Jak Brentford kombinuje z rzutami wolnymi

Mają włoskiego eksperta od stałych fragmentów gry, polskiego specjalistę od kopania piłki i chcą podbić świat. Angielski drugoligowiec rewolucjonizuje myślenie o... wykonaniu rzutów wolnych. Mamy najlepsze przykłady.

Ten obrazek z ostatniego meczu Brentford z Birmingham City (1:2) staje się coraz popularniejszy, ale i... częstszy na meczach londyńskiej drużyny. Zresztą w klubie, który w poprzednim sezonie bił się o awans do Premier League robią wszystko, by o futbolu myśleć inaczej niż wszyscy. To rewolucyjne podejście Matthew Benhama, właściciela Brentford, który wprowadził całkowicie nowy, statystyczny model funkcjonowania pierwszej drużyny. Trenerzy opisują występy piłkarzy skomplikowanymi współczynnikami, już w przerwie dostają SMS-ami najważniejsze liczby świadczące o występie drużyny. Wszystko po to, by osiągnąć jak najlepszy wynik, wycisnąć z drużyny jak najwięcej. Nic dziwnego, że w Brentford latem jeszcze mocniej pochylono się nad stałymi fragmentami gry.

BrentfordBrentford screen

Przede wszystkim zatrudniono w klubie Gianniego Vio, który poprzednio pracował we Fiorentinie i w Milanie. Jest specjalistą taktyki stałych fragmentów gry. Napisał książkę pt. "Rzuty wolne: napastnik na 15 goli w sezonie". Według jego teorii odpowiednio przygotowane stałe fragmenty gry gwarantują kilkanaście bramek w sezonie, a przecież są niezależne od kontuzji, zawieszeń, formy poszczególnych piłkarzy. Dodatkowy jeden, drugi, a nawet trzeci mur - ustawione przed, za oraz obok tego rywali - i każdy ruch zawodników... wszystko są to pomysły Vio. Efekty jego pracy? W Fiorentinie były niezłe:

 

BrentfordBrentford screen

Kolejną ważną osobowością w klubie jest Polak, Bartosz Sylwestrzak. Drugiego takiego trenera w świecie piłki nożnej nie ma. Sam nie zrobił wielkiej kariery, ale uczy profesjonalistów, jak powinni uderzać piłkę. - Potrafię sprawić, by słabsi zawodnicy w tym aspekcie gry mieli wyższe umiejętności od piłkarzy Premier League. Nie mówię tego z arogancji - to po prostu technika, która wypływa z biomechaniki. Jeśli w odpowiedni sposób ułożysz stopę, osiągniesz efekt w uderzeniu. Patrzę na "swing" (czyli zamach) nogi - mówił Sylwestrzak w wywiadzie dla Sport.pl kilka miesięcy temu. Tak wygląda jego praca:

 

BrentfordBrentford screen

Sylwestrzak pomaga także w FC Midtjylland, duńskim klubie, który także należy do Benhama, a więc właściciela Brentford. Tam odpowiedni model wprowadzono wcześniej, w Londynie zwłaszcza jeden z poprzednich trenerów, Mark Warburton mocno statystycznej rewolucji się opierał. Zawodnicy narzekali, że nie skupia się w ogóle na stałych fragmentach gry. Różnice? Midtjylland w swoim sezonie mistrzowskim średnio strzelało jednego gola na mecz po rzutach wolnych lub rożnych, gdy Brentford w długim (44 mecze!) sezonie Championship udało się to tylko dziesięć razy. Zatrudnienie latem Vio i Sylwestrzaka się opłaciło, bo już w połowie obecnych rozgrywek zespół strzelił po stałych fragmentach gry osiem goli. Jednak nie udało się to w żadnej z przedstawionych sytuacji - zwykle strzały były niecelne, albo zatrzymywały się na murze utworzonym z rywali. Te w których stoją koledzy wykonawców znikają w momencie rozpoczęcia nabiegu. Czemu ma to służyć? Wystarczy, że rozproszy uwagę bramkarza lub jednego z obrońców i już może być efekt w postaci gola. Na razie jednak moda na tak częste stosowanie tego typu rozwiązań nie wyszła poza Brentford i Midtjylland.

Wpadki Sport.pl w 2015 roku [SCREENY]

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.