Premier League. Chelsea zaczyna wsteczne odliczanie. Jose Mourinho zakłóci spokój na Stamford Bridge?

14 punktów w ostatnich siedmiu kolejkach Premier League potrzebuje Chelsea, by 21 maja świętować szóste w historii mistrzostwo Anglii. Na finiszu rozgrywek drużynę Antonio Conte czekają jednak dwa bardzo trudne wyjazdy. Pierwszy z nich już w niedzielę, kiedy "The Blues" na Old Trafford zmierzą się z Manchesterem United.

Sytuacja Chelsea w tabeli Premier League pozornie wygląda na komfortową. Na siedem kolejek przed końcem rozgrywek zespół Conte ma siedem punktów przewagi nad drugim Tottenhamem. Co więcej, cztery z ostatnich siedmiu meczów londyńczycy rozegrają przed własną publicznością. Każdy z nich powinien być formalnością, bo "The Blues" na Stamford Bridge podejmą kolejno Southampton (9. miejsce), Middlesbrough (19. miejsce), Watford (10. miejsce), a ligę skończą z zamykającym tabelę Sunderlandem.

Szanse na to, że Premier League doczeka się końcówki równie emocjonującej jak rok temu, teoretycznie duże nie są. Teoretycznie, bo przewaga Chelsea może zmniejszyć się już w ten weekend. Tottenham, który wygrał sześć ostatnich spotkań, w sobotę podejmie u siebie 15. w tabeli Bournemouth. Dzień później drużyna Conte na wyjeździe zmierzy się z Manchesterem United. "Czerwone Diabły" w lidze nie przegrały od 21 meczów, ostatni raz poległy w październiku na Stamford Bridge, gdy Chelsea rozbiła je aż 4:0.

Kiedy 1 kwietnia "The Blues" sensacyjnie przegrali u siebie z Crystal Palace 1:2, angielskie media ogłosiły, że walka o mistrzostwo jeszcze się nie skończyła. Jeśli w najbliższy weekend przewaga lidera znów zmaleje, wyścig na nowo nabierze rozpędu. Mecz Manchester United - Chelsea w niedzielę o godz. 17, relacja na żywo na Sport.pl.

Europa ponad ligę?

Starcie na Old Trafford w teorii ma wszystko, by rozgrzać kibiców do czerwoności. Z jednej strony stanie przecież zespół zmierzający po mistrzostwo, z drugiej drużyna walcząca o czołową czwórkę i awans do Ligi Mistrzów. O przeszłości Mourinho na Stamford Bridge, jego podrażnionej ambicji dwiema porażkami z Chelsea w tym sezonie, napisano już wszystko.

O hit można mieć jednak obawy. Związane są one z decyzjami personalnymi, jakie w kontekście Ligi Europy podejmie portugalski menedżer. W czwartek "Czerwone Diabły" zremisowały 1:1 w Brukseli z Anderlechtem w pierwszym meczu ćwierćfinałowym. Rewanż na Old Trafford odbędzie się już cztery dni po spotkaniu z Chelsea.

Dlaczego to tak istotne? Bo w tym momencie wydaje się, że LE jest dla United priorytetem. Wygranie jej zapewni zespołowi udział w LM w przyszłym sezonie. Zdobycie europejskiego trofeum może być dla zespołu Mourinho łatwiejsze, niż zakończenie Premier League w czołowej czwórce. Zwłaszcza, gdy spojrzymy na terminarz ekipy z Old Trafford, która w ostatnich siedmiu kolejkach zmierzy się nie tylko z Chelsea, ale też m.in. z Manchesterem City, Arsenalem i Tottenhamem. Wszystkie te spotkania "Czerwone Diabły" rozegrają na wyjeździe.

Ich sytuacji nie ułatwiają także kontuzje. W niedzielę na pewno nie zagrają obrońcy Phil Jones i Chris Smalling, w czwartek urazu nabawił się Juan Mata. Hiszpan w tym sezonie na boisku może się już nie pojawić. Pod znakiem zapytania stoi też występ Ashley'a Younga i Wayne'a Rooney'a.

