Sport.pl
  
Aplikacja Fotball LIVE
  POBIERZ

Liga angielska. Tottenham w rozsypce przed derbami

"Wszystko było tak dobrze i tak się wszystko popsuło" - tytuł wiersza jednego z bohaterów Witkacego, niejakiego Jęzorego Pasiukowskiego, jak ulał pasuje do nastrojów, z jakimi piłkarze i kibice Tottenhamu szykuj± się do jednego z najważniejszych meczów sezonu. Przed derbami z Arsenalem atmosfera jest kiepska - pisze Michał Okoński, dziennikarz "Tygodnika Powszechnego" i autor bloga "Futbol jest okrutny". Relacja na żywo w Sport.pl w niedzielę o godz. 17.
0 : 1
Informacje
Premier League 2013/14 - 30. kolejka
Niedziela 16.03.2014 godzina 17:00
Wyniki szczegółowe
1 Poł
2 Poł
Wynik
Tottenham
0
0
0
Arsenal
1
0
1
Składy i szczegóły
Tottenham
Kartki: Chadli, Sandro, Vertonghen, Rose, Soldado - żółta Skład: Lloris - Naughton, Kaboul, Vertonghen, Rose - Sandro (68. Paulinho), Bentaleb - Townsend, Eriksen (82. Soldado), Chadli (68. Sigurdsson) - Adebayor
Arsenal
Bramki: Rosicky (2.) Kartki: Sagna, Gibbs, Flamini - żółta Skład: Szczęsny - Sagna, Mertesacker, Koscielny, Gibbs - Arteta, Oxlade-Chamberlain (85. Vermaelen) - Cazorla, Rosicky (69. Flamini), Podolski (77. Monreal) - Giroud
Kiedy przegrali ostatni mecz ligowy, również w derbach zreszt±, z Chelsea - w szatni Tottenhamu poleciały wióry. Brazylijski pomocnik Sandro opowiadał, że pyskówka między zawodnikami trwała dwie godziny: jeden wrzeszczał, inni starali się go uspokoić, ale wszystko zmierzało w stronę, o której mówił po tamtym meczu również menedżer Tim Sherwood. Klub nie potrzebuje piłkarzy, którzy załamuj± się po pierwszym niepowodzeniu, tylko takich, którzy walcz± do końca - wynikało z jego tyrady przed kamerami Sky Sports. Takich, którzy - jak był uprzejmy się wyrazić wci±ż pocz±tkuj±cy w tym fachu trener Tottenhamu - "maj± jaja", którym zależy, i z których klęska w derbach nie spływa z prędko¶ci± mydła jeszcze w trakcie pomeczowego prysznicu.

Na kim może polegać Tim Sherwood

To była z pewno¶ci± najgło¶niejsza wypowiedĽ trenerska na Wyspach w ostatnich miesi±cach (a przecież konkurencję Sherwood miał spor±, zważywszy np. na niedawne polemiki między Jose Mourinho i Arsenem Wengerem). I wypowiedĽ, o której skuteczno¶ci natychmiast rozpoczęła się dyskusja. Bo z jednej strony rzeczywi¶cie: klub nie płaci piłkarzom za to, żeby miło się do siebie u¶miechali. Być może Sherwood miał rację, mówi±c publicznie, że "nie na wszystkich może polegać" i że piłkarze nie mog± sprawiać wrażenia, jakby swoim występem robili klubowi łaskę. Z pewno¶ci± miał rację, apeluj±c do klubowych władz, żeby "obudziły się z marzeń o miejscu w pierwszej czwórce". Sam jest byłym piłkarzem, byłym reprezentantem Anglii i byłym kapitanem mistrzowskiej ekipy Blackburn, który pod koniec kariery zd±żył także pograć w Tottenhamie - odwołuj±c się do własnych do¶wiadczeń, a pewnie i do legendarnej "suszarki" Aleksa Fergusona, zdawał się s±dzić, że porz±dna reprymenda może wyzwolić z tych ¶wietnie zarabiaj±cych młodzieńców pokłady ukrytej dot±d ambicji i dumy.

