Cztery kolejnye ligowe zwycięstwa pozwalały kibicom United wierzyć, że forma podopiecznych Moyesa rośnie, a słabe występy z początku sezonu to już przeszłość. W przypadku obu drużyn wygrana pozwalała na złapanie kontaktu z czołówką tabeli - i Tottenham i MU miały przed meczem na koncie po 34 punkty.
Od początku spotkania atakowali gospodarze, ale gdy wydawało się, że bramka jest kwestią czasu, strzelił ją... Tottenham. Z lewej strony dośrodkował Lennon, piłka spadła prosto na głowę Adebayora, który efektowną główką pokonał de Geę. Fatalnie zachował się Smalling, który nawet nie próbował walczyć z reprezentantem Togo w powietrzu.
Stracona bramka ostudziła zapędy Manchesteru, który do ataku wrócił dopiero po zmianie stron. Historia powtórzyła się - gospodarze przeważali, ale bramkę znowu strzelili londyńczycy - tym razem Lennon minął Vidicia, a piłką po jego rozpaczliwej interwencji spadła na głowę Eriksena - de Gea znowu musiał wyciągać piłkę z siatki.
Nie minęły dwie minuty, a kontaktowego gola strzelił Welbeck - z boku boiska podawał mu Januzaj, Welbeck wykorzystał gapiostwo obrony Spurs i ładną podcinką pokonał Llorisa.
Manchester rozpędzał się i z każdą kolejną minutą pod bramką francuskiego bramkarza robiło się coraz niebezpieczniej. Próbowali Rooney, Januzaj, Hernandez, próbował także wprowadzony w końcówce Young. Bramki nie udało się jednak strzelić. Tak skończyła się świetna passa United.
Po 20 kolejkach Tottenham ma na koncie 37 punktów (6. miejsce w lidze, dwa punkty straty do czwartego Liverpoolu). United jest siódme, z 34 oczkami na koncie.
Relacje z najważniejszych zawodów w aplikacji Sport.pl Live na iOS , na Androida i Windows Phone