Boniek: Janas zbudował mur

Inni uczą się na błędach, a my tylko je powielamy. Dlatego przegrywamy. Mój tytuł mistrza świata przyznaję Argentynie. Niestety, w meczu z Niemcami Pekerman dokonał sabotażu w swojej drużynie - mówi Zbigniew Boniek, były piłkarz i trener reprezentacji Polski.

Dariusz Wołowski: Jak Pan, jako włoski obywatel świętował tytuł mistrza świata dla Italii?

Zbigniew Boniek: W ogóle nie świętowałem, jestem Polakiem i świętowałbym tylko sukces Polaków. A tak to obejrzałem finał, pogadaliśmy o nim i najzwyczajniej poszedłem spać. Za to mój syn bawił się na ulicach Rzymu do białego rana ze swoimi włoskimi kumplami.

Jako obywatel polski powodów do radości Pan nie miał.

- Nie miałem. Przeżyliśmy festiwal grzechów głównych sprzed czterech lat. Powtórzyliśmy błędy jota w jotę. Jakoś tak się składa, że inni uczą się na błędach, a my je powielamy.

Co Janas zrobił jak Engel?

- Tu nie chodzi wyłącznie o Janasa, ale o wszystkich. Tak jak cztery lata temu, tak i teraz zmarnowaliśmy cały okres od awansu do samego mundialu. Nie było w ogóle dyskusji jak chcemy grać, eksperymenty trwały do samego końca, a skończyło się na tym, że w meczu z Ekwadorem sami piłkarze nie wiedzieli, co mają robić na boisku. No to przegrali. Poza tym znów gracze nie byli przygotowani kondycyjnie i podpierali się nosami od początku do końca mistrzostw. A bez sił i szybkości to my atutów nie mamy. Ja nie mam pretensji do Janasa, ani Jastrzębskiego, bo oni dostali przed mundialem strzępy piłkarzy i z tych strzępów musieli sklecić drużynę. No i sklecili co się dało. Ale błędów też nie uniknęli. Nie rozumiem, dlaczego Żurawski grał jako jedyny, wysunięty napastnik, jeśli wiadomo, że całe życie gra jako ten cofnięty. Uwielbia wracać, podać, rozegrać, wypracować sytuację komuś innemu. Czemu nie grał Rasiak? Dlatego, że cała Polska się z niego śmieje?

A może gracze Janasa nie wytrzymali presji? Zobaczyli na trybunach 40 tys Polaków i się przestraszyli porażki z Ekwadorem.

- Niech mnie Pan nie rozśmiesza. Zaraz dojdziemy do takiego absurdu, że naszym piłkarzom kibice przeszkodzili. Nie. Kibice mogli tylko pomóc. Ktoś, kto nie umie grać dla kibiców powinien zmienić zawód. Inna rzecz, że Janas niepotrzebnie zbudował mur między drużyną i resztą świata. Piłkarze nie mieli okazji przyzwyczaić się do atmosfery mundialu. Nie każdemu izolacja służy, nie dla wszystkich jest mobilizująca. Powinien był pozwolić, by oswajali się z kibicami, presją, napięciem, żeby poczuli, że nie grają tylko dla siebie, ale dla tłumów i zaczęli żyć mundialem na długo przed nim. Niechby udzielili setek wywiadów, bo to był dla nich życiowy moment. Wtedy na pewno nie byłoby szoku, a mobilizacja byłaby większa. Izolować to można graczy światowej klasy, bo im potrzebny jest spokój, a nie naszych piłkarzy.

Mówi Pan, że nie tylko Janas jest winien, ale to jego decyzje Pan podważa.

- Janas powinien mieć mądrych doradców, tymczasem zostawiono go samego. A kiedy zaczęło być źle to już nikt mu ręki nie podał. Gdzie był wtedy Aposteł? Dlaczego nie doradzał tylko mówi, że on do drużyny się nie dotykał. Kiedy Janas wygrywał eliminacje to był dobrym trenerem, a na mundialu okazał się złym? To nielogiczne, on jest wciąż ten sam. Ale u nas jest jak w garnku z pokrywką. Jak jest dobrze, to zakłada się pokrywkę i nikt się nie przygląda, co jest w środku. Ale jeśli jest źle, to nagle pokrywkę się zdejmuje i nazywa wszystkich złodziejami.

To kto jest winien za porażkę w mistrzostwach?

