Kiedrosport. Pożeracze sportu

Firma Deloitte przeprowadziła w tym roku badania, ilu Brytyjczyków chodzi na zawody sportowe. Wyszła liczba astronomiczna - 75 milionów wizyt na trybunach - pisze dziennikarz Sport.pl i ?Gazety? Michał Kiedrowski.

Więcej felietonów "Kiedrosport"

Statystyczny Brytyjczyk (jest ich w sumie ok. 62 mln) chodził więc na zawody sportowe więcej niż raz, niezależnie od tego, czy był malutkim oseskiem czy niedołężnym starcem. Badacze oczywiście wzięli pod uwagę, że ta liczba jest mocno zawyżona przez igrzyska olimpijskie i paraolimpijskie (w sumie 11 mln sprzedanych biletów). Do ogólnej liczby dodali także bywalców torów wyścigów konnych i innych sportów jeździeckich (6,5 mln) oraz wyścigów psów (2,1 mln). Oczywiście największą grupę wśród kibiców stanowili fani piłki nożnej (42,2 mln sprzedanych biletów).

Dan Jones z Deloitte Sports Business Group podsumował te badania stwierdzeniem: - Apetyt brytyjskiej publiczności na uczestnictwo w widowiskach sportowych jest czymś niemającym swojego odpowiednika nigdzie na świecie, ani w wartościach bezwzględnych, ani w odniesieniu do wielkości populacji.

I szczerze mówiąc, Mr. Jones popisał się tutaj dość daleko posuniętą ignorancją. 75,5 mln biletów (licząc sezon zasadniczy i play off) sprzedała w tym sezonie Major Baseball League. To tyle, jeśli chodzi o liczby bezwzględne.

Jeśli natomiast chodzi o relację do liczby ludności, to oczywiście wynik Brytyjczyków jest imponujący, ale gdyby przeprowadzić dokładne badania, to pewnie równie wysoko mogłaby wyglądać frekwencja w Australii. Wystarczy wymienić liczby z trzech najpopularniejszych lig na antypodach - AFL (futbol australijski) - 6,8 mln; NRL (rugby trzynastoosobowe) - 3,7 mln; A-League (piłka nożna) - 1,5 mln. Tylko z trzech lig w sumie 12 mln. A do tego trzeba jeszcze doliczyć krykiet (tylko na mecz Australii z Indiami w Melbourne sprzedano 189 tys. biletów), wyścigi konne (w tym roku tylko jeden wyścig - Melbourne Cup - obejrzało 106 tys. ludzi), rugby (880 tys. ludzi tylko na australijskich meczach rozgrywek Super 15), tenis (686 tys. ludzi na Australian Open), sporty motorowe (313 tys. widzów w ciągu trzech dni na Grand Prix Australii Formuły 1) itd. W sumie mogłoby tego wyjść sporo więcej niż 22,8 mln (liczba ludności Australii).

Wielki apetyt na sport oglądany z trybun mają też Amerykanie i Kanadyjczycy (ujmuję razem, bo często mają wspólne ligi). Oni stwierdzeniem Jonesa mogą czuć się urażeni. O tłumach na meczach baseballu wspomniałem wyżej, a przecież ogromną popularnością cieszą się jeszcze: NFL (17,1 mln), NBA (17,1), niższe profesjonalne ligi baseballu (43 mln), MLS (6 mln), NHL (21,4 mln), niższe ligi hokejowe (ok. 12 mln), ligi futbolu akademickiego (dwie najwyższe dywizje to 44 mln), koszykówki akademickiej (I dywizje kobiet i mężczyzn to 36 mln). Tylko tu wymienione rozgrywki to razem 302 mln wizyt na stadionach, a przecież nie uwzględniłem jeszcze milionów z torów wyścigów konnych (w USA są ich setki) i samochodowych oraz z tysięcy innych meczów i zawodów sportowych. 310 mln Amerykanów i 35 mln Kanadyjczyków "pożera" sport na pewno nie mniej żarłocznie niż Brytyjczycy.

Myślę, że w takiej klasyfikacji narodów o największym apetycie na sport na żywo, o czołowe lokaty powalczyliby jeszcze np. Irlandczycy (chodzą tłumnie nie tylko na piłkę nożną i rugby, ale także swój galicki futbol i hurling) czy też Norwegowie (o ile na biegi narciarskie też sprzedaje się bilety). Polacy, niestety, byliby daleko z tyłu.

Co oglądali Brytyjczycy z trybun wg Deloitte'a:

Relacje z najważniejszych zawodów w aplikacji Sport.pl Live na smartfony

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.