Kilka tygodni temu policjanci z Centralnego Biura Śledczego zatrzymali 16 kiboli Lecha Poznań. 13 z nich aresztowano, prokuratura postawiła im zarzuty: stworzenie gangu, handel narkotykami oraz udział w ustawkach, czyli w organizowanych poza stadionami bójkach z chuliganami innych drużyn. Funkcjonariusze CBŚ, którzy opowiadają nam o bandytach w barwach Lecha, muszą pozostać anonimowi, ale wywiad jest autoryzowany przez nich i ich zwierzchników.
Policjant CBŚ: Pospolici przestępcy, wielokrotnie notowani przez policję, którzy nie pracują i nie wiadomo z czego żyją. Ale są też studenci, osoby prowadzące działalność gospodarczą, syn poznańskiego prawnika, syn starosty jednego z powiatów wielkopolskich, lekarze.
- Jeden z bojówkarzy opowiadał nam, że gdy doznał obrażeń w czasie ustawki, ten człowiek udzielił mu porady medycznej.
- Kilku. Szef bojówki Mirosław O. ps. "Olaf" na pewno. Na razie nie mamy jednak informacji o przestępczej działalności tego stowarzyszenia. Nie walczymy z klubem, Wiarą Lecha, ani kibicami. Nas interesują handlarze narkotyków i ludzie organizujący ustawki.
- Oczywiście. Także podczas wyjazdów na mecze ligowe. Gdy chuligani wybierali się na ustawkę, starali się być trzeźwi.
- Ma 28 lat, jest wysoki i dobrze zbudowany. Dość inteligentny, z wykształcenia poligraf. Na całym ciele ma tatuaże nawiązujące do Lecha. W przeszłości był notowany za różne przestępstwa, m.in. kradzież i bójkę.
- W Poznaniu zawarto układ z kibicami. Klub oddał im stadion w zamian za spokój na trybunach. "Olaf" i jego grupa trzymali za pysk takich jak oni, żeby nie spowodowali zadymy. Taka nieformalna ochrona.
- Mieli nieograniczone możliwości poruszania się po stadionie, ale nie siedzieli tam, gdzie normalni kibice. Mamy materiał, na którym widać "Olafa" z identyfikatorem klubowym, rozdającego takie same identyfikatory ludziom, którzy jeździli na ustawki. Widzieliśmy, jak ci ludzie stali "na bramce" przed halowym turniejem Remes Cup, jesienią nagraliśmy "Olafa", jak wpuszcza bez żadnej kontroli 20 osób na mecz we Wronkach [Lech grał tam mecze, bo stadion w Poznaniu był modernizowany]. To nie musieli być chuligani, ale także koledzy z osiedla, znajomi itd.
- Od klubu. Ten wątek będziemy jeszcze sprawdzać, ale w jego telefonie znaleźliśmy numer do szefa bezpieczeństwa na stadionie Lecha.
- Nieformalnym na pewno.
O Lechu było głośno, gdy jesienią 2008 r. dostał ostrzeżenie od UEFA, bo okazało się, że na mecz z Deportivo w Pucharze UEFA dostało się kilka tysięcy więcej osób, niż było miejsc. Delegat UEFA nie chciał rozpocząć spotkania, a europejska federacja zagroziła, że jeśli Lech nie zrobi porządku na trybunach, może mieć problemy z uzyskaniem licencji na występy w europejskich pucharach. Szef bezpieczeństwa Lecha powiedział, że w nocy uszkodzono kołowrotki na bramkach. Dzięki temu można było wpuścić dowolną liczbę osób. Część biletów została sfałszowana, policja wszczęła śledztwo, które doprowadziło do "Olafa". Nikt nie chciał jednak zeznawać i sprawę zakończono.
- To zależy od meczu, frekwencji itd. "Olaf" i jego ludzie dostawali za ochronę pieniądze.
- Prawdopodobnie. Układ trwa od 2000 r. Wcześniej rządzili "Rolnik", "Surówka" i "Uszol". Kiedyś ustawiliśmy się z ukrytą kamerą przed stadionem. Kierownik bezpieczeństwa po rozmowie z "Olafem" wpuścił na stadion jego grupę - ok. 50 osób.
- Większość nie interesuje się futbolem. Często w ogóle nie patrzą na boisko. "Olafa" nie zajmują wyniki Lecha. Ważniejsze jest namierzenie grupy wrogich chuliganów i zorganizowanie z nią ustawki.
Grupa "Olafa" rzadko kibicowała, często nie dojeżdżała nawet na mecz, bo interesowała ich tylko ustawka. Kilka miesięcy temu umówili się z chuliganami Ruchu Chorzów w Czechach, ale do ustawki nie doszło - powstrzymaliśmy ich po przekroczeniu czeskiej granicy. W poprzednim sezonie, gdy Lech grał w Pucharze UEFA, mieli się bić z chuliganami Feyenoordu Rotterdam, ale nie dogadali się - Holendrzy chcieli walczyć w mieście, Polacy upierali się, by wyjechać do lasu.
Są też jednak tacy, którzy naprawdę kibicowali Lechowi. Przychodzili przed meczami na treningi, by zmobilizować drużynę. Nie mówię o zastraszaniu, ale przekazaniu piłkarzom, jak na nich liczą. Generalnie jednak na stadion przychodzili się spotkać, porozmawiać. Interesowały ich też transparenty, wlepki itd.
- Zarządzał tym "Olaf".
