Premier League. Okoński o transferze Maty: Ryzyko Mourinho, dar z niebios dla Moyesa

Juan Mata przechodzi z Chelsea do Manchesteru United. Dla Davida Moyesa to dar z niebios, choć kosztowny, dla Jose Mourinho może najbardziej ryzykowna decyzja w karierze - pisze Michał Okoński, dziennikarz "Tygodnika Powszechnego" i autor bloga "Futbol jest okrutny".

Kosztuje 37 milionów funtów, co czyni go najdroższym piłkarzem w historii Manchesteru United. Trudno się dziwić: 25-letni Hiszpan był w ciągu ostatnich dwóch sezonów wymieniany wśród najlepszych zawodników Premier League, raz nominowano go do tytułu piłkarza roku w całej Anglii, dwa razy wybierano na klubowego piłkarza roku w Chelsea. Jego gole i asysty decydowały o najważniejszych sukcesach tej drużyny: w finale Pucharu Anglii 2012 z Liverpoolem to jego podanie wykorzystał Ramires, w finale Ligi Mistrzów 2012 z Bayernem dośrodkowywał przy wyrównującej bramce Drogby, w finale Ligi Europejskiej 2013 z Benficą po jego rzucie rożnym gola strzelił Ivanović, a sam Mata strzelił w maju bramkę Manchesterowi United na Old Trafford, zapewniając drużynie prawo gry w tegorocznej edycji Ligi Mistrzów.

Ale Mata błyszczał nie tylko w wielkich meczach (pamiętajmy też o golu w finale Euro...). Licząc od sezonu 2011/12, w angielskiej ekstraklasie jedynie David Silva ma lepsze statystyki asyst i wykreowanych sytuacji (Silva zaliczył ich, odpowiednio, 29 i 257, Mata - 27 i 240); obaj Hiszpanie zostawiają w pobitym polu Wayne'a Rooneya, Theo Walcotta i Robina van Persiego. Czy to na lewej pomocy albo za plecami atakującej trójki (tak grał początkowo pod Andre Villas-Boasem), czy jako "dziesiątka" (u Roberto di Matteo i Rafy Beniteza), a także jako prawy pomocnik (z Oscarem i Hazardem potrafili płynnie wymieniać się pozycjami), był symbolem stabilności w tym niestabilnym klubie, gdzie menedżerowie zmieniali się częściej niż Fernando Torres odzyskiwał strzelecką formę.

Strata Chelsea...

Życie Juana Maty zaczęło się komplikować po powrocie do klubu Jose Mourinho. Ciekawa sprawa: niemal od pierwszych dni drugiego pobytu portugalskiego menedżera na Stamford Bridge dobrze poinformowani dziennikarze twierdzili, że Hiszpan będzie wkrótce wystawiony na listę transferową, a Mourinho nie chce z nim pracować. W świetle osiągnięć Maty z poprzednich sezonów mało kto dawał temu wiarę, ale faktem jest, że od początku tegorocznych rozgrywek piłkarz pozostawał rezerwowym. Zaszkodził mu późny powrót z wakacji, które zaczął dopiero w lipcu w związku z występami reprezentacji Hiszpanii w Pucharze Konfederacji? No dobrze, ale z takim samym opóźnieniem w klubie pojawił się grający również w Pucharze Konfederacji Brazylijczyk Oscar, który błyskawicznie stał się podstawowym piłkarzem Jose Mourinho.

Z czasem zaczynaliśmy dostrzegać przyczyny, a raczej zaczął mówić o nich, dociskany przez media, sam menedżer Chelsea. Wyznanie Mourinho, że nie lubił reaktywnego stylu gry tej drużyny w poprzednim okresie (Mata grał wtedy "na dziesiątce", nie angażując się nadmiernie w grę defensywną), powiązane było z zapowiedzią zmian. Zmiany miały polegać na tym, że niski blok obronny zastąpi pressing na połowie rywala - pressing, w którym musi uczestniczyć cała trójka piłkarzy biegających za napastnikiem, a więc w ostatnich miesiącach głównie Hazard, Oscar i Willian. Statystyki, które przypominał niedawno na Sport.pl Michał Zachodny pokazywały, że każdy z tych trzech zawodników wywiązywał się z zadań obronnych lepiej od Hiszpana. Zwłaszcza dużo biegający między rywalami Oscar, który zastąpił go w roli lidera drużyny.

Oto, dlaczego Mourinho, w odróżnieniu od Villas-Boasa, di Matteo i Beniteza, nie oparł gry swojej drużyny na rozgrywającym z Hiszpanii i zamiast liczyć na któreś z jego bajecznych podań wymagał raczej wkomponowania się w "system". Oto, dlaczego dawał mu szansę rzadziej, niż Mata się spodziewał, a nawet kiedy wystawiał w pierwszym składzie - rzadko pozwalał dograć mecze do końca. Gorsze statystyki Juana Maty w tym sezonie, mówienie o kryzysie formy, obawy o miejsce w reprezentacji Hiszpanii na mundialu, a w konsekwencji odejście z klubu, okazały się samospełniającą przepowiednią.

