Paul Pogba jest nazywany pasażerem na gapę, Zlatan Ibrahimović strzelił dwa gole w dziesięciu ostatnich meczach, a Henrich Mychitarian ma zostać sprzedany ledwie pół roku po transferze za 30 mln funtów. Ale wszystko wskazuje na to, że to tylko ułamek problemów z którymi musi zmagać się Jose Mourinho. Zaczyna się od tego, że Portugalczyk sam jest w Manchesterze po prostu nieszczęśliwy.
Gdy Mourinho wracał do Anglii, by w 2013 roku przejąć Chelsea, to sam uznał siebie za "The Happy One". Tłumaczył, że wraca do kraju, który go uwielbia, który on uwielbia. Do miasta w którym może spokojnie pójść na kolację z rodziną, gdzie jego córka i syn się zadomowili. Nawet gdy w zeszłym roku stracił pracę w Chelsea, to pozostał w Londynie. Do Manchesteru na podpisanie kontraktu oraz konferencję prasową przyjechał pociągiem ze stolicy Wielkiej Brytanii.
Teraz Mourinho przyznaje, że w Manchesterze sam nie może się odnaleźć. - Dla mnie życie tutaj jest niemal tragedią, ponieważ czasem chciałbym pójść sobie na spacer, ale nie mogę. Po prostu wyjść z hotelu, przejść przez most i wejść na kolację do restauracji. Nie mogę, bo wszędzie są paparazzi - powiedział w wywiadzie dla Sky Sports. W pierwszych miesiącach jego pracy w angielskich tabloidach kilka razy pojawiały się zdjęcia, jak wychodzi z członkami swojego sztabu szkoleniowego z hotelu, zawsze z założonym kapturem. Mourinho powiedział również, że do tej pory nie wyprowadził się z hotelu.
To oczywiście sprawy osobiste menedżera United, ale angielscy dziennikarze sugerują, że po Portugalczyku widać spore niezadowolenie i brak energii, która cechowała go w każdym z poprzednich klubów. Jednak tak dzieje się nie tylko na konferencjach prasowych czy w trakcie meczów. "Times" donosi, że piłkarze są zdziwieni zachowaniem Mourinho w trakcie treningów, które... oddał swoim asystentom. Menedżer United ma się zjawiać tylko na początku, a później wraca do swojego gabinetu. Chociaż podobnie postępował Sir Alex Ferguson, to Mourinho dał się poznać z innej strony, w Chelsea, Realu Madryt i Interze Mediolan zawsze będąc w centrum zajęć, krzycząc, poprawiając i ustawiając zawodników.
- Moim zdaniem to jednak piłkarze powinni wziąć więcej odpowiedzialności za to, jakie są wyniki Manchesteru United - skomentował ekspert BBC Danny Mills w programie "Monday Night Club". Mourinho także odniósł się do oczekiwań wobec swoich zawodników, zwłaszcza tego najbardziej krytykowanego, Paula Pogby. - Nie zakładaliśmy, że Paul przyjedzie do Anglii i od razu zaprezentuje niewiarygodny poziom. Bardzo mu ufamy, cały czas staramy się przekazać mu pozytywną energię. Ma przed sobą lata gry na najwyższym poziomie, rozwijania swoich umiejętności i na tym oparta była inwestycja klubu w jego talent - powiedział Mourinho.
- Jego problem nie polega na pozycji na której gra, czy systemie w którym grają United - dodał Mourinho. - Paul przyszedł z kraju o zupełnie innym stylu futbolu i potrzebuje czasu, by odnaleźć się ze swoim najwyższym poziomem, a w rzeczywistości jest to bardzo trudne, zwłaszcza dla środkowych pomocników. Jesteśmy bardzo zasmuceni porażkami, ale to nie jest czas dla dzieci, to chwila dla mężczyzn, by się nimi okazali, podnieśli i pracowali ciężko przed kolejnym meczem - zaznaczył.