Premier League. Francis Coquelin symbolem zmiany filozofii Arsene'a Wengera?

Choć niewiele drużyn w Europie może cieszyć się takimi wynikami w 2015 roku jak Arsenal, to pytań o przyszłość drużyny Arsene'a Wengera nie brakuje. Interesujące, że jedno z tych najważniejszych może dotyczyć ostatnio najlepszego z "Kanonierów", Francisa Coquelina, prowadząc do dyskusji o stylu gry zespołu i filozofii jego szkoleniowca. W poniedziałek o 20.45 Arsenal zmierzy się z Manchesterem United w ćwierćfinale Pucharu Anglii. Relacja na żywo na Sport.pl

"Relacja na żywo z meczu Manchester United - Arsenal do oglądania w aplikacji Sport.pl LIVE"

- Próbujemy odnaleźć równowagę w defensywie przez grę zespołową. Mamy mniej specjalistów, typowych defensorów, ale za to niektórzy są silniejsi fizycznie, a inni, jak Mikel Arteta, mocni taktycznie - oznajmiał we wrześniu 2012 roku Arsene Wenger. - Nie ma już defensywnych pomocników. Każdy uczestniczy w ataku, ma ku temu potencjał, dzięki czemu jesteśmy bardziej uniwersalni - dodawał francuski menedżer.

Jego słowa odbiły się szerokim echem, ale, po prawdzie, dokładnie odzwierciedlały filozofię szkoleniowca Arsenalu. Po ostatecznym rozbiciu zespołu "Niepokonanych", który wygrał ostatnie w historii klubu mistrzostwo kraju (sezon 2003/2004), i ograniczeniu budżetu transferowego, Wenger zdecydował się postawić na młodzież, którą kształtował pod jeden styl. Wielokrotnie zachwycano się grą jego Arsenalu, wymiennością pozycji, podań oraz tempem, w jakim to wszystko się odbywało, ale jeszcze częściej pisano, że "chłopcy" Wengera przegrywali najważniejsze starcia z "mężczyznami" z innych czołowych klubów: Chelsea, Manchesteru United i City. Wypowiedź o braku specjalistów i uniwersalności służącej "Kanonierom" w ataku padła na kilka dni przed ważnym meczem z "The Blues", który Arsenal przegrał.

Zawodnicy chcą zmian

Oczywiście w niewiele ponad dwa sezony sporo się zmieniło - Wenger już jest gotów wydawać spore sumy na transfery indywidualności (np. Mesuta Oezila czy Alexisa Sancheza), udało mu się także po dziewięciu latach wygrać kolejne trofeum i, co nawet ważniejsze, przełamać w starciach z bezpośrednimi rywalami. W połowie stycznia Arsenal pokonał na wyjeździe mistrzów Anglii, Manchester City. To było wyjątkowo nietypowe zwycięstwo dla filozofii francuskiego szkoleniowca, bo jego zespół oddał piłkę rywalom, świetnie organizował się defensywnie pod własnym polem karnym, a atakował jedynie przez kontry.

- Na pewnym etapie nie można sprzeciwiać się drużynie, ponieważ może być to kluczowe dla wyniku - tłumaczył wtedy Wenger. Nawet on przyznał, że do zmiany podejścia skłonili go jego piłkarze po porażce z Southampton na początku roku. - Po niej obiecaliśmy sobie, że wyjdziemy z naszej strefy komfortu i będziemy bardziej skupieni, a priorytetem będzie praca w defensywie i to nie tylko czwórki obrońców - dodawał Per Mertesacker, kapitan drużyny. Strefą komfortu, czyli styl, za który Arsenal przez lata był chwalony, ale nie gwarantował niczego więcej niż czwarte czy co najwyżej trzecie miejsce w lidze.

Gwiazdą piłkarz do oddania

Jednym z tych, którzy najbardziej skorzystali na tej "odmianie" Wengera, jest jego rodak, Francis Coquelin. 23-latek do początku grudnia był na wypożyczeniu w drugoligowym Charlton Athletic, gdzie spisywał się przeciętnie. Do Arsenalu wrócił przez kolejny kryzys kontuzji, który odbijał się negatywnie zwłaszcza na drugiej linii. Jeszcze trzy pierwsze mecze zaczynał z ławki, ale w derbach Londynu z West Hamem dostał szansę od pierwszej minuty i spisał się świetnie. Miał najwięcej odbiorów oraz przechwytów z całego zespołu. Od tamtego spotkania tylko w Pucharze Anglii raz był rezerwowym. W środku tygodnia w trudnym meczu z Queens Park Rangers znów spisał się świetnie, przerywając wiele akcji. Sam Wenger przyznawał ostatnio, że jest zaskoczony rozwojem Francuza, bo miał być tylko awaryjnym rozwiązaniem, a latem klub miał się go pozbyć. Teraz trudno sobie wyobrazić, by na poniedziałkowy ćwierćfinał Pucharu Anglii z Manchesterem United Arsenal wyszedł bez Coquelina w podstawowym składzie.

