Według Holendra piłkarzom reprezentacji od pewnego momentu nie zależało na tym, aby wywalczyć upragniony awans do mistrzostw świata w RPA. - Wygląda na to, że niektórzy piłkarze przestali mieć w pewnym momencie te same ambicje co Leo.
Sam słaby występ w Mariborze spowodowany był między innymi zabawami jakie miały mieć miejsce po meczu z Irlandią Północną. - Piłkarze poprosili Beenhakkera o możliwość wyjścia na dyskotekę, Leo odmówił. Tłumaczył im mniej więcej tak: A co powiecie po latach swoim dzieciom i wnukom? Że nie pojechaliście na mundial do Afryki, bo musieliście iść do dyskoteki? Zrozumcie, walczycie o życie. Niestety, nie do wszystkich to dotarło. - zdradza de Zeeuw.
De Zeeuw spośród powodów słabej gry reprezentacji wymienia także zachowanie włodarzy PZPN i to nie tylko z tego powodu, że przez całą kadencję Leo nie potrafili się z nim porozumieć. Holender zarzuca polskim działaczom, że ich obecność na meczach wyjazdowych miała zły wpływ na drużynę. Ciągłe zabawy i luźny styl bycia gryzły się z profesjonalnym podejściem Beenhakkera.
- W samolocie jeden z nich krzyczy do drugiego, który kiwa się przed toaletą: Heniu, masz jedzenie na krawacie, a on konsumuje tę resztkę z krawata, a później idzie do Leo po autograf. Przecież to jest niesmaczne - mówi de Zeeuw.
Holender twierdzi, że piłkarze już przed spotkaniem ze Słowenią dowiedzieli się od działaczy, że mecz w Mariborze będzie ostatnim w kadrze Leo Beenhakkera. Sprawić to miało, że motywacja zawodników spadła do zera.
- Morale zespołu siadło, zresztą tak na mój gust to wielu graczom zwyczajnie już się nie chciało. Tak naprawdę z kadry nie mają dużych pieniędzy, a to dla wielu jest najważniejsze - wyznaje.
Żewłakow: o przegranych eliminacjach: nie było drużyny, nie było ambicji, nie było walki Były trener Chelsea trenerem kadry?