Z drugiej strony jednak - pisałem o tym zaraz po meczu z Chelsea na swoim blogu [LINK: http://okonski.blog.onet.pl/2014/03/09/wszystkie-nasze-samobojstwa/] - jakże łatwo odebrać tak± tyradę jako dowód bezradno¶ci trenera i wyładowywania się przezeń na piłkarzach za osobist± porażkę. Kiedy podczas czwartkowego meczu w Lidze Europejskiej Benfica strzeliła Tottenhamowi pierwsz± bramkę (w sumie mecz zakończył się przegran± Londyńczyków 1:3), Gary Lineker napisał natychmiast na Twitterze, że teraz Sherwood musi polegać na tych, na których - jak twierdzi - polegać nie może. Podobne reprymendy bywaj± skuteczne, pod warunkiem że piłkarze s± przekonani, że ich menedżer wie, co robi. W wydanej wła¶nie po polsku ksi±żce "Futbol obnażony", jej autor, pragn±cy zachować anonimowo¶ć piłkarz Premier League, mówi, że cały sekret bycia trenerem polega na utrzymaniu pewno¶ci siebie w¶ród zawodników, ale nie za pomoc± poniżania. "Wielu piłkarzy wyczuje każdy sygnał słabo¶ci menedżera i znajdzie dla siebie wymówkę, kiedy drużyna zacznie przegrywać" - dodaje.

Czy warto było zwalniać Andre Villasa-Boasa

Pytanie więc, czy Sherwood wie, co robi. I drugie, równie ważne dla ułożenia jego relacji z drużyn±: jak wygl±da jego przyszło¶ć. Od momentu zwolnienia Andre Villas-Boasa nad 45-letnim, niemaj±cym wci±ż trenerskiej licencji UEFA Pro, następc± Portugalczyka unosi się aura tymczasowo¶ci. Zaledwie osiemnastomiesięczny kontrakt i niewysoka pensja (w razie zwolnienia odszkodowanie będzie naprawdę niewielkie), nieustaj±ce plotki o poszukiwaniach kolejnego szkoleniowca, zwłaszcza w Holandii, gdzie pytano zarówno prowadz±cego obecnie Ajax Franka de Boera, jak selekcjonera reprezentacji Luisa van Gaala, niekryj±cego, że po mundialu w Brazylii chętnie spróbowałby swoich sił w Premier League - piłkarze przecież wiedz± o tym wszystkim równie dobrze jak my.

Czy warto było zwalniać Andre Villas-Boasa? - zapytajmy więc. Pierwszy, gigantyczny argument za tym, że było warto, to danie drugiej szansy Emmanuelowi Adebayorowi. Napastnik z Togo z pewno¶ci± nie należy do tych, na których Sherwood nie może polegać - w 18 meczach zdobył 11 bramek. Inne Sherwoodowskie odkrycie to młody pomocnik Nabil Bentaleb. W pierwszych tygodniach pracy nowy trener Tottenhamu ewidentnie uwolnił ukryte rezerwy drużyny graj±cej wcze¶niej w sztywnym ustawieniu 4-2-3-1: przywrócił do łask system 4-4-2, zarazem publicznie dystansuj±c się od nadmiernie wyrafinowanych rozmów o taktyce. Tottenham zacz±ł strzelać więcej bramek i atakować z większ± werw± - nadużywaj±cy słów o wierno¶ci "klubowemu DNA" kibice byli zachwyceni zwłaszcza zwycięstwami na Old Trafford i St. James' Park, gdzie Newcastle uległo go¶ciom z Londynu aż 0:4.

Za czasów Andre Villas-Boasa drużyna dominowała w większo¶ci spotkań, ale jej akcje grzęzły przed polem karnym - bramek padało niewiele, a najdroższy napastnik Roberto Soldado strzelał je głównie z rzutów karnych. Kuriozalny bł±d Hugo Llorisa w 14. sekundzie meczu z Manchesterem City (nienaciskany, wykopał piłkę wprost pod nogi Aguero) przes±dził o końcowej klęsce, za¶ dogmatycznie zastosowana wysoka linia obrony - o równie spektakularnej porażce z Liverpoolem. Portugalczyk miał niew±tpliwie pecha - w kilku kluczowych spotkaniach nie mógł skorzystać z kontuzjowanego lewego obrońcy Danny'ego Rose'a, co zmuszało go do przestawienia w to miejsce stopera Jana Vertonghena, także Andros Townsend i Christian Eriksen wrócili do zdrowia już po zwolnieniu AVB... Pytanie, które nie zostanie nigdy rozstrzygnięte: czy spotkanie z Liverpoolem było dla Portugalczyka lekcj±, po której mógł dokonać korekty taktycznej, odchodz±c od wspomnianej gry wysok± lini± obrony przy niewystarczaj±co intensywnym pressingu (pozwolenie pomocnikom rywala na prostopadłe podania do Suareza czy Sturridge'a było w tym przypadku samobójstwem...).