Nowy Vieira?

Jego statystyki są tak imponujące, że już zestawia się je z innymi piłkarzami - licząc od 28 grudnia, czyli pierwszego występu Coquelina w podstawowym składzie, Francuz ma najwięcej przechwytów i wygranych pojedynków, a tylko Pablo Zabaleta z Manchesteru City zaliczył więcej odbiorów. Jego średnie akcji defensywnych porównuje się z Nemanją Maticiem z Chelsea, który w zgodnej opinii ekspertów jest jednym z najlepszych piłkarzy całego sezonu. Tymczasem Coquelin w meczu przeciętnie zalicza więcej odbiorów, przechwytów, wybić i bloków, jest też skuteczniejszy w pojedynkach.

Porównanie z Maticiem jest o tyle niepełne, że nie przedstawia gry Coquelina w ofensywie. To Serb prawie dwa razy częściej podaje do przodu, tworzy cztery razy więcej szans, ma lepszą dokładność zagrań, skuteczniej drybluje. To pomocnik Chelsea jest współczesnym odpowiednikiem Patricka Vieiry, jednego z najlepszych piłkarzy "Niepokonanych", czyli zespołu Arsenalu, który, zdobywając w sezonie 2003-2004 mistrzostwo Anglii, nie przegrał żadnego meczu. Także patrząc na pełen przekrój statystyk, to Matić bardziej pasowałby do filozofii Wengera niż Coquelin.

A może to czas specjalistów?

Dlatego Francuz nie odzwierciedla wielkiej zmiany w wynikach Arsenalu (choć od jego powrotu z 16 meczów zespół nie wygrał tylko czterech), ale tak naprawdę tej, która mogła zajść w podejściu samego Wengera do taktyki. - Do tej pory Francis był kimś pomiędzy rozgrywającym a pracującym na całej długości boiska pomocnikiem, ale do tych ról nie pasuje. Jest zawodnikiem, który utrzymuje pozycję przed obroną i wygrywa dla drużyny piłkę. Ograniczył swoją grę do tych zadań i czasem tak trzeba zrobić, by osiągnąć w życiu sukces - mówił kilka dni temu Wenger. Krótko mówiąc, Coquelin jest specjalistą, którego sens bycia w Arsenalu czy w ogóle istnienia w nowoczesnym futbolu doświadczony szkoleniowiec zdecydowanie negował.

Tymczasem ostatnio Wenger cenił sobie umiejętności Coquelina do tego stopnia, że zrezygnował nawet z wystawiania drugiego środkowego pomocnika. Obróciło się to przeciwko niemu w pierwszym spotkaniu fazy pucharowej Ligi Mistrzów z Monaco (1-3). Arsenal przypominał zespół podzielony na dwie formacje, defensywną i ofensywną, a sam Wenger mówił, że piłkarze bronili fatalnie, samobójczo. To jednak on sam powinien dostrzec, że próby łączenia własnej filozofii z posiadaniem takiego specjalisty jak Coquelin mogą zbyt wiele kosztować drużynę, a najbardziej, gdy "Kanonierzy" muszą radzić sobie z rywalem grającym bardzo defensywnie i atakującym wyłącznie z kontry. Zresztą nie tylko to pokazuje, że słowa Wengera z 2012 roku są aktualne - wystarczy spojrzeć na czołowe zespoły w Anglii i w Europie, by dostrzec, że środkowy pomocnik musi również grać świetnie do przodu.

- Czasem macie mnie za zbyt romantycznego, innym razem za zbyt pragmatycznego - zaznaczał 65-letni Francuz po zwycięstwie z City. - Jednak nie zmienimy swojego stylu - dodawał. Dlatego podpisanie nowego kontraktu z Coquelinem niekoniecznie jest długoterminowym rozwiązaniem dla Arsenalu. Arteta oraz Flamini mają zostać w klubie przynajmniej do końca następnego sezonu, w jeszcze dalszej perspektywie mówi się o sprowadzonym w zimie Krystianie Bieliku, jeśli się przebije z rezerw. I kto wie, może pomimo w pełni zasłużonych pochwał dla Coquelina, klub będzie szukał defensywnego pomocnika bliższego filozofii Wengera, a Francuza zostawi na mecze o podwyższonym stopniu trudności. I wtedy Arsenal może nawiąże do swoich najlepszych, mistrzowskich sezonów.

źródło: Okazje.info

Więcej o:
Copyright © Agora SA