Liga Mistrzów. Wilkowicz: Lewandowski - im trudniej, tym lepiej

To może być najcenniejszy gol Roberta Lewandowskiego od czasu tych czterech strzelonych Realowi. Gol za kilka milionów euro: zwycięski, podczas próby ognia w Londynie, kto wie czy nie na wagę wyjścia z grupy - pisze dziennikarz Sport.pl Paweł Wilkowicz.

Nie takiego meczu w Londynie oczekiwaliśmy, ale główny bohater był akurat jak najbardziej spodziewany. Wieczór, gdy zgasł Mesut Oezil, Aaron Ramsey się nie obudził, a obie strony myliły się na potęgę, Lewandowski zakończył z asystą i golem. Wycisnął z tego meczu co się dało, męczył się chwilami i przypominał wtedy, osamotniony, Lewandowskiego w koszulce Polski. Mógł wylecieć z boiska, gdyby sędzia surowiej ocenił jego cios łokciem w Laurenta Kościelnego. Ale wyrastał pod bramką Arsenalu w najważniejszych momentach. Wtedy, kiedy go Borussia najbardziej potrzebowała. Choć i on bardzo takiego wieczoru potrzebował po dwóch tygodniach reprezentacyjnej depresji. Borussia mogła się w Londynie wpędzić w poważne kłopoty, zwłaszcza w drugiej połowie: Napoli szło po zwycięstwo w Marsylii, Arsenal miał kolejne szanse na zwycięskiego gola, drugie miejsce w grupie się od Borussi oddalało, wydawało się, że jej plan to już tylko trzymanie się remisu.

Miała przeciw sobie rywala niepokonanego od 12 spotkań, miała prawo się zniechęcić. Ale dobrą drużynę poznaje się po tym, że z kłopotów ratuje się właśnie tak: nie chwytając się byle czego, tylko tego, co ma wyćwiczone. Kontratak był perfekcyjny, Robert - w trudnej pozycji. Ale nie od dziś wiadomo, że dla niego im trudniej tym łatwiej. On kwitnie tam, gdzie jest tłok, szybkość, gdzie trzeba mieć oczy dookoła głowy, polować na to jedno idealne rozwiązanie. Strzela, jak Arsenalowi, po sprincie przez pół boiska, jak Czarnogórze, po akcji w której sobie wszystko musiał wywalczyć sam. A potrafi zgubić się na prostej drodze, gdy ma teoretycznie dość miejsca, czasu i może w rozwiązaniach przebierać.

Im bardziej Borussia Lewandowskiego potrzebuje, tym więcej Lewandowskiego ma. Im bardziej go potrzebuje reprezentacja Polski, tym Lewandowskiego mniej. Rozwikływać zagadki dwóch Robertów nie mam zamiaru, nie jestem pewien czy to w ogóle jest zagadka. Nie wierzę w żadne niedostatki motywacji, gdy mu przychodzi grać dla Polski, albo w to że mu liczenie minut bez gola paraliżuje ruchy. Jeśli ktoś wytrzymuje psychicznie wojnę z władzami klubu, jeśli mu nie ciąży metka z jedną z najwyższych - niektórzy mówią, że najwyższą - pensją w drużynie, tego i swojscy hejterzy raczej nie speszą. Te problemy się zaczynają i kończą na boisku, wystarczy spojrzeć jak wyprowadza kontrataki Borussia, jak Polska, dlaczego jedni wolą się przesuwać do przodu podaniami, drudzy rajdami, ilu kolegów z drużyny jest obok Roberta, gdy strzela gole dla BVB, ilu gdy próbuje strzelić dla Polski. To wszystko wiadomo od dawna, kto chce, ten wyciąga wnioski. Ale patrzenie na radość Borussii w Londynie, ledwie tydzień po tamtejszych mękach kadry i Lewandowskiego, łatwiejsze się od tego nie staje.

Zobacz wideo

Relacje z najważniejszych zawodów w aplikacji Sport.pl Live na iOS , na Androida i Windows Phone

Więcej o:
Copyright © Agora SA