Premier League. Arsenal spokojny jak Arteta

Chociaż znakomita większość dyskusji po meczu Arsenalu z Southampton ograniczy się do kompromitującego błędu Artura Boruca i porównania jego gry z postawą Wojciecha Szczęsnego, to równie ciekawie było w środku pola. W spotkaniu na szczycie Premier League cierpliwość w rozegraniu Artety górowała nad siłą i dynamiką Wanyamy.

Gdy Mikel Arteta miał dziesięć lat, w każdy weekend grał ze swoim kolegą, Xabim Alonso na plażach San Sebastian, marząc o grze w tamtejszym Realu. Po kolejnej dekadzie podpisywał kontrakt z Glasgow Rangers i wygrywał swoje pierwsze w karierze trofeum - podobnie jak Victor Wanyama, który triumfował w... turnieju młodzieżowym. Kenijczyk, który obecnie gra w Southampton, został wtedy najlepszym zawodnikiem i w nagrodę otrzymał swoje pierwsze piłkarskie buty. Dziś, pomimo różnic w ich stylach gry, są jednymi z najlepiej pokazujących, jak w Premier League powinni grać defensywni pomocnicy. I to z niemałym powodzeniem.

Wykształceni w Glasgow

Ciekawe, że obydwu w dużym stopniu ukształtowała Szkocja i odwieczni rywale - Rangers oraz Celtic. Zarówno Hiszpan, jak i Kenijczyk spędzili w tamtejszej lidze po dwa sezony i chociaż w zupełnie innych okresach tego stulecia, to jednak nabierając piłkarskiej ogłady, która okazała się świetną nauką przed wejściem na wyższy poziom w Anglii. Przecież krajobraz futbolowej Szkocji się nie zmienia od lat - gra się tam w wysokim tempie, jest sporo walki fizycznej i nikt w starciu nie odpuszcza.

Victor Wanyama, wzorujący się na Michaelu Essienie i Paulu Scholesie, idealnie się tam wpasował - silny, grający na pograniczu faulu i dynamiczny pomocnik pierwszy sezon w Celtiku miał może trochę zbyt chaotyczny, ale wystarczająco podniósł poziom w kolejnym, by zainteresować znacznie lepsze kluby niż Southampton - m.in. Arsenal i Manchester City. Jednak w Szkocji był on bardziej środkowym pomocnikiem niż tym od pracy w defensywie, częściej włączał się do ataków.

Mauricio Pochettino zdecydował się inaczej wykorzystać jego talent. Razem ze Schneiderlinem odpowiadają za rozegranie, ale przede wszystkim za grę w odbiorze - są zabezpieczeniem dla linii obrony, a wręcz łączą formacje defensywy i ataku, zwłaszcza, gdy "Święci" grają wysokim pressingiem. Z Arsenalem może tego najbardziej brakowało, chociaż Kenijczyk nie zawiódł. Udowodnił wręcz, że swoją siłą fizyczną, twardym odbiorem piłki i umiejętnością wygrywania pojedynków z przeciwnikiem jest ważnym ogniwem drużyny.

Zaliczył on aż dziewięć odbiorów, najwięcej ze wszystkich piłkarzy, dodając także trzy przechwyty oraz skuteczne wybicia w sytuacjach zagrożenia. Przypomina właśnie Essiena z najlepszych czasów, który będąc nowym w Premier League, imponował siłą i dynamiką, następnie dodając jakości w grze ofensywnej. Kenijczyk właśnie na tym polu ma jeszcze sporo do poprawy.

Cierpliwość godna mistrzów

Z kolei Mikel Arteta to defensywny pomocnik typu inteligentnego, nie siłowego. Częściej niż z własnych mięśni korzysta z umiejętności czytania gry, przewidywania wydarzeń. - Jest moim taktycznym liderem - mówił o nim Arsene Wenger. - Sam często analizuję nasze spotkania, sprawdzam wszystkie dane, by jak najlepiej ocenić swój występ - mówił Hiszpan.

Imponujący już w poprzednim sezonie, obecnie stał się wręcz kluczem do ofensywnej, cieszącej kibicowskie oko gry zespołu. To on, świetnie przechwytując podania, "kasując" ataki rywali, pozwala Ramseyowi tak często włączać się do akcji. Arsenal wręcz często sprawia wrażenie zespołu grającego w ustawieniu innym niż nominale 4-2-3-1. Zresztą w porównaniu z używającym tego też systemu Southamptonem różnica polega właśnie na postawie środkowych pomocników. O ile "Święci" chętnie i wysoko atakują przeciwnika na jego połowie, potrzebując siłowych, dynamicznych graczy w kluczowej strefie, Arsenal potrafi szybko cofnąć się pod własne pole karne i stamtąd ruszyć z kontrą.

Właśnie tak grał Arsenal w pierwszej połowie - spokojnie, tylko z pięknymi momentami, a częściej z wyrachowaniem godnym zajmowanego przez nich pierwszego miejsca w tabeli. Mikel Arteta udanie współpracował z Ramseyem, ale zawsze zostawał za jego plecami, by nie tylko odbierać piłki rywalom (trzy odbiory i pięć przechwytów), ale pomagać obrońcom w rozegraniu. Przy zwartej defensywie rywali kluczowe były jego diagonalne podania, pozwalające Arsenalowi szybciej zmienić stronę akcji - wszystkie dziewięć takich zagrań było celnych.

W samym meczu jedynie momenty były spektakularne - "podcinka" Wilshere'a, strzał piętą Ramseya i błąd Boruca - ale w meczach na szczycie najczęściej zamiast finezji liczy się solidność w każdym elemencie gry. Różnica w stylach gry Arsenalu i Southampton nie była tak widoczna, goście udowodnili, że muszą sporo pracować, by w czołówce ligi się utrzymać, ale choćby w środku pola równali najwyższym standardom wyznaczanym przez piłkarzy Arsene Wengera - głównie za sprawą Victora Wanyamy. Jednak tym razem o zwycięstwie decydował spokój w operowaniu piłką, cierpliwość i inteligencja, a to właśnie uosabiał Mikel Arteta w zespole gospodarzy - to również charakteryzuje mistrzów...

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.