O'Neill: Oddam Liverpoolowi Barry'ego, ale za Torresa i Gerrarda

Trener Aston Villi oskarża Liverpool i Rafę Beniteza o mieszanie w jego zespole, brak etyki i psucie wizerunku własnego klubu. Zaznacza, że mógłby sprzedać Barry'ego na Anfield, ale w zamian na Villa Park przyjść musieliby Torres i Gerrard.

Martin O'Neill nie pozostawił suchej nitki na Liverpoolu i oskarżył go o umyślne mieszanie w głowie Garethowi Barry'emu po otrzymaniu "nonszalanckiej" oferty za angielskiego pomocnika.

Trener Aston Villi wściekł się po ujrzeniu przesłanej faksem propozycji za Barry'ego i odrzekł, że Aston Villa nie jest "dawcą" dla innych klubów. W zjadliwej odpowiedzi O'Neill zapytuje czy na Anfield zamieszkuje jeszcze etyka i sugeruje, że "dawny Liverpool" przenigdy nie postąpił w ten sposób i nie zrobił z tego sprawy publicznej.

O'Neilla rozdrażniło, że nie minęły 24 godziny od otrzymania przez niego listu, kiedy historia 10-milionowej oferty wyciekła do mediów. - Powiedzieć, że jestem rozdrażniony, byłoby ogromnym nieporozumieniem - zdradził. - Dostałem fax w czwartek po południu. Nie miałem nawet czasu na niego odpowiedzieć. Nie było oferty wartej 10 mln funtów. To była oferta typu pieniądze plus zestaw graczy bez nazwisk (Jermaine Pennant, John Arne Riise i Scott Carson - przyp. red.). Zlekceważyłem ją. Jakkolwiek jest możliwość, że odpiszę i odpowiem, że daruję sobie pieniądze w zamian za Fernando Torresa i Stevena Gerrarda, choć problemem mogłoby być, gdyby nie chcieli opuszczać Liverpoolu. Rozumiecie, Aston Villa to klub z ambicjami. Dostanie się do Ligi Mistrzów wymaga bardzo dobrych zawodników. Nie jest naszym zamiarem pozwolić odejść najlepszym graczom. Nie będziemy dawcami. Gareth Barry to zdecydowanie jeden z naszych najlepszych zawodników.

O'Neill dodaje, że nie tylko on jest zażenowany całą sytuacją: - Rozmawiałem o tym z Randym Lernerem (właściciel klubu - przyp. red.). Rozczarował się. Właściwie, to też byłoby nieporozumieniem, gdyby tak łagodnie to nazwać. To strategia celowego jątrzenia. Czy to nonszalancja? Absolutnie. I to bardzo szkodliwa. Chciałbym pomówić o naszej determinacji przed meczem z Wigan, pragnieniu zwycięstwa. A zamiast tego mówię o tym (Aston Villa przegrała z Wigan w sobotę na własnym boisku 0:2 - przyp. red.). Chcę zbudować drużynę. Obserwowałem w środę Liverpool i Chelsea. Doświadczyłem wielkich chwil w Lidze Mistrzów z Celtikiem. Tam chce się być. A mamy większą szansę osiągnięcia tego z kimś takim jak Gareth w zespole. Powinienem o tym mówić z Liverpoolem, nie z wami. Jestem nimi rozczarowany. Gdy byłem młodszy, to był modelowy przykład klubu, z którego nigdy nic nie wyciekło, dopóki nie zostało załatwione. Nie w taki sposób chce się prowadzić interesy. Stary Liverpool tak nie robił.

Benitez nie podziela obiekcji kolegi po fachu, co do oferty za Barry'ego, ale przyznaje, że jest pod większą presją niż kiedykolwiek i musi sprowadzić graczy, którzy pomogą w walce o dawno wyczekiwany tytuł mistrzowski. - Nie chcę rozmawiać o konkretach - powiedział. - Gazety łączą z Liverpoolem tyle nazwisk, że najlepiej będzie, jak będę cicho. Inaczej zaczną się pytania o moich zawodników i o to, co się z nimi stanie. A teraz powinni skupić się na dwóch pozostałych meczach. Kiedy jednak pomyśleć o tych wszystkich pieniądzach, wydanych przez Manchester i Chelsea, a to przecież jeszcze nie koniec, jasne staje się, że nasze transfery tego lata muszą być idealne, jeżeli chcemy zniwelować różnicę dzielącą nas od nich - uważa Hiszpan.

O'Neill dwa tygodnie temu pozwolił Barry'emu wypowiadać się publicznie o swoich planach na przyszłość. Już wtedy mówiło się, że Benitez niecierpliwi się, aby złożyć za niego ofertę. Anglikowi zostały dwa lata kontraktu i może oczekiwać niemal podwojenia swojej rocznej pensji (2,1 mln funtów), jeśli przedłuży kontrakt z obecnym klubem.

Trener Aston Villi dodał: - Przed nami dwa naprawdę ważne mecze. Sądziłem, że Gareth jasno dał do zrozumienia, że wstrzyma się do końca sezonu. Gdy przyjdzie czas, usiądziemy do rozmów. Będę chciał, żeby został. Znam go od dwóch lat. Nie jest typem człowieka, który zerwałby kontrakt. Mamy więc dużo do omówienia. Może nadszedł czas uznać, że i prezes, i ja, mamy takie same ambicje. Bo kibice na pewno. Zacznijmy od gry w pucharach. Jesteśmy dwa mecze od osiągnięcia tego celu. Mamy wielką szansę zakończyć sezon w pierwszej szóstce. Według mnie, będzie to ogromny postęp. Wtedy sami będziemy mogli stanąć w wyścigu o najlepszych graczy. Jednym z nich jest Gareth Barry. I to już cały koncept - kończy szkoleniowiec.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.