Problem w tym, że mecze, które wygrywa Tim Sherwood, należ± do kategorii tych, w których zwyciężał również Andre Villas-Boas. I analogicznie: nowy trener Tottenhamu przegrywa te, w których i po Portugalczyku można było spodziewać się porażek. Z każdym kolejnym spotkaniem statystyki obu trenerów robi± się podobne: je¶li liczyć tylko Premier League, Sherwood jest minimalnie lepszy - je¶li brać pod uwagę także krajowe i europejskie puchary, lepiej wypada Andre Villas-Boas.

Czy można rozmawiać o taktyce

Spory między zwolennikami Sherwooda i Villas-Boasa s± więc bardziej natury ideologicznej. Villas-Boasa broni± ci, którzy uważaj±, że trenerom należy się czas na wprowadzenie własnych koncepcji (Portugalczyk pracował w Tottenhamie zaledwie półtora roku, w pierwszym sezonie do końca bij±c się o miejsce w pierwszej czwórce, w drugim będ±c zmuszonym do gruntownej przebudowy drużyny po odej¶ciu Garetha Bale'a i sprowadzeniu w jego miejsce siedmiu piłkarzy - o zwolnieniu Portugalczyka zdecydowały w gruncie rzeczy dwie porażki, z MC i Liverpoolem) i ci, którzy lubi± my¶leć o piłce nożnej jako rozgrywce opieraj±cej się na strategii (Portugalczyk usiłował wypracować na treningach schematy rozegrań, które znajdowały póĽniej zastosowanie w meczach - np. gole po rozegraniu w trójk±cie, jak po akcji Eriksen-Soldado-Sigurdsson w spotkaniu z Chelsea na White Hart Lane). Sherwooda broni± zwolennicy zmian, którzy doszli do przekonania, że Villas-Boas jest nieelastycznym doktrynerem i że jego przywi±zanie do rozmów o taktyce tłumi w piłkarzach naturalny instynkt.

W tej drugiej koncepcji Tottenham rzeczywi¶cie najlepsze wyniki osi±ga wtedy, gdy jego trener - Tim Sherwood tak samo jak wcze¶niej Harry Redknapp - mówi piłkarzom po prostu: spróbujcie wyrazić siebie na boisku, grajcie tak, jak lubicie najbardziej. Z Villas-Boasem może i były wyniki (kiedy go zwalniano, strata do czołówki była nadal minimalna), ale było nudno - z Sherwoodem może o wyniki trudniej, ale przynajmniej emocje mamy zapewnione. Jak w spotkaniu z Southamptonem, wygranym ostatecznie przez Tottenham 2:3, gdzie trener nie wystawił ani jednego defensywnego pomocnika (w drugiej linii zagrali Eriksen, Sigurdsson, Dembele i Lamela), stwarzaj±c liderowi gospodarzy, Adamowi Lallanie, niewiarygodn± wręcz przestrzeń do gry. To dygresja, ale interesuj±ca: z jednego z wywiadów asystenta Tima Sherwooda, Lesa Ferdinanda, wynika, że najgorsz± rzecz±, jaka przydarzyła się współczesnej piłce, jest fenomen Claude'a Makelele - piłkarza graj±cego w pomocy, ale skupionego wył±cznie na asekurowaniu defensywy. "Czy nie lepiej po prostu - pytał Ferdinand - jak jeden pomocnik uważa na to, co robi drugi, i cofa się, je¶li tamten idzie do przodu?".

