Arsenal - Liverpool 1:1. Wenger narzeka, Benitez się leczy

W hicie kolejki Arsenal zremisował na Emirates Stadium z Liverpoolem 1:1. "Kanonierzy" kończyli spotkanie w dziesiątkę, ale "The Reds" cały mecz grali bez trenera Rafy Beniteza

To wyjątkowy sezon w karierze Beniteza. Po raz pierwszy w karierze udało mu się poprowadzić Liverpool do wygranej nad Manchesterem United. To jego drużynie udało się też przerwać magiczną passę Chelsea 86 spotkań bez porażki na własnym stadionie. W niedzielę zabrakło go jednak na ławce, gdy piłkarze próbowali pokonać trzecią drużynę z "wielkiej czwórki". Został w szpitalu po przebytym dzień wcześniej zabiegu usunięcia kamieni nerkowych. Skład przesłał sms-em asystentowi Sammy'emu Lee.

Niespodziewanie w pierwszej jedenastce znalazło się miejsce dla Robbie Keane 'a, którego już zdążono obwołać największą porażką transferową Beniteza. Jeśli Benitez liczył, że Keane jako były zawodnik "Kogutów" znajdzie w sobie dodatkową motywację w spotkaniu z odwiecznym wrogiem, to się nie zawiódł. Irlandczyk od pierwszych minut szarpał i wraz ze Stevenem Gerrardem sprawiał największe zagrożenie pod bramką Manuela Almunii.

Prowadzenie objął jednak Arsenal. "Kanonierom", którzy także pokonali w tym sezonie i MU i Chelsea, zależało by zmniejszyć dystans ośmiu punktów do lidera. Na prowadzenie wyprowadził ich Robin van Persie, który w 24. min dostał świetne podanie w pole karne od Samira Nasriego, przyjął piłkę na klatkę piersiową i potężnym strzałem nie dał szans Jose Reinie. Trzy minuty przed przerwą wyrównał Keane równie potężnym strzałem nie do obrony dla Almunii, po znakomitym podaniu z własnego pola karnego Alvaro Arbeloy.

Arsenal nie był w stanie zdobyć kolejnych goli, bo na drugą połowę wyszedł bez reżysera gry Cesca Fabregasa, a w 62. min stracił Emmanuela Adebayora. Napastnik Togo dostał drugą żółtą karkę za przypadkowe uderzenie w twarz Alberta Riery, strzał na bramkę mimo gwizdka i kłótnie z sędzią Howardem Webbem. - Marzę, żeby jakiś sędzia pomylił się na naszą korzyść w tak kluczowym momencie ważnego meczu! Jeśli Adebayor zasłużył na wyrzucenie za takie coś, to Keane powinien wylecieć za atak na Gaela Clichy - narzekał po meczu Arsene Wenger.

Liverpool jest liderem przynajmniej do dzisiejszego meczu Chelsea z Evertonem. Jeśli "The Blues" nie zdobędą trzech punktów, Liverpool spędzi Boże Narodzenie na pierwszej pozycji w tabeli po raz pierwszy od 1996 roku.

City tonie

Manchester City stał się niedawno najbogatszym klubem świata - majątek właściciela klubu, rodziny królewskiej ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich, szacuje się na 250 mld dol (dziesięć razy więcej niż właściciela Chelsea Romana Abramowicza). Co jednak będzie z planami transferowymi szejków, rzucających a to 75 mln euro za Gianluigi Buffona, a to 150 mln Ikera Casillasa, gdy okaże się, że w przyszłym sezonie ich klub zagra w drugiej lidze? "Citizens" są na najlepszej drodze do spadku. W niedzielę przegrali z ostatnim w tabeli West Bromwich Albion 2:1 i znaleźli się w strefie spadkowej.

Dla WBA była to dopiero czwarte zwycięstwo z sezonie. Piłkarze Tony'ego Mowbray'a nadal zajmują ostatnie miejsce, ale do trzeciego od końca Manchesteru City tracą zaledwie trzy punkty. Zdaniem brytyjskich bukmacherów szanse, by trener Mark Hughes nadal prowadził drużynę w Nowym Roku są minimalne. Nie tylko z powodu rozczarowujących wyników. Przeciwko byłemu napastnikowi Manchesteru United zwrócili się jego piłkarze. Zarzucili mu, że traktuje jak świętą krowę Robinho, sprowadzonego już przez arabskich właścicieli za 34 mln funtów. Według nich trener pozwala Brazylijczykowi na wszystko, stosując inne, o wiele bardziej surowe przepisy wobec reszty składu. Wg "Guradiana" Hughes na 100 procent będzie pierwszą ofiarą styczniowej ofensywy transferowej City.

Piłka nożna: Cashback 55 PLN od BetClick.com - poleca Mateusz Borek ? - reklama

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.