Manchester wystrzelił

Od 225 minut Tomasz Kuszczak jest niepokonany w bramce Manchesteru United, a jego koledzy strzelili w sobotę cztery gole Wigan. Liderem pozostał Arsenal, który po dramatycznym meczu pokonał Sunderland 3:2

9. kolejka Premier League - składy, strzelcy, kartki

Kibice MU wreszcie doczekali się festiwalu strzeleckiego. Choć "Czerwone Diabły" wygrały sześć ostatnich spotkań, nie tracąc bramki, to aż pięć z nich skończyło się wynikiem 1:0 - najczęstszym w tym sezonie w wykonaniu drużyny Aleksa Fergusona. Aż 54 minuty sobotniego meczu na Old Trafford wydawało się, że znów będzie podobnie, piłkarze Wigan stawiali bowiem silny opór. Wówczas jednak piękną indywidualną akcją popisał się Carlos Tevez. Argentyńczyk przedryblował obronę gości i pokonał Chrisa Kirklanda. Gdy w końcówce schodził zmieniany przez Naniego, pożegnała go owacja na stojąco, a większość mediów wybrała go na zawodnika meczu.

Gol Teveza był dla jego kolegów sygnałem do ataku. Po chwili dwa gole wbił Cristiano Ronaldo, a wynik meczu ustalił Wayne Rooney. Tym samym piłkarze Wigan dopełnili tradycji. Od kiedy awansowali do Premier League w 2005 r., przegrali wszystkie 18 meczów z drużynami z "wielkiej czwórki", czyli MU, Chelsea, Arsenalem i Liverpoolem.

Kuszczak, który w trzecim kolejnym meczu zastępował między słupkami kontuzjowanego Edwina van der Sara, nie miał wiele pracy. Polak, który wszedł do gry po przerwie spotkania z Birmingham w poprzedniej kolejce, nie dał się uśpić słabą grą rywali i przy stanie 2:0 wykazał czujność, broniąc w wielkim stylu strzał Luisa Valencii.

- Mieliśmy plan, jak powstrzymać MU, ale działał tylko 45 minut. Kiedy Tevez zdobył gola, bałem się, że skończymy z tyloma golami, co AS Roma w ubiegłym sezonie, więc 0:4 to jeszcze nie jest najgorszy wynik. Problem z MU polega na tym, że nawet gdy któryś z ich świetnych zawodników ma gorszy dzień, zawsze jest ktoś inny, kto bierze ciężar na siebie. A dziś wszyscy mieli dzień konia - stwierdził po meczu trener Wigan Chris Hutchings.

Po tej wygranej MU zostało liderem, ale tylko na 24 godziny. W niedzielę na szczyt tabeli wrócił Arsenal, który pokonał na Emirates Stadium Sunderland 3:2. Dziesiąty wygrany mecz z rzędu (we wszystkich rozgrywkach) nie przyszedł jednak "Kanonierom" łatwo. Gospodarze prowadzili wprawdzie już po 14 minutach 2:0 po golach Robina van Persie i Philippe'a Senderosa, a prawidłowego gola Abou Diaby nie uznał im sędzia. Piłkarze Roya Keane'a ostro zmotywowani przez swego trenera doprowadzili do wyrównania. Wynik meczu ustalił jednak w 80. min van Persie, a goście kończyli spotkanie w dziesięciu, bo czerwoną kartkę dostał Paul McShane.

- Mecz z Sunderlandem to wielki test. Na początku sezonu chodziło o to, żeby każdy z moich piłkarzy uwierzył, że jest wystarczająco dobry do walki o tytuł. Teraz już o tym wiedzą, bo jesteśmy liderem, ale muszą zachować koncentrację i nadal wygrywać. Nie dziwią mnie nasze wyniki, bo mam grupę głodnych sukcesu, inteligentnych i pełnych pokory piłkarzy. Udało mi się ich zebrać, bo nie uległem presji wielu, którzy przekonywali: "Kupuj, kupuj, kupuj!" (buy, buy, buy!). Ani tych, co mówili: "Bye-bye!" (czyli - zjeżdżaj!) - stwierdził Arsene Wenger.

Pierwsze zwycięstwo w Premier League pod wodzą Avrama Granta odniosła Chelsea. "The Blues" pokonali na wyjeździe Bolton 1:0, a jedynego gola zdobył Salomon Kalou. Tymczasem "Guardian" doniósł, że Roman Abramowicz starał się o to, aby sztab szkoleniowy Chelsea wzmocniła jedna z największych legend w historii klubu - Gianfranco Zola. Włoch jednak odmówił. Po konsultacji ze "swoimi przyjaciółmi ze Stamford Bridge" nie chce bowiem współpracować z Grantem.

Duże emocje były na Anfield, gdzie przyjechał zawodzący na całej linii Tottenham. Drużyna Martina Jola zajmowała przed tą kolejką 18. miejsce, a prasa huczy, że prezes "Kogutów" jest gotów zapłacić każde pieniądze José Mourinho. Jeśli mecz z Liverpoolem miałby decydować o przyszłości Jola to wydaje się, że zatrzyma on swoją posadę. Tottenham był bardzo blisko wywiezienia trzech punktów, mimo, że po błędzie bramkarza Paula Robinsona (wypuścił przed siebie piłkę po strzale Gerrarda) i golu Andrija Woronina przegrywał już po 13. minutach. Jednak dwie identyczne akcje, w których po długim wykopie Robinsona piłkę do Robbie'go Keane'a strącał głową Dymitar Berbatow, dały po strzałach Irlandczyka prowadzenie londyńczykom. Przy obu golach nie popisał się obchodzący w niedzielę 34. urodziny Sami Hyypia. Wydaje się, że jego czas już minął, a Rafa Benitez z niecierpliwością czeka na powrót do zdrowia Daniela Aggera. W niedzielę doczekał się wyrównania w doliczonym czasie gry i Liverpool pozostał jedynym obok Arsenalu niepokonanym w lidze zespołem. Benitez zapomniał chyba jednak o tym, że lepiej jest przegrać i wygrać, niż dwa razy zremisować. "The Reds" muszą zacząć grać lepiej, bo przed nimi szlagiery: wyjazdowe derby z Evertonem i pojedynek z Arsenalem.

Najskuteczniejsi:

6 - Adebayor (Arsenal), Mwaruwari (Portsmouth)

 

5 - Van Persie (Arsenal), Anelka (Bolton)

 

4 - Torres (Liverpool), Keane (Tottenham), Fabregas (Arsenal)

Liczba kolejki

96.6

Tylu momentom silnego stresu mogących doprowadzić do ataku serca byli poddani kibice Tottenhamu Hotspur od stycznia 2007 do końca sezonu. To najwyższy odsetek w Premier League - wyliczyli analitycy Lloyds Pharmacy, największego w Wielkiej Brytanii stowarzyszenia aptek. Drugie miejsce zajął West Ham United (96.5), który dopiero w ostatniej kolejce zapewnił sobie utrzymanie. Najmniej stresujące jest oglądanie Middlesbrough (43.7), które od lat jest spokojne o byt w środku tabeli.

Copyright © Agora SA