Premier League.Tottenham pod ostrzałem po kontuzji Llorisa

Nie milkną echa zdarzenia do jakiego doszło w trakcie niedzielnego starcia Evertonu z Tottenhamem na Goodison Park. Bramkarz Tottenhamu Hugo Lloris po zderzeniu z napastnikiem Evertonu stracił na chwilę przytomność, ale podniósł się i dograł mecz do końca. Fakt, że mu na to pozwolono, wstrząsnął piłkarską Anglią. Andre Villas-Boas przyznał po końcowym gwizdku sędziego, że jego bramkarz nie pamiętał momentu uderzenia.

W końcówce meczu Everton - Tottenham po złapaniu piłki Hugo Lloris sunął po murawie, a atakujący piłkę Romelu Lukaku nie odstawił nogi i uderzył bramkarza kolanem w głowę. Bramkarz stracił przytomność. Na boisku pojawili się lekarze, przy linii bocznej stał już gotowy do gry rezerwowy Brad Friedel. Lloris się jednak ocknął, wszyscy namawiali go, aby opuścił murawę, ale ten upierał się, że chce dalej grać i ostatecznie postawił na swoim.

Luke Griggs, rzecznik prasowy organizacji Headway, która zajmuje się urazami głowy i mózgu, nie ma wątpliwości, że pozostawienie Llorisa w grze zagrażało zdrowiu zawodnika. - Jesteśmy zaniepokojeni tym, że w profesjonalnym futbolu jest miejsce dla takich zachowań. Po takim zdarzeniu dla zdrowia zawodnika jest ważne, by jak najszybciej został przebadany przez odpowiednich lekarzy - powiedział. - Lekarze i fizjoterapeuci, którzy diagnozowali Llorisa na boisku, nie byli w stanie ocenić, czy w jego mózgu nie zaszły jakieś zmiany. Pozostawienie go na murawie było bardzo nieodpowiedzialne i zagrażało zdrowiu zawodnika. Powrót do gry po takim ciosie może spowodować większe szkody dla mózgu. Llloris powinien zostać natychmiast zdjęty z boiska i przewieziony do szpitala na odpowiednie badania i obserwację - dodał Griggs.

Andre Villas-Boas bronił swojej decyzji, twierdząc, że 26-latek wydawał się być skoncentrowany i zdeterminowany, aby kontynuować mecz. - Hugo był stanowczy i zdecydowany na kontynuowanie gry. Pokazał wielki charakter i osobowość. Dlatego zdecydowaliśmy się na tej podstawie zostawić go na placu gry - powiedział szkoleniowiec "Spurs".

Szef sztabu medycznego FIFA, profesor Jiri Dvorak, stwierdził, że fakt, iż kolano Lukaku było okładane lodem pokazuje siłę tego uderzenia. - "Jest 99 procent prawdopodobieństwa, że w takim przypadku po utracie przytomności gracz dozna wstrząśnienia mózgu". Także wiceprezes Zarządu PFA (Stowarzyszenie Zawodowych Piłkarzy) John Bramall stwierdził stanowczo, że jeśli ktoś cierpi na poważny uraz głowy i traci przytomność, powinien być zobowiązany do opuszczenia boiska. Wtórował mu doradca medyczny Fifpro Vincent Gouttebarge: "Decyzja ta jest nie do zaakceptowania".

Jednak decyzja sztabu "Spurs" nie pogwałciła zasad. Istnieją już dwie regulacje dotyczące wstrząśnienia mózgu. Jedna reguła stanowi, że po wystąpieniu urazu głowy zawodnik może powrócić na murawę, jeśli lekarz zbada go i stwierdzi, że ten może kontynuować mecz. Druga jednak reguła stanowi, że gracz po takim zdarzeniu nie powinien pojawić się ponownie na boisku przez pięć dni. O tej regule wspominał przed dwoma tygodniami Arsene Wenger. Flamini nie zagrał z Borussią Dortmund, ponieważ kilkadziesiąt godzin wcześniej zderzył się głową z piłkarzem Norwich.

Jak poważna była to sytuacja? Michał Okoński wspomina , że w Tottenhamie grał kiedyś obrońca Dean Richards, który nieustannie skarżył się na migreny - lekarze nie potrafili ich zrozumieć, podejrzewali infekcje uszu i dopiero kiedy piłkarz zakończył karierę, a potem przedwcześnie zmarł, okazało się, że jego dolegliwości można przypisać setkom mikrouszkodzeń mózgu, biorących się z uderzeń piłki głową.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.