Niemcy wygrali z Austrią. Mają już skład na Polskę?

Kto w myślach dopisywał już polskim piłkarzom 3 pkt w meczu z Austrią na Euro, niech powściągnie optymizm - relacjonuje z Wiednia Michał Pol.

Gospodarze turnieju Euro 2008 po niezłej grze pechowo przegrali aż 0:3 z innymi rywalami Polaków - Niemcami. Stworzyli kilka świetnych okazji, ale zabrakło im zimnej krwi, precyzji i szczęścia.

- Jest pierwsze zwycięstwo w 2008 roku. To teraz noga na gaz i jazda: trzeba wygrać wszystkie mecze aż do finału mistrzostw Europy - mówił jednak po meczu menedżer Niemców Oliver Bierhoff

Tak jak dla polskiego kibica magiczną nazwą od dawna pozostaje Wembley, tak dla austriackich Cordoba. To w tym argentyńskim mieście w czerwcu 1978 r. reprezentacja Austrii pokonała na mundialu Niemcy 3:2. "Chcemy nowej Cordoby!" - grzmiały czołówki środowych gazet. Dziennik "Oesterreich" w dodatku rozdawanym kibicom zmierzającym na stadion Ersta Happela, wzmocnił to żądanie, dodając: "Wszyscy chcemy... ". Zapewne specjalnie dla trenera reprezentacji Austrii Josefa Hickersbergera, który publicznie stwierdził, że... nie chce zwycięstwa nad Niemcami. Bo narodowa euforia i przekonanie, że jego drużyna to faworyt Euro 2008 to ostatnia rzecz, jakiej mu potrzeba.

Czarny sen austriackiego trenera jednak się nie spełnił, choć było blisko. Jego reprezentacja złożona z zawodników przeciętnych klubów Europy (Panathinaikos, Siena, Braga, Werder) i piłkarzy ligi austriackiej (która nie wznowiła jeszcze rozgrywek) długo dominowała w meczu, grając z trzecią drużyną świata, grając niezwykle ambitnie. Mogła prowadzić nawet i 3:0. Gole strzelali jednak bardziej doświadczeni Niemcy. Pierwszego w 53. min po kontrze i po przypadkowym strzale pomocnika VfB Stuttgart, Thomasa Hitzlspregera, który nie wiedział, co zrobić, więc uderzył tuż przy słupki, nie do obrony dla bramkarza. Gospodarze wprawdzie w następnej akcji odpowiedzieli golem Juergena Saemuela, po błędzie Jensa Lehmanna, któremu piłka odbiła się od klatki piersiowej, ale sędzia dopatrzył się faulu. Zamiast wyrównania na 2:0 podwyższył Mirosław Klose, a wynik ustalił w 80. minucie rezerwowy Mario Gomez.

Obie drużyny potraktowały mecz niezwykle prestiżowo, wystawiając najsilniejsze składy. Według niemieckich dziennikarzy w 90 proc. taka właśnie drużyna wystąpi w meczu z Polską w Klagenfurcie 8 czerwca. Trener Joachim Loew nie mógł skorzystać jedynie z leczących kontuzje Christopha Metzeldera, Thorstena Fringsa i Tima Borowskiego. Wystawił jednak samych pewniaków na wyjazd na Euro 2008, z wyjątkiem debiutanta - prawego obrońcy Schalke 04, Heiko Westermanna, który potwierdził w pełni reprezentacyjne aspiracje.

Jeszcze minuty przed rozpoczęciem meczu kibiców rozgrzewał słynny "Marsz Radetzkiego", a po nim pieśń, której słowa ukazywały sie na wielkim telebimie: "U la la. Wir holen den Pokal!" (zdobędziemy Puchar!). Niesieni dopingiem 48 tys. widzów austriaccy piłkarze rozpoczęli od dynamicznych ataków. Lehmann szybko udowodnił, czemu jest w Arsenalu tylko bramkarzem rezerwowym, a w miniony weekend rozegrał w Premier League pierwszy mecz od sierpnia. W 22. min 37-letni weteran popełnił trzy katastrofalne błędy w ciągu minuty. Najpierw niepotrzebnie wybiegł daleko przed bramkę w kierunku szarżującego z piłką Martina Harnika. Zamiast próbować powstrzymać Austriaka, minął się z piłką i tylko bezradnie śledził, jak z pustej bramki rozpaczliwym szpagatem wybija ja Per Mertesacker.

Przy rogu Lehmann źle obliczył lot piłki i spóźnił wyjście z bramki, ale Rene Aufhauser posłał piłkę nad poprzeczką. Kolejny róg i znów niemiecki bramkarz dał się wyprzedzić austriackiemu napastnikowi, a Harnik trafił tym razem w poprzeczkę.

Oprócz grającego w Werderze Harnika, wicekróla strzelców ligi portugalskiej Rolanda Linza (Braga), czy kapitana Andreasa Ivanschitza z Patahinaikosu, świetnie radzili sobie zawodnicy z ligi austriackiej. Bliski zdobycia gola był lewoskrzydłowy Christian Fuchs z Mattersburga, ale jego strzał świetnie obronił Lehmann. Tuż przed przerwą niemieckiego bramkarza kompletnie zaskoczył Aufhauser z Red Bull Salzburg. Piłka przeszła jednak wzdłuż linii bramkowej.

Niemcy długo nie przypominali zespołu, który tak błyszczał na ostatnim mundialu czy w eliminacjach Euro 2008, grając futbol i skuteczny i efektowny. Wprawdzie jak zwykle wszędzie pełno było Bastiana Schwinsteigera, ale piłka odskakiwała mu od nogi, podawał niecelnie, rywale kilka razy zakładali mu "kanał".

Z jego lewego skrzydła zaczęły się groźne ataki dopiero wtedy, gdy zamienił się na pozycje z Berndem Scheniderem. To właśnie po zagraniu 35-letniego skrzydłowego Bayeru Leverkusen Niemcy stworzyli najgroźniejszą sytuację w pierwszej połowie. W polu karnym Michael Ballack najwyżej wyskoczył do piłki, ale posłał ją nad poprzeczką.

Kapitan gości rozgrywał pierwszy mecz w kadrze po rocznej przerwie, wymuszonej dwiema operacjami kolana. Jednak choć sam Franz Beckenbauer chwalił go przed meczem, że "po wyleczeniu Ballack gra najlepszy futbol od przejścia z Bayernu do Chelsea i wciąż jest jednym z najlepszych pomocników świata", ten nie pokazał niczego szczególnego.

Copyright © Agora SA