W Premier League będą uważać na głowy

Władze angielskiej piłki od nowego sezonu wprowadzają nie tylko znikający sprej: dużo większe znaczenie może mieć kodeks postępowania w przypadkach kontuzji głowy - pisze Michał Okoński, dziennikarz "Tygodnika Powszechnego" i autor bloga "Futbol jest okrutny".

Trzy incydenty z mundialu: chwilowa utrata przytomności Alvaro Perreiry w meczu Urugwaj - Anglia, moment utraty świadomości Javiera Mascherano po zderzeniu z Georginio Wijnaldumem podczas spotkania Holandia - Argentyna, a w końcu wyznanie Niemca Christopha Kramera, że nie pamięta nic z meczu finałowego przyniosły choć jeden efekt pozytywny. Liga, która od zawsze ma ambicję wyznaczania standardów dla całego świata piłki, chce w podobnych przypadkach lepiej dbać o zdrowie zawodników.

Zdrowie ważniejsze niż punkty

Władze Premier League od sezonu 2014/15 wprowadzają nowe reguły, według których decyzja o pozostawieniu na boisku piłkarza podejrzewanego o wstrząśnienie mózgu musi zależeć od decyzji klubowego lekarza, nie zaś widzimisię samego zawodnika czy woli trenera. W stadionowym tunelu pojawi się dodatkowy lekarz, śledzący telewizyjną relację ze spotkania, i pomagający podjąć decyzję, co zrobić z kontuzjowanym (w domyśle: zwiększający nacisk na dokonanie zmiany nawet wtedy, kiedy ten chce kontynuować grę, mówimy wszak o sytuacjach, których właściwa medyczna ocena możliwa jest nawet kilka dni po samym incydencie). Osobną kwestią jest zachęcanie zawodników do corocznych badań neurologiczno-psychologicznych, jeszcze inną - dodatkowe szkolenia i protokoły, ułatwiające klubowym sztabom medycznym diagnozowanie kontuzji głowy, a zupełnie osobną: seria nagranych przez reprezentantów Anglii wideo, w których będzie się przypominać o uważaniu na głowę, oraz dalsza praca na poziomie Football Association, by nowe reguły aplikować także na poziomie niższych lig i rozgrywek juniorskich. Anglicy, jak zwykle w takich sytuacjach, działają szeroko.

Najważniejszą tu kwestię wypowiada, cytowany przez "Daily Telegraph", lekarz Arsenalu, a zarazem lider grupy medyków pracujących w Premier League Gary O'Driscoll: chodzi o zerwanie z modelem opisywania ludzi, którzy usiłują kontynuować grę mimo kontuzji, jako odważnych, dzielnych czy heroicznych. A przy okazji - jak mówi John Bramhall ze związku zawodowego angielskich piłkarzy - o zdjęcie odpowiedzialności z samych zawodników, niemal z definicji motywowanych do tego, by grać dalej za wszelką cenę, ale nie zawsze będących w stanie podjąć racjonalną decyzję. Zdrowie jest ważniejsze niż punkty - zdają się mówić władze Premier League, przekazując pałeczkę w ręce tych, którzy ślubowali przede wszystkim dbać właśnie o zdrowie.

Wstrząśnienie piłki

Oprócz przypadków mundialowych pracujący nad nowymi regulacjami mieli w pamięci historię zderzenia Hugo Llorisa z Romelu Lukaku, podczas ubiegłorocznego meczu Everton-Tottenham: opisywałem wtedy w Sport.pl , jak trafiony kolanem w policzek bramkarz stracił przytomność, na boisku pojawili się lekarze, przyniesiono nosze, ale piłkarz powoli usiadł, a następnie wstał, po czym oznajmił zdumionym ratownikom, że odmawia zejścia z boiska i ostatecznie postawił na swoim. W przypadku Llorisa skończyło się dobrze, choć warto zauważyć, że w kolejnym meczu nie wystąpił - lekarze woleli więc dmuchać na zimne. Warto dodać, że w myśl obowiązujących przepisów FIFA samo podejrzenie wstrząśnienia mózgu powinno skutkować wyłączeniem z jakichkolwiek aktywności sportowych przynajmniej w dniu incydentu.

Problem z kontuzjami głowy polega nie tylko na tym, że trudno je zdiagnozować w warunkach meczowych, ale że skrajnie niebezpieczne może być ich powtórzenie. W medycynie opisano tzw. zespół drugiego uderzenia, gdy osoba, która nie wyleczyła całkowicie wcześniejszego urazu, doznała drugiego, równie poważnego (pewien młody futbolista amerykański, który kilka dni po incydencie, uspokojony dobrymi wynikami tomografii, wziął udział w rozgrzewce, doznał zapaści i po wielotygodniowym leczeniu stał się przykutym do wózka inwalidą). Zarówno po incydencie z Llorisem, jak i po historiach Perreiry, Mascherano czy Kramera prasa raczyła nas opowieściami o sportowcach uprawiających rugby, futbol amerykański, boks, ale także jazdę konną, u których pozornie niegroźne kontuzje głowy skutkowały trwałą niepełnosprawnością.

Amerykańska NFL zawarła niedawno porozumienie, gwarantujące 765 milionów dolarów odszkodowania tym sportowcom, którzy po zakończeniu kariery cierpieli na skutek odniesionych w jej trakcie urazów głowy - porozumienie zakwestionowane przez sąd federalny jako najprawdopodobniej zbyt niskie. Nawet jeśli trudno wykluczyć, że wprowadzając obecne zmiany, władze Premier League chcą zabezpieczyć się przed podobnym procesem w Anglii, trudno się z nich nie cieszyć. I czas na kolejne ligi.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.