Były sędzia międzynarodowy zatrzymany

Wrocławska policja zatrzymała w Krakowie Jacka P. - sędziego piłkarskiego oraz obserwatora Polskiego Związku Piłki Nożnej. Zatrzymanie ma związek z toczącym się we Wrocławiu śledztwem dotyczącym afery korupcyjnej w polskim futbolu. P. od razu we wtorek został przewieziony do Wrocławia, gdzie zostaną mu postawione zarzuty.

Jacek P. (ur. w 1957 r.) jest byłym sędzią ligowym i międzynarodowym. Sędziował ponad 1100 meczów. Szesnaście lat przepracował w policji (w wydziale dochodzeniowo-śledczym), działał w małopolskim OZPN (wiceprezes ds. organizacyjnych). Ostatnio był prezesem krakowskiej agencji ochrony "Hektor", która w ubiegłym roku wsławiła się jako niezbyt skuteczna, ponieważ to po okiem jej ochroniarzy kilka razy doszło do zadym na stadionach Wisły (np. w pamiętnym meczu wiosną 2006 r. z Arką Gdynia, kiedy chuligani wbiegli na boisko w czasie meczu i pobili graczy Arki) i Cracovii.

Karierę sędziowską rozpoczął w 1980 r. Piętnaście lat później został arbitrem międzynarodowym. W 1986 roku zyskał uprawnienia arbitra drugoligowego. Dziesięć lat później zrezygnował z prowadzenia meczów jako sędzia główny, skupiając się na specjalizacji liniowego. Jako boczny arbiter prowadził trzy mecze podczas mundialu we Francji w 1998 roku. Za granicą najczęściej - w 15 z 17 międzynarodowych meczów, w których brał udział - był liniowym swojego dobrego znajomego - Ryszarda Wójcika z Opola.

W Polsce sędziował w I i II lidze, też najczęściej jako liniowy - np. z innymi zamieszanymi w aferę korupcyjną: Antonim F. i Piotrem W. - W Polsce to w tej chwili numer jeden wśród sędziów liniowych - mówił o nim w 1998 r. prezes PZPN, również były sędzia Michał Listkiewicz.

Prasa często o nim pisała - nie zawsze najlepiej. Np. w 1999 r. prowadził mecz trzeciej ligi Błękitni Kielce - Lublinianka. Do 87. min prowadzili goście, którzy walczyli wtedy o awans m. in, z Cracovią, a więc drużyną z miasta P. I wtedy... przeczytajmy relację z "Gazety Wyborczej": "Trzy minuty przed końcem rzut wolny zbyt szybko wykonali kielczanie (bez gwizdka i z toczącej się piłki), a dośrodkowanie Salou wykorzystał Rogala. Protesty lublinian nie przyniosły efektu."

W 2001 r. stał na linii podczas meczu II ligi Odra Opole - Arka Gdynia. I bardzo próbował pomagać gościom - m.in. pokazał spalonego, którego nie było, i sędzia główny nie uznał gola dla gospodarzy - ale nie dał rady. Odra wygrała wtedy 3:0.

Również za granicą pojawiały się zastrzeżenia co do jego pracy. Podczas pierwszych klubowych mistrzostw świata (w 2000 r. w Brazylii) P. był liniowym w meczu Corinthians - Raja Casablanca. W 66. min sędzia z Włoch uznał gospodarzom gola, którego nie było, bo Polak pokazał chorągiewką, że po strzale Luciano i odbiciu się od poprzeczki piłka przekroczyła linię bramkową. Telewizyjne powtórki wykazały, że polski sędzia się pomylił.

- Pomyłki sędziowskie wkalkulowane są w ryzyko piłki nożnej. Bez sędziego mecz nie może się odbyć, ale to dobrze, jeśli praktycznie go nie zauważamy. Znaczy to, że dobrze sędziuje i nie przeszkadza w grze, i to właśnie jest najważniejsze. To naturalne i każdy arbiter wie, że taka jest jego rola - mówił w 2003 r. w wywiadzie dla dwutygodnika młodzieży katolickiej "Nasza droga"

W grudniu ubiegłego roku został jednym z bohaterów kolejnej afery. Arbitrzy piłkarscy spotkali się na turnieju w Płocku, by sami pokazać, co potrafią na boisku. W dzień pracowicie pokazywali jak kopią piłkę, wieczorem się relaksowali - w miejscowej dyskotece. Tak skutecznie, że najbardziej agresywni z nich wszczęli awanturę. Interweniowała policja, a jednego z uczestników bijatyki, który śmiał się sprzeciwić hordzie arbitrów, odwieziono do szpitala. W głównych rolach mieli wystąpić właśnie sędziowie z Małopolski. Kierownik ekipy z Krakowa - oczywiście Jacek P: - zgrywał niewiniątko: - Bijatyka? Wódka? To niemożliwe. Na pewno nie w naszym zespole. O niczym nie wiem. Byłem kierownikiem zespołu, ale to nie są moi podopieczni. Nie biorę za nich odpowiedzialności - szedł w zaparte w wywiadach dla brukowców.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.