- Można tak powiedzieć. Po zamknięciu "Olafa" pojawiły się głosy, że kibicowanie podupadnie. Dopiero on zorganizował wszystko na taką skalę. Zaprowadził porządek na stadionie, jednocześnie zwiększył częstotliwość ustawek. "Olaf" miał pod sobą kilku ludzi w Poznaniu, a oni w terenie. W każdym wielkopolskim mieście powiatowym działała taka grupa. Zwykły "żuczek" nie miał więc kontaktu z "Olafem".
- Na kibicach zarabiali też na sprzedaży koszulek i biletów, ale niewykluczone, że każdy z nich może też działać w grupie kradnącej samochody i wymuszającej haracze.
- Jeśli ktoś chciał jechać na mecz wyjazdowy Lecha, dzwonił do "Olafa". Zostawiał swoje dane i dostawał wejściówkę.
- Ale Lech przekazuje je do sklepu w centrum Poznania handlującego pamiątkami Lecha [chodzi o sklep Tifo], gdzie "Olaf" spędzał całe dni.
- Nie. "Olaf" zajmował się wieloma rzeczami. Gdy dziewczyna jednego z bojówkarzy szukała zajęcia, próbował umieścić ją w tym sklepie, znaleźć inne miejsce związane z Lechem.
- Nie, ale to nie przeszkadzało na nich zarobić. Przed wyjazdowym meczem z FC Brugge w Lidze Europejskiej do ceny biletów doliczano 20 zł za koszulkę i 10 zł na oprawę. Obowiązkowo. Inaczej wejściówki zamówić się nie dało. Na każdym meczu organizowana jest zbiórka na tych, którzy siedzą w więzieniu - na prawników, paczki. Jeden ze świadków powiedział nam, że "Olaf" miał ze składek 15 tys. zł. Prowadził kasę zapomogowo-pożyczkową, gdy ktoś nie miał jak dojechać na ustawkę.
- Przeszukaliśmy siedzibę firmy, której właścicielem jest Krzysztof M. Stał często obok wpuszczającego na stadion kiboli "Olafa". Jego firma zajmuje się cateringiem, kilku z zatrzymanych sprzedawało kiełbaski na stadionie. Do października zatrudniony w niej był "Olaf". Krzysztof M. wystawił fałszywe zaświadczenie jednemu z bojówkarzy. To zupełnie inna sprawa.
Wcześniej oskarżonemu o obrót znacznymi ilościami narkotyków, wymuszenia i kilka innych przestępstw "Rolnikowi" stowarzyszenie Wiara Lecha wystawiło zaświadczenie do sądu penitencjarnego. Na tej podstawie mógł liczyć na przepustki, przerwę w odbywaniu kary i lepsze traktowanie niż inni skazańcy.
- Prowadziliśmy sprawę dotyczącą narkotyków i w połowie 2008 r. wpadliśmy na trop bojówki Lecha. Wtedy połączyły się dwa wątki: narkotykowy i chuligański.
- Broń palną, pistolet pneumatyczny, tasaki, noże, samurajski miecz, ćwierć kilograma kokainy i pięć wag do ważenia narkotyków. Na wszystkich są ślady narkotyków. Zarekwirowaliśmy też twarde dyski i inne nośniki, na których są filmy i zdjęcia z ustawek.
- Głównie były to przestępstwa przeciwko życiu i zdrowiu, wymuszenia i handel narkotykami. Kiedy poprzedni raz urządziliśmy podobną akcję, także w kilku mieszkaniach znaleźliśmy narkotyki i broń. Za każdym razem, gdy w nich uderzymy, znajdujemy rzeczy, których nie powinni mieć kibice.
- Ok. 200 ludzi, stu działa w niej aktywnie. Część nazywa się Young Freaks, część Brygada Banici. Ta pierwsza jest młodsza. Na większość ustawek jeździ kilkadziesiąt osób.
- Nie da się tego określić. Wystarczy, że przez Wielkopolskę przejeżdżają chuligani wrogiego zespołu, by zorganizować bójkę. 24 października odbyła się ustawka z Miedzią Legnica i Śląskiem Wrocław. Dzień później bili się już z Lechią Gdańsk. Była to pierwsza ustawka przegrana przez chuliganów Lecha.
- Nie mam wątpliwości, że wrócą na stadion. "Olaf" też został zwolniony. Ale to dopiero początek sprawy. Przed Euro 2012 takich akcji będzie więcej. Tak jak w Poznaniu jest w każdym mieście w Polsce. W mniejszym lub większym stopniu.
- Myśli pan, że nad kilkoma tysiącami rozemocjonowanych kibiców może zapanować zwykła ochrona? Tylko ludzie z autorytetem. I dzięki temu na stadionie jest spokój. A jeśli zdobyli autorytet ustawkami? Co za problem? Legenda niepokonanej bojówki Lecha tylko nam pomaga. Gwarantuje bezpieczeństwo kibicom podczas wyjazdów, bo nikt normalny nie będzie ich prowokował. Jest respekt.
były szef stowarzyszenia Wiara Lecha Jarosław Kiliński w "Gazecie". Luty 2009
My nie jesteśmy politykami i w ramach obrony wizerunku nie będziemy odsuwać się od osób, które znamy wiele lat i które zrobiły wiele dla środowiska kibicowskiego. I nie obchodzi nas to, co kto robi poza stadionem.
Jeśli ktoś wybiera wizerunek, a nie kolegę, to niech się trzyma z daleka od nas, bo my reprezentujemy inne wartości i zawsze tak będzie.
obecny szef Wiary Lecha Krzysztof Markowicz na forum stowarzyszenia po zatrzymaniu 18 bojówkarzy. Luty 2010