- U nas nie ma piłkarzy dobrej klasy. Czesi też nie wyszli z grupy, ale nie muszą drzeć szat, bo Nedved gra w Juventusie, a cała reszta w niewiele słabszych klubach. Czeska piłka jest i będzie silna, oni mogą być o to spokojni. Raz się przegra, raz się wygra, ale dramatu nie ma, bo czasem przegrywa nawet Brazylia. Grunt, żeby mieć piłkarzy i system, który ich szkoli. A u nas? Wszyscy chwalą za mundial Ebiego Smolarka. Fajny chłopak, ale ja pytam, czy zrobił choć jedną taką akcję, jakich jego ojciec robił całą masę? Biegał, walczył, ale oddał w mistrzostwach ze trzy strzały. Za mało!

FIFA chce odebrać Zidane'owi tytuł najlepszego gracza mistrzostw. Słusznie?

- Kto daje i odbiera ten się w piekle poniewiera. Zidane popełnił wielki błąd, ale nikt z nas piłkarzy aniołkiem nie jest. W 1982 roku Maradona zakończył mundial po brutalnym faulu. Kiedyś Pele uderzył głową rywala z Argentyny. Ci najlepsi zawsze byli prowokowani, są nawet spece od tego typu prowokacji. Problem, by nie dać się wyprowadzić z równowagi. Zidane'owi się to nie udało.

Ale najlepszym graczem mistrzostw był?

- Zagrał wspaniale tylko 1,5 meczu. Dla mnie najlepszy był Mascherano, który sam potrafił zablokować pół drużyny rywala. Uważam, że w ocenie piłkarzy zbyt wielką rolę odgrywa dziś ich medialność. Jako ktoś jest sławny to znaczy, że dobry. Weźmy Beckhama. Ma tam, gdzie trzeba tatuaż i żonę, jak trzeba. Ale co on umie jako piłkarz? Podać i strzelić z wolnego. To według mnie za mało na taką gwiazdę.

Ale i tak był najlepszy w drużynie angielskiej. Dlaczego zespół Erikssona zawalił kolejne mistrzostwa?

- Według mnie Anglicy nigdy nic nie zwojują, bo mają za mały potencjał. Oni mogą wygrywać siłą, wybieganiem, ambicją. A mundial i ME są zawsze po sezonie, gdy w angielskiej machinie kończy się benzyna. Bez tego nie mają atutów. Nie są cwani jak Włosi, którzy tymi swoimi kruczkami potrafią przetrwać ciężki moment, tak jak w finale z Francją. Od 70. minuty nie byli w stanie zdziałać absolutnie nic, ale potrafili nie stracić gola do 120. minuty i wygrać karne. Anglikom brakuje techniki, przebiegłości, klasy. Weźmy moich dwóch ulubionych angielskich piłkarzy - Lamparda i Gerrarda. Kiedy nie mają siły, nie istnieją. Na mundialu powłóczyli nogami. A już kiedy widziałem tego Crougcha to....pora umierać.

A Eriksson?

- Za te 25 mln funtów, które mu przez te lata zapłacili, to zrobił raczej niewiele.

Premier League to jedna z najlepszych lig Europy...

- Jedna z najlepiej sprzedawanych i pokazywanych. Fajne stadiony, fajni kibice i walka na całego w każdym meczu. Ale umiejętności gry w piłkę jest tam mniej niż w Hiszpanii, albo we Włoszech.

Anglię wyeliminowała Portugalia - zespół uznany za najbardziej widowiskowy w mistrzostwach.

- Eee. Dla mnie najbardziej widowiskowo to grała Argentyna. Naprawdę najlepszy zespół mistrzostw, któremu złoty medal odebrał jego trener. W meczu z Niemcami Pekerman zrobił tak kuriozalne zmiany, jakby koniecznie chciał przegrać. Zdejmuje Riquelme i zamiast wpuścić równie kreatywnego Aimara, to stawia na defensywnego pomocnika Cambiasso. Ma na ławce takiego Messiego co mu mecz może sam wygrać, to wstawia Cruza, by walczył o główki przy stałych fragmentach. Trenerski sabotaż. Lippi zawsze zmianami wzmacniał drużynę Włoch. Ale tak w ogóle, to nie były mistrzostwa trenerów. Scolari, Klinsmann, Lippi się obronili, reszta wypadła słabo.

A co do Portugalczyków, to bardzo ich cenię, a nawet uważam, że gdyby się w piłkę grało bez bramek, byliby mistrzami świata. Niestety, bramek strzelać nie umieli nigdy i wciąż nie umieją.

Włosi też nie strzelają za dużo.

- Ale mają genialną obronę. I nie schodzą poniżej pewnego poziomu. W tych mistrzostwach wszystko grało dla Italii, nawet jak to Włosi mówią "faktor C" - czyli szczęście. Wygrali z Australią w ostatnich czterech sekundach po golu z problematycznego karnego. Mieli dość łatwą drogę do finału, nie musieli grać z Argentyną i Brazylią. Z Francją byli gorsi, ale lepiej strzelali karne.

No właśnie, a przecież zawsze w karnych przegrywali.