Sk±d się bierze tyle błędów

W ostatnim tygodniu my¶l±ca w ten sposób ekipa szkoleniowców Tottenhamu zderzyła się ze ¶cian±. Przegrane z Chelsea i Benfic± przekre¶liły praktycznie szanse na osi±gnięcie którego¶ z zakładanych przed sezonem celów - zarówno miejsca daj±cego prawo gry w Lidze Mistrzów, jak zwycięstwa w Lidze Europejskiej. W przypadku tej drugiej porażki - go¶cie z Lizbony obnażyli ewidentne braki w organizacji gry obronnej Tottenhamu, zwłaszcza przy stałych fragmentach gry; tu zwolennicy Villas-Boasa powiedzieliby, że niemal do samego końca jego pracy zespół miał najlepsze defensywne statystyki w Premier League. W przypadku pierwszej klęski gorsze okazało się co¶ innego. Nieortodoksyjnie ustawiony Tottenham - zamiast 4-4-2 ponownie 4-2-3-1, z prawym obrońc± Kyle'em Walkerem jako skrzydłowym i skrzydłowym Aaronem Lennonem ustawionym tuż za Adebayorem - przez ponad 50 minut nie miał z Chelsea wielkich problemów, był czę¶ciej przy piłce i potrafił stworzyć groĽne sytuacje. Wszystko było tak dobrze do chwili gdy nieatakowany jeszcze przez nikogo Jan Vertonghen nieoczekiwanie się potkn±ł, a potem wystraszony przez zbliżaj±cego się Hazarda rozpaczliwie zagrał piłkę w kierunku bramkarza, któr± przej±ł Samuel Eto'o i zdobył gola dla Chelsea. Chwilę póĽniej było po meczu: sędzia podyktował karnego i pokazał czerwon± kartkę (anulowan± zreszt± następnie przez władze ligi) Younesowi Kaboulowi.

To wtedy piłkarze go¶ci ostatecznie spu¶cili głowy, co tak rozsierdziło Sherwooda, przekonanego, że pomysł na ten mecz miał dobry. Rzeczywi¶cie miał: we wcze¶niejszych pojedynkach z drużynami czołówki - Arsenalem w Pucharze Anglii i MC w lidze - ustawiał drużynę raczej naiwnie, piłkarzom Wengera pozwalaj±c zdominować ¶rodek pola, a piłkarzom Pellegriniego - karmić podaniami hasaj±cych przed lini± obrony Tottenhamu najpierw Aguero, póĽniej za¶ Joveticia. Na Stamford Bridge tak nie było i po zakończeniu pierwszej połowy niejeden sprawozdawca szykował się pewnie do pisania tekstu o tym, że Tim Sherwood szybko się uczy.

Kłopot w tym, że Chelsea zdobyła kolejne bramki - będ±ce efektem podobnie przerażaj±cych błędów indywidualnych, co ten Vertonghena, tym razem w wykonaniu Walkera i Sandro (a i Lloris nie popisał się wcze¶niej podczas jednej z interwencji przed polem karnym - z opresji wybawiła go podniesiona chor±giewka). Ze statystyk wynika, że w¶ród wszystkich drużyn Premier League to wła¶nie Tottenham traci najwięcej bramek na skutek pomyłek piłkarzy - aż 13, podczas gdy drugie w tym niechlubnym rankingu Stoke straciło 10, Norwich, MC i Liverpool - 9, a Fulham - 8 goli. Niew±tpliwie problemem tej drużyny jest więc koncentracja - zjawisko, nad którym Villas-Boas próbował już walczyć w poprzednim sezonie: kiedy zorientował się, że wiele bramek jego podopieczni trac± w końcówkach meczów, zmienił strukturę treningów tak, by zadania najintensywniejsze, wymagaj±ce największego skupienia, przychodziły na końcu. Villas-Boas wierzył jednak w siłę perswazji - Sherwood za¶ reaguje krzykiem (jak mówi Sandro, "niektórzy trenerzy krzycz± więcej od innych, Villas-Boas wolał brać nas na bok i w miłej pogawędce tłumaczyć, co powinni¶my poprawić") i odsyłaniem na ławkę. Kiedy chwalony generalnie Bentaleb raz jeden zagrał piłkę pod nogi piłkarza Norwich - kolejny indywidualny bł±d, którego skutkiem była porażka - stracił miejsce w pierwszym składzie. Czy to jest metoda na wyeliminowanie błędów, o¶mielam się w±tpić.

