Premier League. Jutkiewicz: Chcę zapuścić korzenie

Lukas Jutkiewicz chciałby wreszcie osiąść w jednym miejscu. I zadomowić się w najbardziej wymagającej lidze świata - pisze Wojciech Falenta, współpracownik Burnley FC i portalu ?Krótka Piłka?.

Nazwisko Jutkiewicz przewija się przez polskie media od kilku lat. Angielski napastnik, którego dziadek pochodził z Wilna i wyemigrował do Wielkiej Brytanii po drugiej wojnie światowej, był bohaterem dużego transferu, gdy jako nastolatek przeniósł się wiosną 2007 roku za sumę miliona funtów ze Swindon Town do Evertonu. Na Goodison Park nie zdołał przebić się do pierwszej drużyny, zaliczając jeden ligowy występ i będąc wypożyczanym do kolejnych klubów.

Tułaczkę kontynuował po opuszczeniu the Blues przed czterema laty. Od tamtej pory był regularny. Na poziomie Championship nigdy nie strzelił więcej niż 11 goli w sezonie. Z drugiej strony ani razu nie uzbierał ich mniej niż osiem. Mimo to w żadnym klubie nie był w stanie zagrzać miejsca na dłużej. Dość nieoczekiwanie w lipcu po rosłego atakującego zdecydował się sięgnąć beniaminek Premier League - Burnley.

- Miałem dobrą końcówkę ubiegłego sezonu na wypożyczeniu w Boltonie - powiedział "sport.pl" Jutkiewicz w ubiegłym tygodniu. - Wiedziałem, że interesuje się mną kilka klubów, ale nie spodziewałem się telefonu od Burnley. Byłem naprawdę podekscytowany. Gdy zgłasza się klub z Premier League, nie sposób odmówić.

Środkowy napastnik został sprowadzony przez sensacyjnego beniaminka jako zastępca kontuzjowanego Sama Vokesa i zanotował godny uwagi początek swojej kariery na Turf Moor. W okresie przygotowawczym zdobył sześć bramek w sześciu spotkaniach, dzięki czemu wywalczył sobie pozycję w wyjściowej jedenastce. W angielskiej ekstraklasie na razie gola nie strzelił, ale spisuje się obiecująco. Dobrze gra tyłem do bramki. W każdym z trzech dotychczasowych meczów wypracował partnerom po jednej okazji podbramkowej. Centymetry dzieliły go od pokonania uderzeniem piłki głową Łukasza Fabiańskiego w spotkaniu ze Swansea.

- Nie mieliśmy żadnych złudzeń - ocenił start rozgrywek, po którym Burnley zamyka tabelę Premier League z jednym wywalczonym punktem w trzech trudnych meczach. - Wiedzieliśmy, że będzie ciężko, ale naprawdę przyjemnie jest zmierzyć swoje siły przeciwko najlepszym drużynom. Na pewno nie mamy się czego wstydzić. Nastraszyliśmy Chelsea, która musiała zagrać na swoim najwyższym poziomie, aby nas pokonać. Przeciwko Swansea zabrakło nam trochę szczęścia, żeby pokusić się o zdobycz punktową.

Rozmawiając z Jutkiewiczem, który nigdy nie wykluczył ewentualnej możliwości gry w reprezentacji Polski, trudno rozwikłać, jakim posługuje się akcentem. Podróże po całym kraju zrobiły swoje.

- Często się przeprowadzam, ale zdołałem się do tego przyzwyczaić - przyznał. - Taka jest specyfika tego zawodu. Ludzie mówią, że brzmię, jakbym był nie wiadomo skąd! Byłem w Plymouth w południowo-zachodniej części kraju, w Szkocji, w Middlesbrough w północno-wschodniej, w Liverpoolu, Huddersfield i Boltonie w północno-zachodniej oraz w Coventry w środkowej części Anglii. A pochodzę z Southampton na południu! Pewnie zaczerpnąłem po trochu z każdego miejsca. Mieszanka!

Przełomem w karierze napastnika okazała się najdalsza spośród wszystkich podróży. Pełen sezon spędzony na wypożyczeniu w Motherwell w ówczesnej Scottish Premier League pozwolił Jutkiewiczowi na dobre zagościć w seniorskim futbolu.

- Spędziłem udany czas w Swindon, ale byłem wtedy bardzo młody - wspominał. - Potem przeszedłem do Evertonu. To wielki klub. Pewnie trafiłem tam trochę za wcześnie, ale przebywanie w tym samym miejscu i uczenie się na treningach od najwyższej klasy piłkarzy były niesamowitym doświadczeniem. Byłem nieco rozczarowany, że nie otrzymałem tylu szans gry, ilu bym sobie życzył, i w końcu doszedłem do momentu, w którym musiałem zrobić krok w tył, aby móc następnie wykonać krok w przód.

- Motherwell było dla mnie przełomem, ponieważ potrzebowałem regularnej gry, aby zaznaczyć swoją obecność w piłce nożnej na poziomie seniorów. Tamten okres umożliwił mi wyrobić sobie nazwisko poza Evertonem.

Na wypożyczeniu w Szkocji Jutkiewicz wziął udział w jednym z najbardziej niewiarygodnych meczów w najnowszej historii brytyjskiego futbolu. W przedostatniej kolejce sezonu 2009/10 Motherwell podejmowało na Fir Park Hibernian. Oba kluby rywalizowały o ostatnie miejsce w eliminacjach Ligi Europejskiej. Gospodarze przystępowali do rozgrywanego w środowy wieczór spotkania z jednym punktem przewagi nad bezpośrednim rywalem w tabeli.

Hibernian prowadziło 4:1, a następnie - na niespełna 25 minut przed końcem - 6:2, zanim Motherwell zaczęło odrabiać straty. Wyrównującą bramkę w trzeciej minucie doliczonego czasu gry zdobył nie kto inny jak Jutkiewicz, popisując się kapitalnym uderzeniem z powietrza! - To był mój ostatni mecz u siebie w barwach Motherwell - przywoływał. - Był transmitowany na żywo w telewizji. Mam z niego świetne wspomnienia. Zakwalifikowaliśmy się wówczas ostatecznie do europejskich pucharów, a tamten gol był chyba moim ostatnim dotknięciem piłki na Fir Park!

Dwanaście bramek zdobytych na boiskach szkockiej ekstraklasy okazało się trampoliną, która po kilku latach zaprowadziła dziś 25-latka na obrzeża największej ligi świata. Burnley to klub inny niż wszystkie - chociażby ze względu na panującą w nim atmosferę czy wyjątkową osobowość menedżera. Sean Dyche już nie szczędzi Jutkiewiczowi komplementów, choć swojego nowego napastnika powitał... najcięższym okresem przygotowawczym do sezonu w jego karierze!

- To prawda, że było ciężko - nie ukrywał. - Menedżer pokłada dużą wiarę w znaczenie przygotowania fizycznego. Musimy być gotowi na mocniejszy i dłużej trwający wysiłek niż ktokolwiek inny. To stanowi pewnego rodzaju minimum. - Wiedziałem, że dołączam do dobrej, bliskiej sobie grupy zawodników - dodał. - Nie ma tu żadnych gwiazd ani niczego podobnego. Każdy znajduje się na tym samym pułapie i pracuje jeden za drugiego. To coś, czego naprawdę chciałem być częścią.

- Zawsze chciałem się rozwijać - kontynuował. - Nie ma żadnych ograniczeń. Można się poprawiać niezależnie od wieku. Menedżer przekazuje mi wskazówki, które z pewnością mi pomagają. Jest świetny w wychwytywaniu małych detali, które mogą sprawić dużą różnicę.

Powrót do północno-zachodniej części kraju ma stać się dla Jutkiewicza początkiem nowego etapu: życia w jednym miejscu, kariery w angielskiej elicie. - Bez wątpienia chciałbym zapuścić tu korzenie.

Niewykluczone, że nareszcie znalazł się w odpowiednim ku temu otoczeniu.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.