- Tym razem czułem, że jeśli przetrzymają do jedenastek, będą mistrzami. Wśród rywali nie było już na boisku Zidane'a, Vieiry, Henry'ego. A poza tym ten Barthez jest beznadziejnym bramkarzem. Gdyby Francji dać Buffona, byłaby mistrzem świata. Nie obronił co prawda ani jednej "jedenastki", ale gdy Francuzi stawali z nim oko w oko, to wiedzieli, że będzie ciężko, że trzeba strzelać tuż przy słupku, a nie byle gdzie. Trezeguet musiał ryzykować. I trafił piłką w poprzeczkę. A Włosi mogli strzelać byle jak, bo Barthez nikogo przestraszyć nie był w stanie.

Kto był najlepszy w ekipie Italii? Cannavaro?

- Znowu to samo. Mówię: dziś gwiazdy kreują media. Cannavaro jest znany, to wszyscy mówią, że najlepszy. A co on takiego zrobił na tym mundialu? Przerywał akcje, przeszkadzał i był w tym mistrzem, wykorzystując swoją rutynę i niewiarygodną siłę. Ale on nie kreował. Dla mnie najlepszy był Grosso, który wywalczył karnego z Australią po 30-metrowym rajdzie, albo zdobył gola z Niemcami przecudnym strzałem. Fajnie grał także Pirlo. Ale w ogóle to nie były mistrzostwa gwiazd, indywidualności, ale kolektywów. Nie było rajdów przez całe boisko, popisów pojedynczych graczy, którzy rozstrzygali mecze, jak kiedyś Maradona, Lato, albo Netzer. Wspólna robota, taktyka, zawężanie pola gry i walka wręcz na 30 metrach boiska - to dominowało na tym mundialu. Kaka, Ronaldinho, Messi, Totti nie grali głównych ról. Nie mieli też miejsca do gry. Bo teraz, mimo że wciąż się zmienia przepisy, by faworyzować kreatywnych pomocników i napastników, odgrywają oni coraz mniejszą rolę.

Jak sprawić by odgrywali większą, a futbol był dzięki nim piękniejszy?

- Mówi się o powiększeniu bramek, graniu dziesięciu na dziesięciu, by było więcej miejsca na boisku. Ale wszystkie te rozwiązania mają wady.

Mówił Pan, że Klinsmann był jednym z trzech najlepszych trenerów na mundialu.

- Tak, bo ze średniego materiału zrobił zespół, który się oglądało z przyjemnością. Choć z drugiej strony, to on tylko zaraził wszystkich entuzjazmem. To spec od atmosfery. Tak naprawdę od czarnej roboty był Löw. Niemniej nie dziwię się entuzjazmowi kibiców niemieckich, bo oni znają się na piłce i wiedzą jaką pracę zrobili trenerzy.

Klose, Podolski, Ballack - to nie są jednak źli piłkarze.

- Klose i Podolski nie są napastnikami najwyższej klasy. W lidze włoskiej mieliby miejsce co najwyżej w średnim klubie, bo ani w Interze, ani w Juventusie, czy Milanie sobie by nie poradzili. Poza tym zająć trzecie miejsce na świecie z Odonkorem, czy Neuville, to jednak duży wyczyn.

Nie zaskoczyła Pana metamorfoza Francji? Trzy słabe mecze w grupie, a potem wielka gra aż do finału.

- Nie zaskoczyła, bo Thuram, Galas, Vieira, Makelele, Henry, Zidane to wspaniali i utytułowani gracze. Od 10 lat są na topie. Ciężko im się zmobilizować na Togo, czy Koreę. Ale gdy doszło do meczów z Hiszpanią, albo Brazylią, to Francja musiała grać dobrze, bo ma ogromny potencjał. Mnie zaskoczył tylko ten Malouda. Nie sądziłem, że jest aż tak dobry.

Hiszpania to nie jest zespół wielki, ale raczej przeciętny, który na mundialach nigdy niczego nie zdziałał.

- A mnie się bardzo podobali w tych mistrzostwach. Słowo daję, że te ich ciągłe porażki to jedna z największych tajemnic piłki.

Gra na mundialu była czysta, czy brutalna?

- Brutalna? Wolne żarty. Gra jest już niemal bezkontaktowa. Dotkniesz rywala - wolny. Mnie się to bardzo nie podoba. Kiedyś to była walka, to się oglądało, a teraz był tylko jeden pasjonujący mecz pod tym względem: Holandia - Portugalia. Emocji było za sześć innych meczów.

Czy to były dobre mistrzostwa?

- Według mnie dobre i ciekawe. Faworyci wygrywali, ale też byli w znacznie lepszej formie niż w Korei i Japonii. Z wielkich zawiodła właściwie tylko Brazylia.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.