 kolejka Premierleague. Chelsea i Manchester United pewnie zwyciężyły, ale strzelając gola w doliczonym czasie Arsenal wygrał na wyjeździe z Hull i po raz kolejny pokazał, że nie odpuszcza liderom

To właśnie mecze z ligowymi średniakami sprawiały w zeszłym sezonie "Kanonierom" największe kłopoty. Po porażkach ze Stoke, Hull czy Fulham Arsenal bardzo szybko odpadł z walki o tytuł. W tym roku jest inaczej. Londyńczycy ponieśli pięć porażek z Manchesterem United, Chelsea oraz Manchesterem City, ale ze słabeuszami ulegli tylko Sunderlandowi.

W każdym innym sezonie same porażki w meczach z bezpośrednimi rywalami w walce o tytuł oznaczałyby koniec marzeń o mistrzostwie. W każdym, ale nie tym. Manchester i Chelsea stosunkowo (w porównaniu do zeszłych lat) często tracą punkty z ligowymi średniakami i dlatego walka o tytuł wciąż jest otwarta.

- To bardzo ważne zwycięstwo. Zdajemy sobie sprawę z tego, że wygrane z takimi drużynami jak Hull nigdy nie przychodziły nam łatwo. Graliśmy jednak z poświęceniem, byliśmy silni mentalnie i walczyliśmy do ostatniej minuty - powiedział po meczu Arsene Wenger, trener Arsenalu. W trzeciej minucie doliczonego czasu strzał Denilsona sprzed pola karnego odbił przed siebie bramkarz Hull Boaz Myhill, a do piłki dopadł Niklas Bendtner i strzelił zwycięskiego gola. Wcześniej, tuż przed końcem pierwszej połowy, drugą żółtą kartkę dostał George Boateng z Hull City. - Myślę, że prędzej czy później i tak dostałby czerwoną kartkę. Grał bardzo ostro - ocenił Wenger, który wielokrotnie w tym sezonie zarzucał sędziom, że niewystarczająco chronią jego piłkarzy przed brutalnymi rywalami. Dwa tygodnie temu w meczu ze Stoke poważnej kontuzji doznał młody pomocnik "Kanonierów" Aaron Ramsey. Rok temu podobnie było z Eduardo.

W Londynie coraz głośniej mówi się o mistrzostwie. Dotychczas, gdy tylko Arsenalowi udawało się dołączyć do ścisłej czołówki, przychodziły mecze z Manchesterem lub Chelsea, które bezdyskusyjnie przegrywał. Z wielkimi londyńczycy grać już nie będą, a najpoważniejszymi ich przeciwnikami będą jeszcze Tottenham (na wyjeździe) i Manchester City (u siebie). - Czemu mielibyśmy nie wierzyć w sukces? Damy z siebie wszystko, żeby wygrać Premier League - dodał Wenger, którego drużyna nie zdobyła żadnego trofeum już od pięciu lat.

Arsenal ma dwa punkty straty do pierwszego w tabeli Manchesteru United. "Czerwone Diabły" wygrały w niedzielę na Old Trafford z Fulham. Bohaterem był, jak zwykle w tym sezonie, Wayne Rooney. Napastnik reprezentacji Anglii zdobył dwa gole. Oba, jak wszystkie 25, po strzałach z pola karnego. Rooney stał się tym samym pierwszym od czasów Kevina Phillipsa dziesięć lat temu Anglikiem, który strzelił w sezonie ligowym 25 goli.

Kolejny krok do czwartego miejsca i kwalifikacji Ligi Mistrzów zrobił Tottenham. "Koguty" pokonały Blackburn 3:1, a dwie bramki strzelił pozostający do niedawna w niełasce u trenera Harry'ego Redkknappa Roman Pawluczenko. Rosyjski napastnik zdobył aż osiem bramek w ostatnich sześciu meczach. Szanse Tottenhamu wzrosły, tym bardziej że Aston Villa tylko zremisowała ze Stoke. Liverpool gra w poniedziałek. W klubie nie dzieje się jednak najlepiej. Po wyjazdowych porażkach z Wigan i Lille w wywiadzie dla hiszpańskiej gazety "As" Fernando Torres zagroził, że odejdzie z Anfield, jeśli władze nie wzmocnią zespołu.

Wojna o Manchester pod flagą biało-zieloną ?

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.