Liga Mistrzów. Konflikt Robbena z van Gaalem zaszkodzi Bayernowi?

Pięć minut przed końcem środowego półfinału Ligi Mistrzów Louis van Gaal zdjął z boiska bohatera meczu, Arjena Robbena. Wściekły zawodnik nie podał mu ręki, czego trener nie mógł podarować, silą zastępując piłkarzowi drogę. Sprzeczkę dwójki Holendrów oglądał cały świat.

W pierwszym meczu półfinału Ligi Mistrzów Bayern Monachium pokonał Olympique Lyon 1:0, po golu Arjena Robbena.

Bayern Monachium - Olympique Lyon 1:0 Gol Robbena

Ale to przepychanka dwóch Holendrów - wielkiego trenera i wielkiego piłkarza - na kilka długich chwil stała się ważniejsza od meczu. Bez problemu wychwyciły ją telewizyjne kamery.

W 85 min. spotkania Robben po raz kolejny siał spustoszenie w szeregach Francuzów. Zwiódł Crisa i uderzył, wbiegając w pole karne. Lloris sparował strzał. Po tej akcji Robben zauważył, że na tablicy świetlnej pojawił się jego numer. Zastąpić go miał Altintop.

Od pierwszej chwili, gdy Holender tylko zrozumiał, że musi opuścić boisko, widać było na jego twarzy wściekłość. Schodził w stronę linii bocznej szybko, jak zwykle pełen energii, tym razem zadziałała jednak złość.

Jak gdyby nigdy nic przeszedł obok oczekującego na jego powrót na ławkę na van Gaala, mrucząc coś pod nosem. Można było się domyślać, że nie były to słowa uznania dla trenera.

Szkoleniowiec niemieckiej ekipy, zlekceważony przy całym sztabie i piłkarzach, nie mógł tego tak zostawić. Postanowił za wszelką cenę zatrzymać Robbena, co uczynił niemałym nakładem sił.

Szybko zaszedł drogę zawodnikowi i zatrzymał go siłą. Robben cały czas się wyrywał, ale van Gaal nie chciał go puścić.

Już po wszystkim Robben, bez zmiany nastawienia, zszedł opiekunowi z oczu.

Jedyny gol środowego półfinału padł w 69 min. właśnie po jego strzale. Holender w swoim stylu długo biegał z piłką i kiedy nie miał już chyba pomysłu ani ochoty na kontynuowanie akcji, oddał dobry strzał. Piłka odbiła się jeszcze od głowy Muellera, czym zmyliła Hugo Llorisa i wpadła do siatki.

Gospodarze w tym czasie już długo grali w dziesiątkę, bo w pierwszej połowie za brutalne wejście czerwoną kartkę otrzymał Franck Ribery. Siły wyrównały się kilkanaście minut przed golem za sprawą Toulalana, ale to Bawarczycy większą część meczu grali w osłabieniu.

To właśnie kupiony z Realu Madryt za ok. 25 mln euro Robben, nie po raz pierwszy zresztą, był ich zbawcą. Holender zdobywał po jednej bramce w trzech z czterech ostatnich spotkań Ligi Mistrzów. To dzięki niemu Bayern wyszedł zwycięsko z rywalizacji z Fiorentiną w 1/8 finału.

W środę Robben był najlepszym zawodnikiem na boisku. Dryblował, biegał, strzelał, szukał pozycji. Bez wytchnienia, przez cały mecz. Van Gaal dopatrzył się jednak prawdopodobnie u niego objawów zmęczenia i w samej końcówce postanowił zdjąć go z boiska.

Robben wkłada w grę dużo serca i zaangażowania, lubi przebywać na boisku. Widać to zresztą po jego stylu gry - niechętnie oddaje piłkę nawet kolegom z drużyny. W środę nie chciał oddać nawet pięciu minut.

Na razie brak wieści z obozu Bayernu na temat możliwych konsekwencji momentu słabości piłkarza. Można się spodziewać, że liderzy Bundesligi będą chcieli wyciszyć problem. Robben jest jednym z najważniejszych zawodników klubu. Dla dalszych losów zespołu w Lidze Mistrzów - becenny.

Zwłaszcza teraz, gdy za głupie i brutalne zagranie czerwoną kartkę w pierwszym meczu z Lyonem obejrzał Ribery. Nie wiadomo jeszcze, na jak długo zostanie zawieszony. Pewne jest, że nie wystąpi w rewanżu.

Już teraz Bayern toczy jednak desperacką walkę o Francuza. Trener uważa, że Ribery zasłużył na występ w finale, w awansie do którego (jeżeli Bayern przejdzie Lyon) i tak miał spory udział.

Tyle że najpierw trzeba tam do finału dotrzeć. A tu cała nadzieja w Robbenie...

Czytaj relację z pełnego emocji meczu ?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.