Czy prezes wie, co robi

"W tym klubie zawsze było za dużo polityki" - mówił po zwolnieniu z pracy Harry Redknapp, sugeruj±c, że Ľródło kłopotów leży nie w szatni i nie na boisku, ale w pomieszczeniach klubowego zarz±du. Prezes Daniel Levy doskonale dba o księgi (sam do niedawna kupował raczej tanio, a kiedy już sprzedawał jakiego¶ piłkarza - zostawiał kupca z pustym portfelem), potrafi ¶ci±gać sponsorów, wybudował jeden z najlepszych w Europie o¶rodków treningowych i konsekwentnie pracuje nad planami rozbudowy stadionu. Pytanie tylko, czy ma rękę do ludzi prowadz±cych sportow± czę¶ć tego interesu. Za czasów jego prezesury trenerami byli tu już - id±c wstecz, aż do roku 2001 - Tim Sherwood, Andre Villas-Boas, Harry Redknapp, Juande Ramos, Martin Jol, Jacques Santini i Glenn Hoddle. Dyrektorów sportowych (David Pleat, Damien Comolli) zwalniał równie chętnie, co trenerów. Przed sezonem ¶ci±gn±ł z Romy i powierzył tę funkcję Franco Baldiniemu, który wydał pieni±dze z transferu Bale'a na piłkarzy w większo¶ci nadal przyzwyczajaj±cych się do Premier League (Chadli, Paulinho, Soldado - ocenę Lameli, Capoue i Chirichesa utrudniaj± kontuzje, za udany zakup można z pewno¶ci± uznać Eriksena, w ci±gu ostatniego kwartału autora pięciu goli i trzech asyst); po zwolnieniu Villas-Boasa wiele mówiło się o tym, że czę¶ci z nich Portugalczyk bynajmniej nie potrzebował. Teraz, mimo iż prezes ma Baldiniego, wła¶nie zatrudnia cenionego szefa skautów Iana Broomfielda, który zreszt±... pracował już w Tottenhamie kilka lat temu. Villas-Boasa zwolnił, zanim sezon można było uznać za przegrany, Sherwoodowi nie zapewnił poczucia stabilno¶ci, pozwalaj±cej sezon uratować - pytanie, co zrobi, je¶li po pół roku pracy takiego Luisa van Gaala drużyna nadal będzie tam, gdzie znajduje się od dobrych paru lat, czyli tuż za pierwsz± czwórk±. "Jakby dobrze podsumować, moje życie składa się niemal wył±cznie z nietrafionych decyzji klubowego zarz±du" - motto ksi±żki "Futbol jest okrutny" brzmi jak zwykle aktualnie.

Przed najważniejszym meczem sezonu tkwimy więc w zamkniętym kole. Trener krytykuje piłkarzy, że im nie zależy, piłkarze robi± błędy, bo im nie zależy - ale nie zależy im, bo nie znaj± dnia ani godziny; nie maj± poczucia, że wrzeszcz±cy na nich facet będzie pracował tu w przyszłym sezonie, a i oni sami być może nie zagrzej± tu miejsca. Z tego, co mówi± np. Hugo Lloris i Jan Vertonghen, wynika, że w przypadku braku awansu do Ligi Mistrzów Tottenham przestanie być dla nich atrakcyjnym pracodawc±. Można domniemywać, że przeprowadzki do Londynu żałuj± Eriksen, Soldado czy Lamela. Można rozumieć frustrację kibiców, przekonanych, że talentów w tej drużynie nie brakuje, brakuje natomiast sensownego zarz±dzania talentami.

Co przyniesie popołudnie

Powiedziawszy to wszystko, kibic Tottenhamu może mieć oczywi¶cie przed meczem z Arsenalem jak najgorsze przeczucia - jakby mało było złych wie¶ci, gospodarze odpoczywali dwa dni krócej po rozgrywanych w tygodniu spotkaniach pucharowych. Go¶cie już dwa razy w tym sezonie ich ograli (oprócz ligi, także w Pucharze Anglii) - a zwycięstwo kolejne, po wczorajszej porażce Chelsea, pozwoli im na nowo uwierzyć, że nadal graj± o mistrzostwo Anglii. Z drugiej strony jednak Tim Sherwood mówi do swoich piłkarzy o krwi, pocie i łzach - to s± derby, podczas których nawet w czasach większej niż obecnie różnicy między dwiema klubami (Arsenal zdobywał mistrzostwo, Tottenham bronił się przed spadkiem) drużyna z White Hart Lane umiała osi±gn±ć sukces. Villas-Boas przed rokiem wygrał, mentor Sherwooda Harry Redknapp zwyciężył nawet na Emirates. Je¶li ta krew, pot i łzy nie przełoż± się na czerwon± kartkę, o co w derbach nietrudno, je¶li nerwowo wytrzyma zwłaszcza znienawidzony przez fanów Arsenalu ich dawny ulubieniec Adebayor - Tottenham nie stoi na straconej pozycji.

Nudno z pewno¶ci± nie będzie.

Więcej o: