Primera Division. 23-letni staruszek?

Czy dla 23-letniego Bojana Krkicia, najmłodszego strzelca w historii Barcelony, transfer do Stoke City okaże się ocaleniem sportowym? - pyta Dariusz Wołowski, dziennikarz "Gazety Wyborczej" i Sport.pl

Kim miał być syn serbskiego piłkarza i pielęgniarki z Linyoli? Nowym futbolowym geniuszem? Jedną z największych gwiazd naszych czasów? Możemy zastanawiać się, co by się stało, gdyby przed Euro 2008 17-latek zdecydował się przyjąć zaproszenie Luisa Aragonesa. Albo gdyby w półfinale Champions League 2010 roku sędzia nie anulował jego bramki na 2:0 dla Barcelony. Katalończycy przeszliby dzięki niej Inter i być może obronili trofeum, którego do dziś nikt nie obronił.

Krkić pobił wszystkie rekordy Messiego. Został najmłodszym debiutantem w historii Barcy i najmłodszym strzelcem gola dla niej w meczu La Liga. W Champions League zadebiutował we wrześniu 2007 roku (zmieniając Argentyńczyka), by stać się najmłodszym graczem klubu z Katalonii także w rozgrywkach międzynarodowych. To pokazuje skalę oczekiwań wobec niego, a także skalę rozczarowania, które przeżył.

Wzlot Bojana przypadł na zmierzch Franka Rijkaarda, zmierzch nastąpił przy wzlocie Pepa Guardioli. Choć w końcówce sezonu 2009-2010 Krkć wygrał na chwilę rywalizację ze Zlatanem Ibrahimoviciem, jego pozycja w klubie słabła z każdym dniem. Patrzył na rozwój Pedra Rodrigueza, a nawet Ibrahima Afellaya, który wszedł na kilka minut finału Champions League 2011 roku. Poczuł, że cokolwiek by zrobił, Guardiola nie chce tego dostrzec, rozpoczął więc w nowym sezonie tułaczkę po Europie. Roma, Milan, Ajax - wszystko po to, by zasłużyć na uznanie we własnym domu.

Dziś Barca oddaje go Stoke za 1,7 mln euro. Kwotę szokującą przy wszystkich rekordach transferowych bitych w ostatnim czasie. Słaby klub Premier League daje szansę 23-letniemu piłkarzowi na sportowe zmartwychwstanie. Z pewnością te wszystkie zachwyty nastoletnim Krkiciem były przesadzone. Bo historia jego upadku nie ma nic wspólnego z brakiem dyscypliny. Grzeczny, sympatyczny, dobrze wychowany - nigdy nie sprawiał kłopotów trenerom. Nie był balangowiczem, nie miał gwiazdorskich humorów. Może poza tym jednym w 2008 roku, gdy odmówił Aragonesowi. Gdyby, mimo zmęczenia, przyjął zaproszenie do "La Roja", dziś byłby zapewne zupełnie gdzie indziej. Zapomniał jednak, że jedyną dającą się przewidzieć przyszłością w futbolu jest najbliższy mecz.

Może Bojan nie miał szczęścia, a może umiejętności. Może za wcześnie lansowano go na gwiazdę, by dowieść, że w La Masia rodzą się wyłącznie futbolowe perły. Dziś Barcelona daje 80 mln euro za napastnika tak pospolitego pod względem piłkarskich manier jak Luis Suarez, wychowanego z dala od słynnych akademii, w zaułkach Salto. Urugwajczyk wspiął się na szczyt nadludzką siłą woli, Krkiciowi chyba właśnie tego zabrakło najbardziej. Może poniewierka, na którą został skazany w ostatnich latach, wywoła u niego dość sportowej złości? Wciąż nie jest futbolowym starcem.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.