- Nie mogę nic z tym zrobić. Eric Bailly i Marcos Rojo muszą grać do granic wytrzymałość. Nie mam innej opcji, nie mam innych środkowych obrońców - powiedział w piątek Mourinho. I dodał: - Gdybyśmy byli w sytuacji, w której nie mamy nawet matematycznych szans na zajęcie miejsca w czołowej czwórce, to wybór byłby prostszy. Wtedy obu bym oszczędził i wystawił w LE, by ją wygrać. W tym momencie jednak mamy duże szanse na awans do czwórki, więc w każdym meczu będziemy walczyli o triumf. Nie ma innej opcji.

Mecz jak każdy inny

W dużo lepszej sytuacji do niedzielnego meczu podejdzie Chelsea. Conte miał ponad tydzień, by spokojnie przygotować drużynę do boju na Old Trafford. I robił to w doskonałej atmosferze, bo o wpadce z Crystal Palace nie pamięta już nikt. "The Blues" wygrali ostatnie dwa mecze z Manchesterem City (2:1) oraz Bournemouth (3:1) i mogli zacząć wsteczne odliczanie do świętowania tytułu.

Jak co tydzień emocje na konferencji prasowej studził jednak Conte. - To po prostu kolejny mecz, który musimy wygrać. Zmierzymy się z zespołem silnym fizycznie i technicznie. United chcą zakończyć ligę w czołowej czwórce i na pewno mają do tego odpowiednie umiejętności i możliwości - powiedział włoski szkoleniowiec.

I dodał: - Szczególnie musimy uważać na Zlatana Ibrahimovicia, który według mnie jest w życiowej formie. Musimy być doskonale zorganizowani w defensywie, bo Szwed w polu karnym przeciwnika jest jednym z najlepszych napastników na świecie. Cała trudność będzie polegała na tym, by podzielić pełną koncentrację nie tylko na jednym zawodniku, ale też reszcie przeciwników, która wykorzysta każdy moment nieuwagi.

Chociaż niedzielne spotkanie mieć będzie kilka podtekstów, to zarówno Conte jak i Mourinho nie podgrzewali dodatkowo atmosfery. Żaden z nich nie odniósł się do poprzednich dwóch meczów, żaden raz jeszcze nie skomentował starcia między nimi, do jakiego doszło w październiku na Stamford Bridge. Były za to miłe słowa i komplementy.

- Powiecie, że dla mnie to spotkanie specjalne pod względem emocjonalnym. A dla mnie to zwykły mecz. Taki sam, jak każdy inny. Gramy z liderem, który na swoje miejsce zasługuje, bo ma doskonałych piłkarzy i zgraną drużynę. Chelsea ma określony styl, którego się trzyma i robi to bardzo dobrze - komplementował rywala Mourinho.

Przyczajony Tottenham

Niedzielnemu meczowi na Old Trafford uważnie przyglądać się będą zawodnicy Mauricio Pochettino. Tottenham, który znać już będzie wynik swojego meczu z Bournemouth, w najbliższy weekend może zmniejszyć stratę do lidera do nawet czterech punktów. Wtedy walka o mistrzostwo Anglii stałaby się znacznie ciekawsza.

Zwłaszcza, że Chelsea w tym sezonie czeka jeszcze jeden bardzo trudny wyjazd. 30 kwietnia londyńczycy na Goodison Park zmierzą się z Evertonem. W ostatnich 10 meczach ligowych "The Blues" wygrali tam cztery razy, w poprzednim sezonie to zespół Ronalda Koemana wyeliminował ich z Pucharu Anglii.

Pytaniem jest jednak jak ocenić terminarz Tottenhamu. Napędzona sześcioma wygranymi z rzędu drużyna Pochettino, poza Bournemouth, zmierzy się jeszcze na wyjazdach z Crystal Palace, West Hamem, Leicester City i walczącym o utrzymanie Hull City, a u siebie podejmie Arsenal oraz United. W sobotę, 22 kwietnia, dojdzie do jeszcze jednego bardzo ciekawego i ważnego pojedynku. Na Wembley Chelsea zmierzy się z Tottenhamem w półfinale Pucharu Anglii. Wynik tego meczu może nie pozostać bez znaczenia na ostatniej prostej w wyścigu po mistrzowski tytuł.

Zobacz wideo
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.