W Stambule myślą nawet o finale Ligi Mistrzów

W cieniu angielskiego hitu w drugim dzisiejszym ćwierćfinale LM Fenerbahce spotka się z Chelsea.

Obecność tureckiego klubu w ósemce najlepszych klubów Europy to największa sensacja tej edycji LM. W poprzedniej rundzie po rzutach karnych wyeliminowali faworyzowaną Sevillę, w fazie grupowej pokonali u siebie Inter. Dobrze zrobił Roberto Carlos, że przeprowadził się z Madrytu do Stambułu. On jest w ćwierćfinale, Real nie może się do niego przebić czwarty rok.

- Możemy dojść do finału - powiedział turecki pomocnik Ugur Boral. Jego kolega, były zawodnik Chelsea Mateja Kezman twierdzi, że największą szansą jego drużyny jest brak presji.

Tej nie zabraknie za to w drużynie z Londynu. Chelsea przegrała finał Pucharu Ligi, odpadła z Pucharu Anglii, w lidze traci do prowadzącego Manchesteru United pięć punktów. W dodatku ciągle głośno jest o konfliktach między zawodnikami a trenerem Avramem Grantem oraz o letnich transferach. Ostatnim, który miałby zmienić pracodawcę, jest Frank Lampard.

Atmosferę w klubie i prawdopodobnie posadę Granta uratowałoby tylko zdobycie Pucharu Mistrzów. Dla tego trofeum Roman Abramowicz Chelsea kupił i wpompował w nią setki milionów funtów. - Ja mogę wygrać brzydko. Nie interesuje mnie styl, tylko wynik - mówi Grant. Cokolwiek by zrobił, kibice, dziennikarze i... piłkarze wciąż będą wspominać zwolnionego we wrześniu José Mourinho. - Obok Guusa Hiddinka to najlepszy trener, z jakim pracowałem. O obecnym nie będę się wypowiadał, ale z tego, co mówili mi znajomi w klubie, nie wygląda to dobrze - powiedział Kezman.

Angielski bój o półfinał LM - pierwsze starcie

Copyright © Agora SA