Roger Guerreiro: To był gol mojego życia

- Znam swoją wartość, wiem, że stać mnie na wiele, ale nigdy bym się nie odważył porównywać z Ronaldinho czy Robinho - mówi Sport.pl strzelec zwycięskiego gola w meczu z Walią

Cudowny gol Rogera - zobacz na Z Czuba.tv ?

Dariusz Wołowski: Ile przypadku było w bramce z Walią?

Roger Guerreiro: Kiedy Wasilewski podawał mi piłkę pomyślałem, że dośrodkuję do Pawła Brożka. Ale okazało się to niemożliwe. Zobaczyłem jednak, że bramkarz spodziewa się centry i ruszył do przodu, więc strzeliłem nad nim. Ale oczywiście nie miałem pewności, że lob będzie idealny. Kiedy piłka wpadała do siatki poczułem radość. Głównie dlatego, że to był gol zwycięski, bo gdybyśmy przegrali 1:2 nic by nam nie dał i cieszyć mógłbym się za kilka dni oglądając swój strzał w telewizji.

Wyobraźmy sobie trening na którym dostaje Pan 10 podobnych podań i próbuje powtórzyć swojego loba. Ile razy by się Panu udało?

- Nie mam pojęcia. Ale to nie są strzały, które się ćwiczy na treningach. Na treningach pracuje się nad techniką, dzięki której można tak strzelić w meczu. Ja na technikę nie narzekam, więc na pewno nie jest tak, że takiego strzału nigdy w życiu bym już nie powtórzył.

Są tacy, dla których była to najpiękniejsza bramka w historii meczów reprezentacji Polski. W stylu Ronaldinho z najlepszych czasów.

- Miło to słyszeć. Dla mnie był to gol życia, może jeszcze ten z Polonia Bytom był tak samo efektowny, ale wtedy strzeliłem tylko dla kibiców Legii, a teraz dla całej Polski. Najważniejsze jednak, że dzięki niemu wygraliśmy ostatni sprawdzian przed meczami o punkty eliminacji MŚ.

Ja znam swoją wartość, wiem, że stać mnie na wiele, mam spore możliwości techniczne, ale do Ronaldinho, Robinho i innych wielkich brazylijskich piłkarzy porównywać bym się jednak nie ośmielił.

Koledzy z kadry docenili Pana strzał?

- W szatni były gratulacje, zachwyty, ale przede wszystkim radość ze zwycięstwa.

Radość? Po tak słabym meczu? Dlaczego nie zagraliście choć na zbliżonym poziomie do tego z listopadowego spotkania z Irlandią w Dublinie?

- Nie ma porównania między takimi meczami. W Dublinie był wielki stadion, wspaniała murawa, tłum fanów, niezwykła atmosfera. Z Walią nie było nic: boisko z murawą pożal się boże. To jak grać na wysokim poziomie? Na szczęście mecz w Belfaście z Irlandią Płn. będzie podobny do tego w Dublinie, a nie tego w Vila Real St. Antonio.

Pana notowania w kadrze ostatnio słabły. Przegrywał Pan pojedynek o pierwszy skład z Łukaszem Gargułą. Ten gol pomoże?

- Proszę nie sprowadzać mojej gry dla Polski do pojedynku z Gargułą. Przypominam, że gram z Łukaszem w tej samej drużynie. Konkurencja w kadrze jest i musi być. A trener ma prawo wyboru. Ja chcę i wolę grać w podstawowej jedenastce, ale udowodniłem, że się nie obrażam, że uznaję prawo Beenhakkera do posadzenia mnie na ławce. W Dublinie wszedłem w drugiej połowie i zdobyłem bramkę. To samo z Walią. Na Belfast będę walczył o podstawowy skład, ale jeśli Łukasz będzie w lepszej formie, to on zagra. Ja usiądę na ławce. Gdy wejdę choć na minutę zrobię wszystko co będzie mogło pomóc drużynie. Mundial w RPA to nasze wspólne marzenie: moje, Garguły, Beenhakkera i innych. Nikt w pojedynkę tego marzenia nie spełni.

Rafał Ulatowski mówi: "bywa, że Roger człapie, ale czasem to on robi na boisku różnicę".

- Dla mnie to mimo wszystko komplement. Znam swoje wady, wiem, że do ideału brakuje mi dużo. Czasem tracę piłkę, bo za bardzo chcę zagrać niekonwencjonalnie, dać drużynie coś ekstra, zaskoczyć przeciwnika. Po to mnie jednak zatrudniono w Legii, po to Beenhakker powołuje mnie do kadry. Dzisiejszy futbol jest tak wyrównany, że nawet Brazylia, pięciokrotny mistrz świata męczy się z Boliwią lub Kolumbią. A o wyniku decydują czasem niekonwencjonalne zagrania. Ja na boisku podejmuję ryzyko. Gdy się nie uda, to kibiców może wkurzać, ale jeśli się uda, jest jak w środę z Walią.

Kibice mówią, że Roger gra słabiej, bo nie czuje się już w Legii dobrze. Nie ma motywacji, chce jak najszybciej wyjechać do zagranicznego klubu. Prawda?

- Nonsens. Jeśli będę się źle czuł w Legii pójdę do Waltera lub Miklasa i uczciwie poproszę o transfer. Z niewolnika nie ma pracownika. Ale skoro do szefów Legii nie poszedłem, to znaczy, że wszystko jest ok. Nie wiem, czy przedłużymy kontrakt, ale ten aktualny wypełnię najefektywniej jak mogę. Przecież to nie tylko w interesie Legii, ale i moim. Wygrane Legii są wygranymi Rogera. A jeśli w lidze będę zawodził, o kadrze i mundialu w ogóle nie będzie mowy.

''Tylko Roger może załatwić Irlandię Północną - czytaj tutaj ?

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.