Pytanie tylko, jakie będą skutki tego odejścia dla walczącej przecież o mistrzostwo Anglii Chelsea. Co, jeśli Oscar, Hazard, lub nie daj Boże obaj naraz doznają kontuzji? Mourinho w ostatnich tygodniach zmuszany był do łatania niejednej dziury - wystawiał np. w drugiej linii Davida Luiza, za co wcześniej tak krytykował Rafę Beniteza. Ramiresa na skrzydle również już oglądaliśmy. Czy klub przeprowadzi jeszcze jeden transfer, np. skrzydłowego Mohamada Salaha z FC Basel? A nie będzie to oznaczało powtórki z rozrywki i fundowania sobie kolejnego niezadowolonego?

Argumenty na rzecz odejścia Hiszpana to oczywiście dostosowanie do reguł Finansowego Fair Play (ostatnia wartość księgowa Maty, kupionego z Valencii za 23,5 miliona, wynosiła ponoć 11 milionów, po sprzedaniu go za 37 milionów bilans robi się znakomity), ale przecież po odejściu Kevina de Bruyne, nawet mimo sprowadzenia Nemanji Maticia, rachunki Chelsea wyglądały przyzwoicie. Mówienie o kłopocie wewnętrznym, jaki sprawia grzejąca ławę megagwiazda (przypomnijmy wściekłość, z jaką Mata zareagował na decyzję o zmianie podczas niedawnego meczu z Southampton - od tamtej pory już zresztą nie zagrał...), wypada chyba uchylić, skoro wszyscy świadkowie twierdzą, że hiszpański pomocnik na treningach zachowywał się bez zarzutu, a o tym, jak cenili go koledzy, świadczyło to, że także oni wybierali go w maju na piłkarza roku. Biorąc to wszystko pod uwagę: czy nie można było poczekać do lata?

...i zysk Manchesteru United

Wątpliwość może najważniejsza polega na sprzedaniu Juana Maty do drużyny grającej w Premier League i mimo obecnego kryzysu - mającej potencjał walki o prawo gry w Lidze Mistrzów. Fatalne w styczniu wyniki Manchesteru United można wytłumaczyć m.in. kontuzjami Rooneya i van Persiego, ale jeśli Anglik i Holender wyzdrowieją i jeśli dołączy do nich Mata, MU znów będzie się liczył. Patrząc z perspektywy Chelsea: czy warto aż tak wzmacniać rywala, jeśli nawet nie w perspektywie tego sezonu (do końca zostało szesnaście kolejek, dwunastopunktowej straty do Chelsea MU pewnie już nie odrobi), to sezonów kolejnych? Przecież z takich właśnie powodów upadał latem transfer Maty do Tottenhamu, gdzie Andre Villas-Boas rozglądał się za następcami dla Garetha Bale'a. Nie lepiej było szukać kupca za granicą, w Hiszpanii, gdzie spekulowano o zainteresowaniu Atletico Madryt, we Włoszech lub Francji?

O braku kreatywnego rozgrywającego w United mówiło się od dawna, przymierzając do klubu kolejne nazwiska - żadnego z nich jednak nie dawało się porównać z wielokrotnie sprawdzonym w Premier League Matą. Co daje oczywiście powody do spekulowania na temat kryjących się za tym transferem czynników dodatkowych, jak osobista prośba pozostającego z Jose Mourinho w wyjątkowo dobrych relacjach sir Aleksa Fergusona albo przyznanie Chelsea prawa pierwokupu na Wayne'a Rooneya, którego kontrakt z MU nieubłaganie dobiega końca. W sumie rozważania o tym są znacznie ciekawsze niż pytanie, czy Hiszpan zdoła się wkomponować w drużynę United. Jeśli David Moyes zdecyduje się na ustawienie 4-4-2, Mata będzie mógł szukać sobie miejsca w środku schodząc ze skrzydła - mniej więcej tak, jak robi David Silva w Manchesterze City. W przypadku kłopotów ze zdrowiem Rooneya czy van Persiego - będzie zajmował miejsce któregoś z nich. W ustawieniu 4-2-3-1, może operować za wysuniętym van Persiem, współpracując z Rooneyem, Januzajem (który zresztą mógłby dzięki temu transferowi trochę odetchnąć: bierze na siebie zdecydowanie zbyt wiele, jak na 18-latka) i ofensywnie nastawionymi bocznymi obrońcami. Zachowując proporcje: lewa strona United z Evrą i Matą może wyglądać tak, jak lewa strona Evertonu Davida Moyesa z Leightonem Bainesem i Stevenem Pienaarem. Może zresztą na transferze Maty styczniowa aktywność MU się nie skończy i wspomniany Baines również przeprowadzi się na Old Trafford?

Wkomponowanie Maty do składu to jedna kwestia. Inna - pisałem o tym na blogu po niedawnym odpadnięciu MU z Pucharu Anglii - to dokonanie przed Davida Moyesa mocnego transferu, który może dołującej w ostatnich tygodniach drużynie przynieść efekt porównywalny ze sprowadzeniem do Arsenalu Mesuta Özila. Pojawienie się w Manchesterze United gwiazdy europejskiej piłki przemówi do głów trenujących tam piłkarzy mocniej niż sto pierwsza rozmowa motywująca ich menedżera. Owszem: na Old Trafford pojawia się jeden z niewielu w dzisiejszej piłce artystów ostatniego podania, ale wraz z nim powraca także nadzieja.

Relacje z najważniejszych zawodów w aplikacji Sport.pl Live na iOS , na Androida i Windows Phone

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.