Madryt rozpacza nad Realem

- To jest klęska, ale zdarza się czwarty raz z rzędu, więc jesteśmy zahartowani - słowa prezesa Realu Madryt Ramona Calderona brzmią jak żart z siebie samego. Jego piłkarze byli gorsi od Romy, przegrali dwa razy 1:2 i odpadli z Ligi Mistrzów

Po czwartym z kolei nieudanym ataku na ćwierćfinał LM w najbogatszym klubie świata trwa dyskusja, czy to porażka, klęska, czy już katastrofa. Zdania są podzielone nawet w kierownictwie. Calderon mówi o klęsce, dyrektor sportowy Predrag Mijatović o porażce, choć - jak zaznacza - bardziej bolesnej niż w ubiegłym sezonie, gdy Real odpadł z Bayernem Monachium. Wszystkich przebił jednak trener Bernd Schuster, który stwierdził, że dla niego to w ogóle nie jest porażka. "Czyli 1:2 z Romą u siebie to dla niego zwycięstwo?" - pyta "Marca".

Dylematu nie mają media, dla nich gracze Realu byli gorsi od Włochów pod każdym względem. Raul nie dorównał Tottiemu - choć zdobył gola, to ze spalonego i w chwili, gdy rywale prosili o przerwanie gry, bo na boisku leżał kontuzjowany Perrotta. Komentator "Marki" napisał złośliwie: "Gracze Realu tak szturmowali bramkę Romy, że po 45 minutach nie wiedzieli nawet, czy bramkarz Romy Doni jest biały, czy czarny". Dziennik "As" dodał, że "Królewscy" wyszli na mecz z porażką wymalowaną na twarzach. - Nie stanęliśmy na wysokości zadania - przyznał Fabio Cannavaro. Media wykazują miłosierdzie, jeśli chodzi o drugiego ze stoperów Pepe, który w 70. min dostał czerwoną kartkę. - Nie umiem tego wytłumaczyć - powiedział sam piłkarz, którego latem sprowadzono za 30 mln euro. A Raul dodał, że był to moment przełomowy.

- Musimy zareagować jak mężczyźni i zdobyć mistrzostwo kraju - mówi Diarra. Będzie o tyle łatwiej, że Real ma 5 pkt przewagi nad Barceloną, która gra na trzech frontach i straciła Messiego na dwa miesiące.

Co dalej z Realem? Calderon wydał wczoraj oświadczenie, w którym stwierdził, że wciąż ufa Schusterowi i wierzy w drużynę. - To bardzo boli, nie ma wykrętów, bo dla wielkiego klubu brak van Nistelrooya, Sergio Ramosa czy jakiegokolwiek piłkarza nie jest usprawiedliwieniem. Ale nie popadajmy w rozpacz, trzeba się skupić na lidze. Nie ma innej drogi. Na triumf w Pucharze Europy czekaliśmy nie tak dawno 32 lata. To pokazuje skalę trudności Champions League. Przecież odpadł nie tylko Real, ale także Milan. Pożegnanie LM w 1/8 finału to klęska, ale zdarza się czwarty raz z rzędu, więc jesteśmy zahartowani.

Oczywiście im bliżej końca sezonu, tym bardziej nasilać się będą spekulacje transferowe. A latem Calderon pewnie znów wyda fortunę na nowych graczy i zostanie królem polowania na piłkarskim rynku. Tyle że misja wyrwania Kaki z Milanu albo Cristiano Ronaldo z Manchesteru znów może okazać się niemożliwą, więc kolejni gracze klasy Pepe zostaną wpisani w rejestry najwyższych transferów, by potem borykać się z presją i oczekiwaniami.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.